TaeKai

658 38 16
                                    

Ayo!
Dziś wyjątkowo na początku. Mam do Was- moich czytelników pytanie, czy bylibyście zainteresowani jakąś partówką mojego autorstwa? Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu i nie mogę się zdecydować. Dlatego liczę na Waszą pomoc! :3
Jak pisałam w poprzednim ficku, znów dodaję coś, czego jeszcze nie było. Mam nadzieję, że mimo wszystko, choć trochę wam się spodoba. :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiejszy dzień był naprawdę piękny, a pogoda dopisywała. Aż chciało się wyjść z domu i po prostu iść. Przed siebie, gdziekolwiek, żeby tylko móc zaznać bezproblemowego stanu ducha, a wraz z tym wszystko staje się jakby lżejsze. Sprawy, które męczą nas na codzień blakną, a my patrzymy na nie w trochę inny sposób. To jest moment, kiedy wszystko możemy sobie przemyśleć i poukładać, niczym w grze. W jednej liczymy na trafny los, rzucając kostką, a w drugiej myślimy nad każdym kolejnym ruchem, gestem, bo od tego waży się nasza przyszłość. Tak jest w naszej codziennej rozgrywce ze sprawami, które są albo wydają nam się ważne i te, które niekoniecznie muszą być na pierwszym miejscu. To jest moment, kiedy myślisz o tym wszystkim i wcale się nie denerwujesz ani smucisz. Niby Twoje myśli zbiegają na takie tematy codziennie, odbierając Ci chęci na cokolwiek, a w takim dniu, jak ten nic takiego nie przychodzi. Szum wiatru delikatnie otula zmysł słuchu. Nie drżysz z zimna, ani nie umierasz z pragienia przez niemiłosierny upał, tylko jest po prostu idealnie. Nic Cię nie rozprasza, a ludzie wokół sprawiają wrażenie, jakby ich w ogóle nie było. Wszystko Cię mija, ale nie żyje. Ty też mijasz, ale żyjesz. Dla tej wspaniałej chwili, dnia, który jest Ci potrzebny na poukładanie swojej układanki z puzzli, tak aby każdy element pasował do innego, kolejnego i jeszcze następnego. A ja właśnie zacząłem swoją układankę od nowa. A gdybym tak spróbował zrobić coś, co podpowiada mi serce, a nie rozum? Czyli zaryzykować w tej nowej, życiowej części.
Szedłem właśnie przez park do kolejnego klienta. Miałem nadzieję, że owy Lee Taemin okaże się kimś sensownym i nie będę musiał odganiać jego łapsk. W mojej pracy już praktycznie każdy typ próbował mnie poderwać albo od razu zaciągnąć do łóżka. Tak naprawdę nie zdziwi mnie już nic. Pani w średnim wieku klepiąca mnie po tyłku, młodociany chłopak składający niedwuznaczne propozycje. Czy ja jestem jak lep na muchy? Wszystkich muszę przyciągać, tylko nie tych co trzeba. Chciałem, żeby wyszło mi z Minhunem, ale coś poszło nie tak. Kiedy rozmawialiśmy, mówił o różnicach między nami, których nie da się pogodzić, jak i o tym, że sam po prostu nie jest gotowy na poważny związek. Ja mimo iż jestem młody, to oprócz dobrej zabawy, szukam też stabilizacji, osoby, z którą mógłbym rozmawiać o wszystkim. Chłopaka, którym mógłbym się zaopiekować, a on mną, kiedy bym tego potrzebował. A jednocześnie, żebyśmy nie nudzili się w swoim towarzystwie. Z taką osobą byłoby idealnie. Tak było z Minhunem podczas naszego miesięcznego związku. Szkoda, że nie wyszło, ale nie będę przez to zamykał się na świat. Mimo że mam czasami na to ochotę, to tego nie zrobię. Wtedy zapewne minęłyby moje szanse na wymarzoną przyszłość.
Ostatni raz sprawdziłem adres, pod który miałem się wstawić, czy aby na pewno dobrze pamiętam, po czym wybrałem klatkę i wspiąłem się w końcu na piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie numer 62. Zapukałem, a po chwili w drzwiach pojawiła się osoba, której się nie spodziewałem. Byłem przygotowany na pana między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia, a tu nie. Chłopak o prawie białych włosach, lekko pofalowanych, niesfornie opadających na obie strony twarzy. Moją uwagę szybko przykuły ciemne oczy, które wydały się obojętne na wszystko dookoła. Jakby nic go nie obchodziło, ani nie wzruszało, a egzystowanie to przymus. Kolejnym miejscem na jego twarzy były usta. Pełne, ale nie pretensjonalne, o unikalnym zarysie. Ogólnie rzecz biorąc miał bardzo ładną twarz, gdzie wszystko współgrało ze sobą. Nie było elementu, który by nie pasował do pozostałej reszty. Już chciałem zerknąć na jego całą osobę, ale z mojego rozwodu nad wyglądem owego Lee Taemina, wyrwało mnie znaczące chrząknięcie i skrzyżowane ręce na klatce piersiowej chłopaka.
-Jestem trenerem z klubu fitnes. Nazywam się Kim Jongin.- wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka, chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie. Wiadomo, to klient i muszę dbać o dobre imię firmy, oraz swoje. Co jak co, ale podobał mi się.
-Jestem Taemin, ale to chyba pomyłka.- jego uścisk dłoni nie był zbyt pewny, ani tym bardziej mocny. Miał delikatną i zadbaną skórę, co bardzo mi się spodobało. Uwielbiam, kiedy chłopak dba o siebie i nie zapomina o szczegółach.To wcale nie jest niemęskie, a wręcz przeciwnie. Uważam, że każdy facet czy chłopak niezależnie od profesji czy orientacji powinien pamiętać o kilku rzeczach.
-W moich dokumentach wszystko się zgadza, Ty jesteś Taemin, a to jest mieszkanie numer 62.- uśmiechnąłem się delikatnie.
-Dziwne... A mogę wiedzieć, kto składał zamówenie?- odwzajemnił mój gest, lecz z zakłopotaniem. Mimo to, i tak był to jeden z piękniejszych uśmiechów, które widziałem w życiu. Niby z pewną skazą, a jednak idealny. Dla mnie coś nie musi być nieskazitelne, żebym mógł to podziwiać. Jego wyraz twarzy wskazywał na zakłopotanie, ale nie przeszkadzało mi to w wyodrębnieniu tak ważnego gestu jak uśmiech. Po tym geście możesz dowiedzieć się, co dana osoba czuje w tym momencie lub, co chciałaby powiedzieć, bo słowa po prostu nie chcą przejść przez gardło. A chłopak przede mną szukał pomocy do rozwiązania tej małej tajemnicy.
-Hm, tak. Chwileczkę.- mruknąłem, grzebiąc w notesie. W końcu znalazłem, co potrzebowałem.- Niejaki Lee Chungsoo.
-Wujek. Szkoda, że nikt mnie nie uprzedził...
-W takim razie, robimy trening czy odwołujemy?-zapytałem, mając nadzieję, że jednak nie zrezygnuje. Chciałem lepiej poznać tego interesującego blondyna.
-Skoro już tu jesteś, to wejdź. Sprawdzę, czy to takie fajne, jak mówią.- chłopak wpuścił mnie do sporego mieszkania, jak na mój gust. Ogromny salon, jeszcze kilka par drzwi. Podobało mi się. Nie chciałem wyjść na jakiegoś wścibskiego czy ciekawskiego, ale jak jestem w takich mieszkaniach to lubię obserwować i wyłapywać szczegóły. -Przebierz się, a ja pomyślę nad rozgrzewką dla ciebie.- uśmiechnąłem się przyjaźnie, odkładając swoją torbę pod ścianę.
-A co byłoby najlepsze?- w tym momencie wydał mi się jak zagubione wśród miliona klocków dziecko, które nie wie jaki będzie kolejny element wieży.
-Najlepiej coś dopasowanego, żeby było ci wygodnie.- odparłem, na co chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na ustach i skrzyżowanymi rękami na piersi.
-Jeśli myślisz, że wystąpie przed tobą w wrzynających się w tyłek lateksach to się grubo mylisz!- zagroził palcem, powstrzymując się od śmiechu. Naruszył tym podstawy dystansu nowopoznanych ludzi, a mi coraz bardziej się podobało. Cieszyłem się, że jest dość otwarty, bo dla mnie to atut. Pomaga podczas komunikacji i tak jak teraz poznania się.
-Byłoby ciekawie... Ale myślę, że wystarczy zwykły dres.- uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust, cały czas obserwując chłopaka. Jego oczy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Po pierwszym, pustym wzroku, nie było już śladu, teraz był pełen młodzieńczego uroku, jakby chciał zachęcić do własnej osoby. Prychnął niedbale, po czym pokierował się zapewne w stronę swojego pokoju. W trakcie tego krótkiego momentu zdążyłem zauważyć, jak bardzo szczupłe są jego nogi. Były niczym kruche gałązki, które sprawiały wrażenie tak delikatnych, jakby miały zaraz popękać. Nie było większej różnicy między łydkami a udami, po których kształtował się świetny tyłek. Nie ma co, ale chłopak jest bardzo atrakcyjny. A kiedy sprawię, że w niektórych miejscach pojawią się subtelnie zakreślone mięśnie... Nie chcę sobie tego nawet wyobrażać,tak na wszelki wypadek.
Po kilku minutach chłopak w końcu się pojawił w odpowiednim stroju, przepraszając mnie, że to wszystko tak długo trwało. Już chciałem przejść do rozgrzewki, jednak jasnowłosy pociągnął mnie w kierunku białych drzwi. Nie ukrywam, że przez moją wyobraźnię przebiegło kilka nieczystych myśli, ale jak się okazało bardzo się myliłem.
-Tu chyba będzie nam wygodniej, prawda?- zapytał z uśmiechem, włączając ogromny telewizor na ścianie i włączając jakiś kanał muzyczny.
-Pewnie, a więc wskakuj na bieżnię.-rzuciłem, ustawiając odpowiednie tempo i czas. Zobaczymy, co potrafi ten koliberek. Śmiałem się w duchu z własnych myśli, ale inne porównanie nie przychodziło mi do głowy. Podczas kiedy chłopak przebiegał kolejne metry, ja rozejrzałem się po pokoju do ćwiczeń. Był przestrzenny, a markowe sprzęty były ustawione idealnie. Nic nie przeszkadzało ani nie sprawiało niebezpieczeństwa. Po wyposażeniu mogłem spokojnie stwierdzić, że kasy w tym domu nie brakuje, mimo to chłopak nie wydawał się być nadęty z tego powodu. Miałem pozytywne przeczucia, co do jego osoby. Postanowiłem zacząć jakąś rozmowę.
-Mieszkasz tu sam czy z rodzicami?-zapytałem, siadając na ławeczce do podnoczenia ciężarów.
-Z tatą, ale nie wiem, czy można to nazwać mieszkaniem razem.- odpowiedział, lekko zdyszany.
-Czemu? Nie macie dobrych kontaktów?- zaciekawiony jego słowami pytałem dalej.
-Dużo pracuje, chodzi na dziwki, a ze mną rozmawia tylko wtedy, kiedy musi. A toleruje mój homoseksualizm tylko dlatego, że ja mu nie robię wyrzutów za kolejną przedmiotowo potraktowaną przez niego kobietę.- chłonąłem jego prędko wypowiedziane słowa niczym gąbka. Nie znałem chłopaka zbyt dobrze, mimo to urodziło się we mnie pewnego rodzaju współczucie. Takie historie nie są przyjemne w słuchaniu, a co dopiero w przeżywaniu. Nie dziwiłem się, że tak szybko ujawnił swoją orientację, bo podczas takich tematów czesto mówimy wszystko, chcąc zrzucić z siebie ich ciężar. Często sam tak miałem. A rozmawianie z osobami, które są dla nas praktycznie obce jest o wiele łatwiejsze.
-To przykre, a masz kogoś z kim możesz tak po prostu pogadać czy spędzić czas?
-Wujek. On się interesuje mną bardziej niż ojciec. A z kumpli nikogo takiego nie mam, oni są tylko jak jest dobrze.- westchnął głęboko, odgarniając grzywkę z czoła. Nie mogłem mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, bo nie miałem pewności. Ani nie mogłem mu wyznać, że może mi powiedzieć wszystko, co chce, bo to byłoby dość głupie. Takie rzeczy po prostu się czuje i sam o tym zadecyduje.
-Jongin?- wyrwał mnie z zamyślenia jego zmęczony głos.
-Tak?- podszedłem do maszyny, uważnie obserwując Taemina.
-Słabo mi.- mruknął, na co szybko chwyciłem go w pasie, biorąc go na ręce.
-Ej, ej!- powtórzyłem szybko, wychodząc z nim do salonu.-Taemin, popatrz na mnie.- mówiłem do jasnowłosego, widząc jak powoli rusza powiekami, niczym w zwolnionym tempie.- Masz jakieś zwierzątko?- pytałem dalej, żeby tylko nie odleciał. W międzyczasie położyłem go na dużej, skórzanej sofie, po czym otworzyłem drzwi balkonowe najszerzej, jak się dało.
-Mam..- mruknął, próbując się ruszyć.
-Leż Taemin, zaraz dostaniesz wodę, jak dotrę do kuchni.- ostatnie słowa, powiedziałem nieco ciszej, ale w końcu znalazłem, to czego szukałem. Szybko przyniosłem mu wodę, a wcześniej zwilżoną dłonią przetarłem mu twarz. Wracał do żywych. Pomogłem ciemnookiemu powoli usiąść, po czym podałem mu szklankę. Miałem wyrzuty sumienia, że to przeze mnie źle się poczuł. Za duże tempo mu ustawiłem i zbyt długi czas. Miałem nadzieję, że nie będzie na mnie bardzo zły.
-Lepiej już?- spytałem, gładząc udo chłopaka.
-Tak, dziękuję.- odstawił szklankę na stolik, a dłoń położył na mojej.
-Sorry.- mruknąłem, lekko zakłipotany, czasem mam takie przyjacielskie odruchy nad, którymi nie panuję.
-Nic się przecież nie stało. Nie jestem z cukru, a Ty nie jesteś wodą, nie rozpuszczę się.- zaśmiał się lekko, biorąc kilka głębokich oddechów.
-Przepraszam za tą rozgrzewkę, ten bieg był zbyt intensywny. Nie chciałem doprowadzić cię do takiego stanu.
-To nie twoja wina. Po prostu dzisiaj jeszcze nic nie jadłem i...-przerwałem mu.
-Jak to nic nie jadłeś przed treningiem?!
Zagotowało we mnie, nieodpowiedzialny Lee Taemin!
-Tak jakoś wyszło... Nie denerwuj się, to nic takiego.
-Prawie zemdlałeś, jak możesz mówić, że to było nic takiego? Sam ustalę ci harmonogram jedzenia, zobaczysz.- spojrzałem na niego surowym wzrokiem.
-Dobrze, tylko już nie bądź zły, bo jesteś trochę przerażający.
-Ok, ale teraz coś zjesz, a później grzecznie mnie posłuchasz, hm?- uśmiechnąłem się delikatnie.
-Już się boję.-zaśmiał się lekko, chcąc wstać z kanapy. Przyłożyłem rękę do jego klatki piersiowej, nie pozwalając mu na większy ruch. Spojrzał na mnie, nie rozumiejąc. Był uroczy, kiedy tak na mnie patrzył, a ja miałem ochotę obserwować go tak wieki. Czas jakby się zatrzymał, a ja tonąłem w jego ciemnych tęczówkach. Chciałem tego, tonąłem będąc tego świadomy.
-Ej, co jest?! To mogę iść coś zjeść?- machnął mi ręką przed oczami, na co ocknąłem się z zamysłu.
-Nie! Znaczy ja ci coś zrobię, bo wiem już, gdzie jest kuchnia. A ty musisz jeszcze odpocząć.- pchnąłem go delikatnie, żeby znów się położył, a ja udałem się zrobić jakieś kanapki.
Po dwóch godzinach Taemin był już pojedzony, a my zdąrzyliśmy się trochę poznać. Jak już postanowiłem wcześniej, zabrałem chłopaka na spacer. Nie było z tym problemu, bo nie miałem już żadnego klienta. Musiałem zadbać o to, aby jasnowłosy dobrze się dotlenił. Łaziliśmy po parku, a przy tym bardzo dobrze nam się rozmawiało. Mimo że znaliśmy się od kilku godzin, to nie omijaliśmy żadnego tematu. To prawda, że przed nowopoznanymi otwiera się najłatwiej.
-Serio? Nigdy nie byłeś na dole?- spytałem, szerzej otwierając oczy.
-Co się tak szczerzysz? Tak jakoś wyszło, że dominowałem. Nie moja wina, że gustowałem w niewinnych chłopcach.- wzruszył ramionami, uśmiechając się.
-Czyli już nie gustujesz?- pytałem dalej, nie przestając go obserwować. Szliśmy powoli, więc nic mi nie groziło.
-Teraz chciałbym spróbować tej drugiej opcji, ale przez doświadczenia nigdy nie będę do końca bierny. A jak z Tobą?- spojrzał na mnie, mróżąc oczy od blasku latarni. Nie zauważyłem, kiedy zrobiło się ciemno.
-Zawsze lubiłem dbać o swoich partnerów, opiekować się nimi, więc jedno wynika z drugiego. Choć zdarzyło się, że zostałem zdominowany.-zaśmiałem się delikatnie, przypominając sobie tamten wieczór. To była jedna, wielka komedia.
-Aż tak było śmiesznie?- dźgnął mnie łokciem w bok, patrząc na mnie wymownie.
-Daj spokój, szkoda gadać.- stanąłem, wzdychając głośno. Dotarliśmy na rozwidlenie dróg, gdzie kończył się park. Taemin, jakby wiedząc, o co chcę go zapytać, sam się odezwał.
-Odprowadzisz mnie?-wbił ręce w kieszenie, swoich jasnych, potarganych rurek, spoglądając mi w oczy. Niedaleko nas świeciła latarnia, a my staliśmy w jej delikatnym blasku. Oczy chłopaka przyciągały moje i nie pozwalały przerwać tej niemej wymiany słów.
Kiwnąłem twierdząco głową, uśmiechając się delikatnie. Czułem w kieszeni wibrację telefonu, ale nie miałem zamaru na razie odbierać.
-Kiedy mam kolejne zajęcia?-zapytał po chwili ciszy.
-We wtorek, więc zdążysz odpocząć przez weekend.- zaśmiałem się lekko, klepiąc chłopaka po plecach. Moja dłoń zsunęła się delikatnie wzdłuż kręgosłupa i zatrzymała się na krzyżach. Chłopak zadrżał pod moim dotykiem, dość śmiesznie wykręcając usta.
-Masz łaskotki?- zaśmiałem się, dalej obserwując chłopaka.
-To jedno z wrażliwych miejsc, więc nie śmiej się z mojej reakcji.-trącił ręką moje ramię.
-Oj, no dobrze.- rozczochrałem taeminowe włosy, na co zmroził mnie udawanym, złowrogim spojrzeniem. Już po chwili staliśmy pod blokiem chłopaka, żegnając się do następnego treningu.
-Pamiętaj o regularnym jedzeniu, bo Ty możesz mieć problemy i ja też.- pogroziłem palcem, niczym małemu dziecku, na co Lee podparł się pod boki.
-Jestem dorosły i odpowiedzialny.
-Dzisiaj to koncertowo zademonstrowałeś...
-No dobra!- przerwał mi, śmiejąc się.-Czasem odbiegam od zasad, taki już niegrzeczny jestem.- posłał zadziorne oczko, po czym pomachał,idąc do klatki.- Do wtorku i dzięki za wszystko!-rzucił, posyłając ostatni uśmiech tego wieczora.
-Trzymaj się!- odpowiedziałem, czekając, aż zamkną się drzwi. Był tak cholernie zgrabny! Westchnąłem cicho, przybierając kierunek do swojego mieszkania. Wtedy znów ktoś zaczął się do mnie dobijać. Szybko wyciągnąłem telefon, nie patrząc na ekran, odebrałem połączenie.
-Halo?- odezwałem się jako pierwszy, poprawiając torbę na ramieniu.
-Nareszcie! Czemu nie odbierałeś? Przecież jesteś dawno po pracy! Baek przez ciebie chodzi po ścianach i drze się na mnie!- odsunąłem telefon na nieznaczną odegległość, bojąc się o swój słuch. Chanyeol, jak używał swojego głębokiego, męskiego głosu do czegoś innego niż seksowne mruczenie i szeptanie do ucha to groziło bolesnymi skutkami.
-Już! Zrozumiałem, Park.-odparłem, kiedy zrobił przerwę na oddech.-Co tam?
-Dzwoniliśmy do ciebie, żeby się zapytać czy idziesz z nami na drinka, to co?- zapytał już, jakby zadowolony.
-A przenocujecie mnie później?- zapytałem bez skrępowania.
-No jasne. Wiesz, że zawsze.-nagle coś zatrzeszczało i usłyszałem podniesiony głos Baeka.- Tylko odbieraj ten cholerny telefon!
-Dobrze, Byun. Już się nie denerwuj i idź ładnie przeprosić Chana za swoje krzyki.- zaśmiałem się ze swoich słów.-Będę u was za godzinę. Pa.- rozłączyłem się, chowając telefon do kieszeni i pokierowałem się do swojego samochodu. Chanyeol i Baekhyun to moi współwłaściciele fitnesu, który razem prowadzimy. Są razem od dwóch lat i mieszkają razem kilka kilometrów za miastem w pięknym piętrowym domu. Jednocześnie są to moi przyjaciele. Nigdy się na sobie nie zawiedliśmy, a zaufanie między nami to podstawa. Kocham ich, jak braci. Miałem zamiar poplotkować z nimi na tamat nowopoznanego białowłosego. Zaintrygował mnie swoją otwartością i umiejętnością, jakby kamuflarzu. Tak odebrałem jego zmianę w ciągu chwili, kiedy otworzył mi drzwi. Najpierw był obojętny, a poźniej nastąpił obrót jakby o sto dziewiędziesiąt stopni. A poźniej jego brak jakiegokolwiek zakłopotania w towarzystwie nowopoznanej osoby i otwartość. Zaimponował mi tym, bo takie przełamanie nie jest łatwe. Lubię, kiedy ludzie nie mają problemów z kontaktami międzyludzkimi. To naprawdę wiele ułatwia.
Droga do chłopaków minęła mi bardzo szybko i bezproblemowo. Podrodze wstąpiłem do sklepu, aby zrobić niezbędne zakupy. Znając moich przyjaciół oni będą robić takowe jutro, a ja miałem ochotę na kawałek dobrego mięsa. A Chanyeol był mistrzem w gotowaniu, nie to co ja i Baek. Kiedy w końcu dotarłem do ich białego z zewnątrz domu, nie obeszło się bez podniesionego głosu Byuna. Współczuję Parkowi za każdym razem, kiedy musi tego słuchać, naprawdę.
-To mów, czemu nie mogliśmy się do ciebie dodzwonić, hm?- spytał Chan, podając mi jakiegoś kolorowego, słabego drinka.
-Miałem klienta, a później byliśmy na spacerze i tak jakoś wyszło.-uśmiechnąłem się, upijając łyk.
-Jak to? Młody?-zdziwił się Baekhyun, patrząc na mnie dużymi oczami, a Yeol, aż odwrócił się od kuchennego blatu.
-No tak. Rok starszy i bardzo ładny. Jest taki inny od wszystkich, na których zwracałem uwagę. Ma na imię Taemin. Strasznie mnie zainteresował.- wyznałem, uśmiechając się do zaciekawionego Baeka.
-No stary!- wybuchnął nagle Chanyeol.- Musisz się brać za niego! Jutro pójdziemy do klubu, zaprosisz go. Musimy poznać twój obiekt westchnień, nie kochanie?-brunet objął swojego chłopaka ramieniem, całując w czubek głowy.
-Jeszcze się pytasz! Muszę poznać tego cukiereczka.- zaśmiał się radośnie.
-To żaden mój obiekt westchnień.- zbuntowałem się, nie będąc do końca pewnym jak jest. Sporo o nim myślałem i wcale mi to nie przeszkadzało.
-O, widzisz jak się sprzeciwia? A w duchu sobie myśli: Jaki genialny pomysł z tym klubem.- Chanyeol wziął w ręce kawałek mięsa i teatralnie zaskamlał do niego moje myśli. Głupek.
-Jesteście okropni!- odezwałem się, jakby nieswoim głosem, popijając schłodzony napój.
-My też cię kochamy, Jongin.- odezwali się równocześnie, przeciągając każde słowo i robiąc wspólne serce nad głowami.
Taka prawda, też ich kocham.
Obudziłem się chyba około południa, bo słońce było już wysoko na niebie. Leżałem rozebrany do bielizny, na łóżku w pokoju gościnnym, który znam bardzo dobrze. Pamiętam, że pewien czas spędziliśmy w domu, a później gdzieś się wybraliśmy. Dalej niespecjalnie. Odwróciłem się powoli na plecy, żeby spróbować powoli się podnieść, ale zatrzymałem się, patrząc na śpiącego obok mnie Chanyeola. Dobra, wiem, że zbyt dużo wypiłem, ale czy aż tak było źle nie tylko ze mną, a i z Parkiem? Westchnąłem tylko, po czym zacząłem szukać swoich spodni. W pomieszczeniu unosił się odur alkoholu, więc postanowiłem szybko udać się do kuchni, bo mogłoby się to źle skończyć. Podrodze wstąpiłem do łazienki, bo jedną z pierwszych rzeczy, o których marzyłem to była poranna toaleta. Dziś raczej popołudniowa, ale to bez większej różnicy. Kiedy spojrzałem w lustro, zabrakło mi słów na określenie własnego wyglądu. Skoro mam zaprosić dziś Taemina do klubu z chłopakami, to będę musiał bardzo nad sobą kosmetycznie popracować. Inaczej wyjdę na pijaka spod sklepu, nie widzącego łazienki od tygodnia. Dlatego dzisiejszy wieczór ma być delikatny pod względem alkoholu. Właśnie, ciekawe, jak on spędził wczorajszy wieczór...
Jak się okazało, w kuchni od jakiegoś czasu krzątał się już Baekhyun, przygotowywując jakieś jedzonko.
-Cześć, jak tam?- rzuciłem, biorąc szklankę z szafki, a następnie grzebiąc w lodówce za wodą.
-Ja dobrze, a ty?- spytał z ironicznym uśmiechem, mimo to wiedziałem, że nie jest zły.
-Nawet nie jest tak źle, oprucz mojej twarzy.-zaśmiałem się.
-I Park Chanyeola.-rzucił uszczypliwie. Czyżbym się pomylił z tą złością? Po pijaku odwalaliśmy różne rzeczy, ale nigdy nic, co mogłoby wkurzyć albo skrzywdzić Baeka czy znajomych.
-Co się stało?- zapytałem, obserwując automatyczne ruchy Byuna, jak nie jego.
-Na pewno chcesz być w to zamieszany?- spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, przerywając krojenie warzyw.
-No tak. Też tam byłem, a poza tym jesteśmy przyjaciółmi. Chodź usiądziemy i pogadamy.-wziąłem chłopaka za przegub i zaprowadziłem nas do stołu.
-Chanyeol próbował wczoraj zaprosić barmana do naszego łóżka, jeśli wiesz o czym mówię.
-Co? Chciał cię zdradzić?- patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami, próbując to jakoś ogarnąć.
-Nie. Proponował mu trójkąt, rozumiesz? Czy ja już mu nie wystarczam?- spojrzał na mnie, jakby miał się zaraz rozpłakać. Baekhyun taki jest. Jeśli chodzi o Chana to nie pozwoli nikomu mu go zabrać. Jest jak mama lwica broniąca swoje dziecko, a w tym wypadku związek.
-Jestem pewny w stu procentach, że Chanyeol nie był świadomy tego, co robi. Wiesz jak reaguje na nadmiar alkoholu. W rzeczywistości pewnie nawet by o tym nie pomyślał.- złapałem chłopaka za rękę.
-Myślisz?
-Pewnie. Jeszcze z nim porozmawiasz, jak wydobrzeje i wszystko się wyjaśni.-uśmiechnąłem się ciepło.
-No dobra, dziękuję Jongin.-Byun wstał od stołu i cmoknął mnie przyjacielsko w policzek.
-Nie ma za co. A teraz będę się zbierał do domu. Widzimy się w Colorful light o dwudziestej?- zapytałem, szukając wzrokiem mojej torby.
-Tak, ale postaraj się, żeby Taemin się zgodził przyjść.-uśmiechnął się do mnie ostatni raz, puszczając oczko.
-Już o to się nie martw! Pa!- krzyknąłem z korytarza, wybierając numer taksówki. Co jak co, ale na kacu nie będę jeździł.
Kiedy dotarłem do mieszkania, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, to wziąłem prysznic. Tego mi było trzeba. Myślami uciekałem do chłopaków, czy Baek załatwił tę sprawę spokojnie. Nie chciałem, żeby między nimi były jakieś spięcia. Miałem nadzieję, że do wieczora wszystko będzie jasne. Z ręcznikiem na biodrach i mokrymi włosami stanąłem przed lustrem, obserwując swoje ciało. Próbowałem sobie wyobrazić, jak wyglądałby przy moim boku jasnowłosy. Anatomicznie inny, a głębiej? Zdecydowanie podobni. Uśmiechnąłem się sam do siebie, przypominając sobie jego twarz. Nieskazitelna, delikatna a jednocześnie wyrazista. Jakby należały do dwóch różnych osobowości. I to było bardzo interesujące.
Chwyciłem telefon leżący na pralce i wybrałem numer chłopaka. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Już się miałem rozłączyć, kiedy w końcu usłyszałem znajomy głos w słuchawce.
-Cześć. Dzwonisz, żeby sprawdzić czy jem?- rozbawił mnie jego wesoły ton.
-Hej. To przy okazji. Co słychać?- zapytałem, kierując się w stronę kuchni. Naszła mnie nagła ochota na chłodny koktail.
-Spoko, sobota jak każda inna, czyli nic ciekawego.
-Super. Bo chciałbym Cię zaprosić do klubu. Będzie jeszcze dwóch kumpli. Taka kulturalna rozrywka. Co ty na to?- byłem ciekawy, czy moja nadzieja i prośba w głosie były bardzo słyszalne.
-Jeśli nie stanie mi się krzywda, to bardzo chętnie.
-A co masz na myśli?-wtrąciłem nagle, zaciekawiony słowami chłopaka.
-No nie wiem, ty mi powiedz, jakie są możliwości..-jego głos wypowiadający te słowa wydał mi się seksowny. A mój chłodny napój wydał mi się jeszcze bardziej zimny. Zrobiło mi się cieplej.
-Ze mną nic złego cię nie czeka, mogę ci to obiecać.- uśmiech nie schodził mi z ust podczas tej rozmowy. Byłem nią jakoś podekscytowany, niczym gimnazjalista.
-Trzymam cię za słowo. W takim razie gdzie i o której?
-Przyjdę po ciebie koło siódmej, do zobaczenia.- rzuciłem, z nieukrywanym już zadowoleniem.
Ten chłopak jednym spędzonym dniem, wtargnął do mojego umysłu i bezlitośnie o sobie przypomina. Ale w głębi chyba byłem z tego zadowolony. W dobrym humorze poszedłem do garderoby, żeby wybrać jakieś ciuchy. Po kilku minutach zdecydowałem się na czarne, dopasowabe rurki i luźny, jasny bezrękawnik. Zastanawiałem się, czym zaskoczy mnie Taemin. Może wsunie na swój zgrabny tyłek skórzane rurki? Westchnąłem na tę myśl i udałem sę do łazienki, żeby zrobić porządek ze swoją twarzą. Niby po kąpieli już wyglądałem w miarę normalnie, jednak nie było idealnie. Po wszystkim obejrzałem jeszcze ulubiony program muzyczny i nadszedł czas wyjścia. Postanowiłem zrobić sobie krótki spacer i dotlenić się przed tym wieczorem, na który tak czekam od kilku godzin. Byłem podekscytowany tym wszystkim. Nowy chłopak, nowa historia i nowy rozdział. Poznałem go i mam zamiar zrobić to jeszcze dokładniej. Co z tego, że to jeden dzień? Czemu zawsze trzeba czekać. Lubię ryzykować, bo jak się uda to jest z tego podwójna satysfakcja. Tak było z klubem. Miałem pomysł, ale żadnej pewności, czy ten biznes się rozkręci. I udało się, to czemu nie teraz?
Dotarłem pod blok chłopaka, pisząc do niego szybką wiadomość. Nie minęło zbyt wiele, a ta istna piękność wyszła z klatki, bo inaczej nie mogłem opisać jego osoby. Miły dreszczyk emocji przeszedł mnie z góry na dół.
-Hej.- Taemin podszedł do mnie pewnym krokiem, po czym dał mi buziaka w policzek. Spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem, trochę niedowierzając. Patrzyłem na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Ten strój, jego zachowanie i uśmiech! Cudowny, śliczny uśmiech. Chyba zacząłem się rozpływać.
-No co?- zapytał, wzruszając gdyby nigdy nic ramionami. Tak, niech udaje, że wcale nie wie, o co chodzi, oczywiście.
-Ty, twoje... Wyglądasz cudownie.- w końcu udało mi się wydukać.
-Dzięki, ty też. Idziemy?- patrzył na mnie z tym zabójczym uśmiechem, a ja wiedziałem, że ten wieczór będzie bardzo ciekawy. Nogi chłopaka były niczym struny w czarnych rurkach z dziurami i zamkami na całej długości. Były niczym jego druga skóra, tak idealnie dopasowane. Było ich zdecydowanie za mało, ale mi to wcale nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. A koszulka odsłaniała cudowne obojczyki, lekko opadając na szczupłym tłowiu. Byłem zachwycony jego osobą.
Po chwili dotarliśmy do Colorful Light, a tam przywitał nas entuzjastyczny głos Baeka i chrząknięcie Chana. Właśnie się zaczęło.
-Cześć! Jestem Baekhyun, a to mój chłopak Chanyeol.-Byun zaczął pierwszy, odbierając mi możliwość przedstawienia go.
-Miło mi, jestem Taemin.- jasnowłosy podał każdemu dłoń, po czym zajął miejsce na kanapie, a ja tuż obok niego. Cudownie pachniał, z każdym moim oddechem, napawałem się tą wonią coraz bardziej. Mogłem to robić bezkarnie, bo oczywiście Baekhyun musiał go o wszystko wypytać. Ja więc spojrzałem na Chana, który właśnie pochylił się w moją stronę.
-No to masz robotę, stary. Musisz się postarać.-powiedział mi do ucha, na co uśmiechnąłem się do niego. Ja to doskonale wiedziałem. Taemin jak domyślałem się, składając niektóre informacje o nim jest osobą, która albo sama wpada w ramiona albo trzeba się o to mocno postarać. Szczerze, tego chciałem. Kiedy obserwuję go, jego gesty, dochodzę do wniosku, że jest bardzo pociągający. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, na co oberwałem od Parka.
-No i co się tak szczerzysz? Lepiej myśl nad nim!- rozkazał władczo.
-A co niby robię?- spojrzałem na niego rozbawiony. On zawsze tak się zachowuje. Doradza, każe działać. A ja to wiem, tylko potrzebuję trochę czasu. Kiedy Taemin spojrzał na mnie, o mało nie rzuciłem się na niego, niczym glonojad. Jego oczy mówiły tak wiele, a z drugiej strony tak mało. Uśmiechał się i to był ten wspaniały uśmiech. Bez domieszki jakiejkolwiek trucizny, która wylewa się z między ust. Czysty, nieskazitelny okaz jednego z najiękniejszych gestów. Wyciągnąłem swoje ramię za plecami chłopaka na oparciu kanapy, jednocześnie sprawiając, że byliśmy dość blisko siebie. Znów odwrócił wzrok od swojego rozmówcy, posyłając mi zaciekawione spojrzenie. Wysiliłem się tylko na uniesienie jednego kącika ust. Moje serce biło w przyspieszonym rytmie. Rytmie flirtu. Jesteśmy w swoich oczach prawie nieskazitelni, bo tak naprwdę nie znamy wszystkich swoich słabości i nie mamy, co sobie wytykać. Czy tak nie jest lepiej? Później się ujawnią, a my będziemy mogli pokazać, jacy dojrzali jesteśmy. Czy to jest coś mimo wszystko czy jednak występuje jakieś ale.
Czas przy Taeminie płynął mi nadzwyczaj wolno, z czego się cieszyłem. Nie piliśmy dużo, więc wszystko szło, tak jak powinno. Nawet zaliczyliśmy pierwszy taniec i... Nie mogłem uwierzyć, że Taemin kompletnie mną zawładnął. Wywołał u mnie ogromne porządanie, co do swojej osoby. Kiedy obserwowałem i czułem jego ruchy na swoim ciele nie byłem w stanie normalnie myśleć. Tak cholernie mnie pociągał, był okropnie seksowny, a ja nie potrafiłem powstrzymać swoich oczu ani myśli. Abstynencja plus świetny chłopak to mieszanka wybuchowa. Wszystko wewnątrz buzowało, jakby gotowe do akcji. Taeminowi nie przeszkadzały moje ręce, badające jego części ciała. Obdarzał mnie cudownym uśmiechem, przesyconym jakby satysfakcją, a moje oczy mówiły bardzo podobnie. Czułem się wspaniale. Kiedy wróciliśmy do stolika, postanowiliśmy, że będziemy już wracać. Baek z Chanem zamówili taksówkę, a my po pożegnaniu się z nimi poszliśmy w stronę domu Taemina. Noc była bardzo ciepła, a niebo bezchmurne. Gwiazdy wturowały księżycowi, dając cudowną aurę dla tych chodzących po ziemi.
-Dobrze się bawiłeś?- zapytałem, dłużej zawieszając wzrok, na tej ślicznej twarzy.
-Bardzo.- uśmiechnął się.-Ale wiesz co?- zatrzymał się nagle, stając przede mną. Zaczął muskać palcem mój nadgarstek i wierzch dłoni. Spojrzałem w dół, po czym uniosłen kącik ust. Chciałem sprawdzić, czy uda mi się go zawstydzić, ale nic na to nie wskazywało. Patrzyłem mu w oczy, oczekując, aż dokończy.
-Nie chcę jeszcze kończyć tego spotkania. Wpadniesz do mnie?- chłopak nie przestawał dotykać mojej dłoni, to było bardzo przyjemne.
-A nie stanie mi się nic złego?- zapytałem z przekąsem.
-Jeśli mamy podobne myśli to nie.- pociągnął mnie za rękę w stronę swojego bloku, po czym dość szybko do mieszkania. Kiedy tylko weszliśmy chłopak zapalił niewielką lampę w rogu salonu.
-Napijesz się czegoś? Woda, wino, whisky?- zapytał, wskazując na kanapę, gdzie zająłem miejsce.
-Whisky.- uśmiechnąłem się, na co Lee odwzajemnił gest tym samym. Byłem spokojny, ale w środku, krew buzowała w żyłach, sprawiając przyjemne uczucie ciepła. Cieszyłem się na takie potoczenie tej nocy. Jeśli by nie zaproponował takiego końca, zrobiłbym to ja. Dziś zbyt dużo działo się w mojej głowie, żeby to skończyć. Taemin wrócił z dzwiema szklankami trunku, siadając obok mnie. W tym świetle wyglądał tak magicznie i był jeszcze bardziej pociągający.
-Jak spędziłeś wczorajszy wieczór?-zapytałem, chcąc skupić się na czymś innym niż na myślach, bo było to ryzykowne. Jeszcze mogłoby wydarzyć się coś niekontrolowanego.
-Byłem u wujka i przegadaliśmy kilka godzin. I przyznam, że ty byłeś jednym z głównych tematów.- upił łyk alkoholu, a ja nie mogłem oderwać wzroku od jego ust. Były stworzone do całowania.
-Ja? A co dokładnie?
- Wujek chciał wiedzieć jaki jesteś i tak jakoś wyszło. Na pewno nic negatywnego.- jego dłoń wylądowała na moim kolanie, przez co od tamtego miejsca ku górze przeszły mnie ciarki. To było nie do opanowania. Nie potrafiłem tego zrobić. Zaczął kreślić palcem wokół wystających kości, a mnie rozrywało od środka.
-I jak ocenił mnie z twoich opowieści?- zrobiłem łyk whisky, żeby choć trochę ukoić moje rozbudzone ciało.
-Stwierdził, że jesteś facetem, który nie lubi czekać.-spojrzał na mnie spod przymróżonych powiek, będąc przy tym tak seksowny. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Ale na co?- zapytałem, chcąc dalej toczyć tę grę. Taeminowa dłoń powędrowała wzdłuż mojego uda, zatrzymując się na biodrze.
-Na przykład na to.- mruknął, wpijając się w moje usta. Momentalnie zacząłem odwzajemniać pocałunek, próbując zapanować nad wszystkim. Walczyliśmy chwilę o dominację, ale w pewnym momencie przerwałem tę przyjemność, patrząc na chłopaka z uśmiechem.
-Wiedz, że twój wujek to mądry człowiek.- wyznałem, na co chłopak usiadł okrakem na moich kolanach. Uśmiechnąłem się na jego zachwanie, poprawiając jego niesforne włosy.
-Naprawdę?- zapytał jakby nieswoim, niskim głosem.
-Tak. Choć pośpiech jest ryzykowny to lubię go, bo lubię ryzyko. A Ty? Jesteś pewny, że chcesz...
-Tak.- przerwał mi nagle, znów zaczepiając moje usta swoimi. Tym razem były to krótkie, pobudzające muśnięcia.- Byłem już w momencie, kiedy dowiedziałem się kim jesteś.- powiedział na jednym wdechu, ja dalej trzymałem dłoń w tych miękkich włosach, a druga powędrowała po plecach w dół, zatrzymując się w miejscu, który tak przykówał mój wzrok. Chłopak uśmiechnął się przelotnie na ten gest. A ja byłem w trochę innym świecie. Świecie tego chłopaka, który właśnie pozwolił sobie wsunąć język między idealne wargi. To uczucie było cudowne, wspaniale jest sobie przypomnieć jak to jest. Badaliśmy swoje buzie centymetr po centymetrze, sprawiając, że budziło się w nas uczucie nie do podrobienia samemu. Bo nic nie równa się z bliskoścsią drugiej osoby. Z każdą chwilką nasz pocałunek stawał się coraz zachłanniejszy. Nasze dłonie błądziły, szukając odpowiedniego miejsca na pieszczotę, która będzie jak najlepiej odczuwalna. Złapałem Taemina za tyłek, wstając z nim z kanapy. Był lekki niczym piórko, więc nie miałem z tym najmniejszych problemów. Chłopak ciasno owinął nogi wokół mojego pasa, wzdychając jednocześnie między pocałunkami. Poza salonem, w całym mieszkaniu było ciemno, przez co wchodząc do pokoju Lee uderzyłem się o framugę. Nie dbałem o nic. Rzuciłem jasnowłosego na łóżko, szukając obok niego lampki nocnej. Kiedy w końcu ją znalazłem, zapaliłem ją, po czym pozbyłem się swojej koszulki. Chciałem widzieć każdy szczegół podczas tego, co ma mieć miejsce. Jego twarz wykrzywioną w przyjemności i ciało wijące się pode mną, nie mogąc się opanować. Taemin obserwował uważnie każdy mój ruch, uśmiechając się delikatnie. Pochyliłem się nad nim, składając intensywny pocałunek na jego ustach, na co znów oplutł mnie nogami. Zbyt blisko mojego krocza. Przeszedł mnie dreszcz przyjemności, który był jak jedno ziarenko słodkiego granatu, które mam całe do spróbowania. Zsunąłem się niżej, delikatnie podwijając koszulkę chłopaka, żeby móc skosztować jego nieskazitelnej skóry. Taemin westchnął głośno na moją pieszczotę, co zachęciło mnie do dalszego działania. Zostawiałem za sobą wilgotne, nieraz różowe ślady. Co chwilę podsuwałem materiał coraz wyżej zdobywając nowe kawałki taeminowego ciała. Sprawiałem mu tym przjemność, a chłopak co jakiś czas to oznajmiał głośnymi westchnięciami. Kiedy dotarłem na samą górę, szybko uniosłem jasnowłosego i pozbyłem się zbędnego materiału. Przyciągnął mnie do pocałunku, starając się pokonać mój język. Nie pozwoliłem mu na to. Zająłem się pozbywaniem spodni, które były bardzo obcisłe. Celowo zachaczałem o wypukłe miejsce, dzięki czemu do moich uszu dochodziła piękna melodia przyjemności. Wręcz zerwałem z niego dolną część garderoby, zostawiając Lee w samych bokserkach. Moja dłoń znów zawędrowała do tego czułego miejsca. Uśmiechnąłem się na widok reakcji chłopaka. Podniósł się na łokciach, po czym wstał i popchnął mnie, tak abym się położył. Znalazł się nade mną, po czym dobrał się do mojej szyji. Czułem, jak robi mi w tamtym miejscu malinkę, na co wsunąłem palce w białe włosy, delikatniebje szarpiąc. Pozwoliłem przejąc mu kontrolę i wcale tego nie żałowałem. Jego usta sunące po mojej skórze sprawiały, że odlatywałem do innego świata. Erotycznego, pełnego przyjemności i namiętności. Wariacji a jednocześnie spokoju. Jakby gorącej czerwieni i chłodnego błękitu, który nadejdzie po wszystkim. Taemin był czymś niespodziewanym, a jednocześnie oczekiwanym. Chciałem czegoś takiego i nadeszło, podarowując mi nowe chwile. Jak śnieg w zimie, na który czekamy, a on i tak przychodzi niespodziewanie. Tylko, że w przeciwieństwie do niego Taemin był gorący. W pewnym momencie stało się coś, na co nie byłem gotowy, co zaowocowało moim jękiem. Poczułem wargi chłopaka oplatające moją męskość. Tak oddałem się przyjemności, którą mi sprawiał, że nie kontrolowałem tego, co się dzieje. Lee spojrzał na mnie z dołu, a ja zacisnąłem palce na prześcieradle, starając się zbytnio nie chałasować. Swoim językiem czynił cuda, sprawiając, że miałem ochotę krzyczeć. Jednak kiedy poczułem jak sunie zębami po całej mojej długości, myślałem, że oszaleję, wydzierając się na cały dom. Przygryzłem dolną wargę do krwi, przez co metaliczny smak rozszedł się po mojej buzi. Taemin co chwilę przyspieszał swoje ruchy, a mi niewiele brakowało do spęłnienia, jednak chłopak nic sobie z tego nie robił. Doprowdził mnie do stanu, którego dawno nikt mi nie podarował i to w profesjonalny sposób. Uśmiech zadowolenia zagościł na mojej twarzy. Szybko się podniosłem i znów ułożyłem Taemina pod sobą. Pamiętałem, że to jego pierwszy raz w tej roli. Pocałowałem go z wdzięcznością, przeczesując jego włosy. Spojrzałem pytająco w ciemne oczy, na co chłopak skinął głową w stronę szuflady. Wyciągnąłem lubrykant, po czym jak najlepiej przygotowałem chłopaka to jego roli. Kiedy w końcu w niego wszedłem, Lee wykrzywił się lekko, a ja dałem mu chwilę. Całowałem go delikatnie, gładząc jego biodro. Oplutł ręce wokół mojej szyji, tym samym pozwalając działać. Zacząłem się powoli poruszać, szukając odpowiedniego rytmu dla naszej dwójki. Słyszałem każdy najcichszy jęk z ust chłopaka. Czułem się wspaniale, móc być z nim w takiej sytuacji. Poruszałem się w równym tempie z biodrami chłopaka, które wychodziły mi naprzeciw.
-Kochaj się ze mną mocno...- jęknął wprost do mojego ucha, po czym odciągnął za włosy moją twarz od swojej szyji. Patrzyłem w ciemne tęczówki wypełnione odczuwanym uczuciem. Zacząłem spełniać życzenie chłopaka, przyspieszając tempo. Szukałem tego wyjątkowego miejsca i w końcu udało mi się znaleźć. Pokój wypełniały nasze jęki mieszające się z krzykami. Nie obchodziło nas nic. Sąsiedzi, pora, to były sprawy w tej chwili nieistotne. Teraz liczyliśmy się my i to w jakim stanie się znajdujemy. Taemin pode mną wyglądał cudownie. Kropelki potu pojawiły się na jego nieskazitelnym czole, a oczy były mocno zaciśnięte. Usta rozchylone, czułem jego oddech na swojej twarzy, a piekące ślady na plecach. Najbardziej, kiedy doprowadziłem nas na skraj wytrzymałości. Tae doszedł z moim imieniem na ustach, a ja kilka sekund po nim. Spełnienie. Wyszedłem powoli z chłopaka, opadając na łóżko tuż przy nim. Moje serce biło, jak szalone, a nasze oddechy nie chciały się uspokoić. Przewróciłem się na bok, podierając głowę na ręce. Drugą zacząłem sunąć po głowie chłopaka, bawiąc się jego włosami. Wpatrywałem się w niego z delikatnym uśmiechem, a on we mnie. To była taka magiczna chwila. Dla mnie mogłaby trwać wiecznie.
-Wiesz co?- westchnąłem, przylegając ustami do skroni chłopaka. Mruknął tylko abym kontynuował.
-Jesteś jak narkotyk. Jeden raz sprawił, że się uzależniłem. Od ciebie, twojego ciała, zapachu, głosu...
-Hmm, wspaniale.- uśmiechnął się zadowolony.-Bo ja jako ten narkotyk, muszę mieć osobę uzależnioną.
-I na odwrót.-wtrąciłem z uśmiechem, całując chłopaka w czoło.
-Jak się spisałem, jako nowicjusz?- usłyszałem po chwili, kiedy tylko przymknąłem powieki.
-Byłeś cudowny, ale jeszcze musimy poćwiczyć... Bo, że tak powiem, praktyka czyni mistrza.
Nasze śmiechy wypęłniły taeminowy pokój. Czułem się tak dobrze w tym momencie. Wszystko zaczynało się od nowa. Z nową osobą przy boku, której za jakiś czas wyznam szczerą i głęboką miłość. Byłem tego pewny, bo to chłopak, który już teraz jest dla mnie idealny.
Przykryłem nas ciękim materiałem, pozwalając przytulić się Taeminowi. Przyszedł czas na sen, który przyniesie zupełnie nowe jutro.

Praktyka czyni mistrzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz