W piątek znów jak gdyby nigdy nic wstaję o siódmej. Godzinę i czterdzieści minut później niż zawsze.
Zjadam na śniadanie miskę musli z jogurtem truskawkowym. Miskę wstawiam do zlewu, a później wstępuję do swojego pokoju, żeby zgarnąć z niego ubrania. Myję twarz i zęby. Ubieram się w dżinsowe rurki z dziurami, u których zawijam nogawki za kostki, pierwszy lepszy biały T-shirt i zasuwaną szarą bluzę. Zaplatam włosy we francuza i pozwalam mu opaść na lewe ramię. Wysmarowuję buzię fluidem, żeby z zakryć siniaka, który z każdym dniem staje się mniejszy i bledszy. Maluję równe kreski na górnych powiekach i tuszuję rzęsy. Wysuwam kosmyki włosów z warkocza i opuszczam wzdłuż twarzy, żeby jeszcze lepiej zakamuflować siniaka. Mam jeszcze kilka chwil, zanim będę musiała wyjść z domu.-Trochę tu bez niego smutno. -mówi Alvin, kiedy wchodzę do kuchni, gdzie siedzi i pije kawę.
Kiwam powoli głową, sięgając do szafki ze słodyczami. Biorę z niej zbożowego batona.
-Załatwię ci drugiego, jeśli chcesz. -wypala mój brat.
-Co? Czy ty się słyszysz? -wlepiam w niego swój wściekły wzrok.
-Dobra, to nie. -unosi ręce w obronnym geście.
-Jesteś głupi. -warczę do niego.
Wymijam go i idę do przedpokoju, gdzie wrzucam do plecaka batona i zakładam lekko sfatygowane białe podróbki Converse'ów z bazaru. To zdecydowanie najwygodniejsze buty, jakie posiadam. Nie myślę o tym, że na pewno zmarzną mi stopy. Narzucam na siebie parkę i zakładam plecak na jedna ramię. Wychodzę, ostatni raz przeglądając się w lustrze.
Idę do szkoły. Domyślam się, że ktokolwiek mógł widzieć mój popis po wypadku, ale od poniedziałku nie powstała żadna plotka na ten temat.
Siedzę już w sali matematycznej, na trzeciej ławce w rzędzie od ściany, gdzie zaraz ma się odbyć lekcja.
Jestem świadoma, że niedaleko mnie siedzi Ivy Clark i pokazuje na mnie palcem, tłumacząc coś koleżankom. Nie mam ochoty zawracać sobie tym głowy.
Wyciągam telefon, który jest moim starym telefonem, którego używałam zanim kupiłam tamten, z kieszeni rurek i słuchawki z plecaka. Wkładam słuchawki w uszy i puszczam piosenkę. Cicho nucę pod nosem Teenage Dirtbag, ale później do sali wchodzi nauczycielka. Owijam słuchawki wokół telefonu i szybko wkładam telefon do kieszeni spodni.-Witam wszystkich w ten piękny piątek!
Nikt jej nie odpowiada. Patrzy na nas surowym wzrokiem.
Wtedy do sali wpada zdyszany Austin.-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, pani Anno.
-Siadaj na swoje miejsce, Austin. -karci go wzrokiem.
Idzie w moją stronę i po chwili już siedzi obok mnie.
-Jak się trzymasz? -pyta, kiedy spoglądam na niego ukradkiem.
Wzruszam ramionami.
-Okropnie chce mi się spać. -odpowiadam krótko.
Kiwa głową i pociera pocieszająco moje ramię.
Kiwam głową na znak, że doceniam to, że próbuje mnie pocieszyć.
Pani Anna Vorsey. zaczyna prowadzić matmę.-Jedziesz do Deal? -zagaduje.
Kiwam zrezygnowana głową.
-Niestety. -mówię i zajmuję się rozwiązywaniem zadania. Nienawidzę algebry.
-Wyszło ci cztery igrek do drugiej dodać dwadzieścia trzy iks do piątej? -zagaduje znowu.
-Nie. Mam jakiś inny wynik z kosmosu. -fukam zła na siebie, bo wyszło mi cztery igrek do drugiej dodać dwadzieścia trzy iks do dziesiątej. -Nie umiem tego.
CZYTASZ
Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||
Fiksi PenggemarMam na imię Felicia, ale w szkole jestem znana jako Julia. Lubię spędzać piątkowe wieczory, obserwując ludzi w jednym z miejskich klubów i pić przy tym wodę gazowaną. Lubię czytać i spacerować ze swoim psem. Odliczam dni do zakończenia roku szkolneg...