Poprawiłem małemu czapkę, naciągając ją na uszy. Pierwsze tygodnie jesieni dawały się we znaki a malec nie mógł się przeziębić. Sammy - bo tak miał na imię - uśmiechnął się szeroko, ukazując luki między zębami. Odwzajemniłem uśmiech i patrzyłem jak chłopiec podbiega do reszty dzieciaków bawiących się na placu zabaw. Spojrzałem na Harry'ego który huśtał Cope. Zrobiło mi się miło na myśl o chwilach spędzonych razem z Loczkiem, na opiece nad maluchami.
Dzisiaj mija mój ostatni dzień tutaj - dokładnie miesiąc temu zacząłem przychodzić do domu dziecka żeby, em, odpracować, moje problemy w szkole. Poczułem ukłucie w sercu, kiedy zdałem sobie sprawę, że będę musiał powiedzieć to Harry'emu. Uroczy i zawsze uśmiechnięty. Wnosił radość do życia tych dzieciaków. Polubiłem tego gościa, aż za bardzo. Nie kryłem się z tym że jestem gejem, a Harry najwyraźniej też "lubił" chłopaków. Te wszystkie nie winne całusy w policzek...
Moje rozmyślania przerwały dzieciaki kłócące się o wolną huśtawkę.
- Ej no po kolei - powiedziałem spokojnym głosem i rozdzieliłem maluchy które zaczęły się popychać. - Już dobrze. zaraz to rozwiążemy - dodałem, patrząc na Harrego z wzrokiem proszącym o pomoc. Ku mojemu zaskoczeniu uratowała nas Cope. - Ja zejdę - powiedziała nieśmiale, i zsunęła się z huśtawki. Podbiegła do mnie i przytuliła się. Lekko zdziwiony, kucnąłem i też objąłem jej drobne ciałko.
- Chyba Cię polubiła - usłyszałem Harry'ego. Podniosłem wzrok i zobaczyłem jego uradowaną twarz.
- Gdyby nie Ty, pewnie nie przepadała by za mną. Miesiąc temu nie znosiłem dzieci, i pewnie dalej by tak było.
- Jesteś niesamowity Lou. Od razu wiedziałem że wcale nie jesteś niegrzecznym chłopcem i że masz rękę do dzieci. - Zaśmiałem się słysząc te słowa.
- Z pewnością jesteś pierwszą osobą która mnie zna i tak uważa - Harry zaśmiał się cicho i dodał:
- Może skoczymy z nimi na kakałko?
- Chętnie. Ale pozwól że tym razem ja zapłacę - dotychczas robił to Loczek. Nigdy nie przejmował się pieniędzmi jeśli chodziło o te maluchy, Kochał je.
- No więc kto chce kakałko? - zapytał, na co dzieci dotychczas pochłonięte zabawą, całkiem o niej zapomniały i rzuciły się do Harry'ego, Niektóre zaczęły skakać i klaskać czy krzyczeć, wyrażając jednoznaczną odpowiedź. To niesamowite, że tak bardzo potrafiła ich uszczęśliwić taka drobnostka, jak kubek ciepłego kakao.
Przeliczyłem szybko dzieci, których było 15, w różnym wieku, między 4 a 8 lat. Szybciutko ustawiły się w parach, bez jakiś większych sprzeczek. Harry stanął obok mnie, przypatrując się grupie. Czułem jak nasze ramiona się stykają, a za chwilę jak Harry ściska moją dłoń. Chciałem spleść nasze palce, ale pewnie nie powinienem przy maluchach..
Ruszyliśmy do pobliskiej kawiarenki. Droga nie była nie długa. Szliśmy obok siebie spoglądając na podopiecznych i gawędząc o mało ważnych rzeczach. Gdy przekroczyłem próg lokalu, od razu uderzył mnie niesamowity zapach. Czuć było różne słodkości i przyjemny zapach świeżo mielonej kawy. Dzieci podeszły do małych, kolorowych stolików w rogu pomieszczenia, przeznaczonych specjalnie dla takich malców. Usiedliśmy z Harrym niedaleko, żeby mieć na nie oko.
- Co dla pana? - zapytał z uśmiechem, ukazując swoje śliczne dołeczki.
Wziąłem od chłopaka menu i zacząłem przeglądać. Wszystko brzmiało tak smacznie, że nie potrafiłem się zdecydować.
Czułem na sobie spojrzenie chłopaka. Kiedy podniosłem głowę z nad karty, chłopak odwrócił wzrok, ale nie powstrzymał uśmiechu. Odwzajemniłem gest i podsunąłem mu menu.
CZYTASZ
One shots ♥ Larry Stylinson ♥ PL
FanfictionOne shoty, czyli któtkie opowiadania z Larrym :) Miłego czytania xx Madziaa