~12~

558 109 21
                                    

Rano obudził mnie Davy lekko głaszcząc mnie po ręce.

- Hej śpiąca królewno - uśmiechnął się.

- Hej mój księciu, która godzina? - zapytałam z ciekawości.

- Za chwilkę będzie dziesiąta, a o jedenastej musimy wymeldować się z motelu - burknął.

- A masz może jakieś plany na dzisiaj? - spytałam się, bo sama nie wiedziałam co będziemy robić, a może Davy coś wymyślił jak spałam.

- Chciałbym zwiedzić miasto - powiedział z przekonaniem - byłem tutaj już nie raz, ale nadal uwielbiam Berlin.

- Ja bardzo chętnie pospaceruję z tobą kolego, nigdy tutaj nie byłam - odparłam z lekkim uśmieszkiem.

- Przecieź wiem koleżanko, ale przygotowałem jeszcze dla ciebie miłą niespodziankę! - zaśmiał się i kontynuował - załatwiłem nam nocleg! - krzyknął, a ja wpadłam w jego objęcia całując go w policzek.

- Naprawdę? - nie spodziewałam się tego, a on tylko pokiwał głową mówiąc tym "tak" - Jak to zrobiłeś? Gdzie śpimy?
- U mojego znajomego Johna, przypomniało mi się jak kiedyś mu pomogłem, a on wisiał mi jeszcze przysługę i o to ona! Zadzwoniłem do niego z rana i na wszystko się zgodził. Na dodatek John to serio spoko gość i mieszka blisko centrum Berlina, więc mamy szczęście!

- Jak się cieszę! Wszystko lepsze niź spanie pod mostem! - czułam taką ulgę, że będziemy mieli gdzie spać dzisiaj nie miałam ochoty zasypiać na zimnej i brudnej ulicy.

- Teraz musimy się zbierać, bo zaraz nas z tąd wyrzucą!

Poszłam się szybko ubrać i umyć zęby. Spakowałam moje drobiazgi i ruszyliśmy w stronę skromnego szweckiego bufetu. Zjadłam dwie bułki z nutellą, które popiłam świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy co mi w zupełności starczyło. Davy zjadł co prawda dużo więcej, ale ja nie byłam aż tak głodna. Przygotowaliśmy sobie również kilka kanapek, jakbyśmy w drodze zgłodnieli. Mieliśmy też szczęście, że śniadanie podawali do jedenastej co zdarza się bardzo rzadko. Jak skończyliśmy jeść to oczywiście wymeldowaliśmy się i pojechaliśmy metrem do centrum Berlina.

- No więc może najpierw pójdziemy na zakupy? - poprosiłam grzecznie Daviego.

- No dobra, ale potem skoczymy do żydowskiego muzeum jest tam pięknie - zachwycił się.

Chodziliśmy tak po kilku centrach handlowych chyba z dwie godziny. Bardzo mi się tutaj podoba gdyby nie to, że nie mamy tak dużo pieniędzy i miejsca to kupiłabym o wiele więcej ciuchów! Teraz wybrałam sobie przepiękny sweter, czarne spodnie i kilka par stringów. Oczywiście obiecałam Daviemu wyjście do muzeum, chodż nie bardzo miałam na to ochotę. Muzeum znajduje się dość niedaleko, więc przeszliśmy się ten kawałek. Budynek jest ogromny, ale naprawdę cudowny. Chodziłam pełna podziwu po wszystkich korytarzach tego miejsca. Davy miał rację tutaj jest pięknie. Niestety zbliżało się już zamknięcie muzeum i musieliśmy się zbierać.

- Myślę, że czas już odwiedzić Johna - powiedział z ulgą Davy - bardzo się zmęczyłem tym dniem.

- Masz jego dokładny adres? Jak my do niego dojedziemy? - zaczęłam go pytać.

- Pojedziemy taksówką, bo nie mam ochoty włóczyć się teraz jeszcze po kątach, a adres mam zapisany na kartce.

Davy wyciągnął swój telefon i wklepał numer pierwszej lepszej taksówki, która zjawiła się już po kilku minutach. Podał kierowcy adres i pojechaliśmy w wyznaczone miejsce. Zatrzymaliśmy się przed jednym z bloków mieszkaniowych i zadzwoniliśmy domofonem pod wskazany numer. Po chwili ktoś nam otworzył i poszliśmy schodami na trzecie piętro. Zapukaliśmy, a przed nami ukazał się wysoki mężczyzna o blond włosach z lekkim zarostem na twarzy. Wyglądał na mniej więcej dwadzieścia lat. Davy przywitał się z nim po niemiecku, a ja stasznie nie lubię tego języka, więc nic się nie odzywałam.

- Hej, jestem John - powiedział podając mi rękę, którą uścisnęłam.

- Sophie, a ty co? Myślałam, że mówisz tylko po niemiecku.

- Mieszkałem w Holandii przez kilka lat, więc trochę umiem ten język nie martw się mała - puścił mi oczko po czym zaprosił nas do środka - oto mój skromny apartament, na ile chcecie się tutaj zatrzymać?

- Sami nie wiemy. Mówiłem ci przecież, że uciekiśmy z domu, więc najchętniej zatrzymaliśmy się tutaj na jak najdużej - odpowiedział przyjaźnie Davy.

- Dobra, nie ma sprawy. Możecie zostać tutaj ile chcecie. A teraz chodźcie to pokażę wam wasz pokój - zaprowadził nas do małego pomieszczenia z dwoma łóżkami - proszę bardzo.

- Dzięki stary, masz może coś do picia? - zapytał Davy.

- Tak, jasne.

Usiedziśmy w salonie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Bardzo się tam nudziłam, bo nie miałam ochoty na rozmowy, więc tylko podziękowałam i poszłam do pokoju. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod koc. Od razu zasnęłam.

love, lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz