Godzina 1.
Przemierzając ulice Nowego Jorku wywróciłam do góry nogami trzy popularne kliniki i kilka prywatnych gabinetów. Jako że wylądowałam na obrzeżach miasta, zmuszona byłam jechać całą metropolię wszerz, zjeżdżając do różnych odnóg i szukając.
Nie mogłam do Niego zadzwonić. Domyślałam się, że wytwórnia mocno przesadziła, opisując mi Jego stan, ale zapewne nie byłby w stanie teraz rozmawiać.
Godzina 2.
Z ciężkim sercem dojechałam do centrum Manhattanu. Postanowiłam zrobić krótki postój.
Kiedy byłam tu z dziewczynami, chodziłyśmy do Central Parku i zawsze siadałyśmy w tym samym miejscu. Kupiłam długiego, kręconego loda w wafelku i zwaliłam się na ławkę, aż skrzypnęła pod moim ciężarem. Zwyczajowo przyglądałam się otaczającym mnie ludziom. Nic ciekawego. Nudne, szablonowe postaci. I...
I lekarz.
- ...postrzelony po koncercie. - opowiadał jakiejś kobiecie.
Nadstawiłam uszu. Stał tuż za mną. Wyłapywałam strzępki zdań.
- ...Okradziony... Lider... Po koncercie... Ciężko ranny...
Rzuciłam wafelek do kosza, wstałam, przeskoczyłam ławkę i ruszyłam w stronę mężczyzny - wysokiego, szczupłego, pod pięćdziesiątkę.
- Witam. - przerwałam pogawędkę z pielęgniarką. Na krótką, białą sukieneczkę, ledwo zasłaniającą jej skąpe wdzięki, narzuciła delikatny szal, a pełne usta pociągnęła czerwoną jak krew szminką. Od razu naszła mnie ochota przyłożyć w tę okrągłą buźkę. - Przepraszam, że przerywam. W jakim szpitalu pan pracuje?
- W Mount Sinai Hospital - powtórzyłam szeptem nazwę. - Na rogu 100th Street i Piątej Alei. Dlaczego pani pyta?
- Szukam męża. - skłamałam gładko. No, może nie skłamałam, ale nie dodałam: ,,przyszłego".
- Nie wie pani, w jakim szpitalu leży pani mąż? - spytał, zdziwiony.
- Długa historia. - zbyłam go szybko. - Może mnie pan tam zabrać i pomóc go znaleźć?
- Jakie jest nazwisko męża?
Zawahałam się. Albo ujdę za natrętną fankę, albo uzna, że żartuję. A z resztą, co mam do stracenia? W najgorszym razie po prostu sama Go tam znajdę.
- Kim.
Zamrugał, zaskoczony.
Świetnie. Nie rozpoznał mnie? Ej, doktorku! To ja! Słynna podróżniczka i reporterka! Pisarka i choreografka!
- Przepraszam, nie znam nikogo o takim nazwisku.
Godzina 3.
Jechałam w stronę szpitala klinicznego Mount Sinai, zawiedziona.
Skłamał.
Spojrzał mi prosto w oczy i skłamał. To widać. Kłamcy patrzą w oczy, żeby sprawdzić reakcję danej osoby.
Zaciskałam palce na kolanach, aż zbielały mi kostki. Taksówkarz nerwowo spoglądał na mnie w lusterku.
- Dobrze się pani czuje?
- Niech. Pan. Jedzie. Szybciej.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu.
Rzuciłam mu banknot, wyskoczyłam z samochodu i pognałam do środka. Przeskakując po dwa stopnie wpadłam z hukiem do kliniki i wylądowałam przed zdumioną pielęgniarką w recepcji.
Przecisnęłam się do niej przez grupę ludzi i rzuciłam do jej okienka.
- Szukam męża! - ogłosiłam, zdyszana. Kilka osób zachichotało.
- Nazwisko. - bąknęła kobieta.
- Kim!
- Emm... Joonmyun? - wydukała, kalecząc wymowę. Zgromiłam ją spojrzeniem.
- Gdzie. On. Jest. - syknęłam przez zęby.
- W... w... Wwww... - zatkało ją. Po chwili jakby ocknęła się i otrząsnęła. - Przepraszam. Pani Menet?
- TAK. Czy on tu jest?
- Tak, tak. Tak. Oczywiście. Sekundkę. - wystukała na telefonie stacjonarnym numer. Zniecierpliwiona wystukiwałam rytm paznokciami na blacie, a ona rozmawiała z kimś po cichu. Za moimi plecami zapadła wyczekująca cisza.
Po krótkim telefonie zwróciła się do mnie z uśmiechem szaleńca. Chwilę później na korytarzu pojawił się lekarz.
- Pani Menet...
- To ja.
Podszedł do mnie nerwowym krokiem.
- Strasznie mi przykro, ale...
- Tak? - serce zabiło mi szybciej.
- On... On...
- Jest cały? Żyje?! - nikt już nie zwracał na mnie uwagi. Wszyscy zajęli się skubaniem rąbków koszul lub obgryzaniem paznokci.
- Żyje, oczywiście, że tak! Tylko... On... Jakby to powiedzieć... Rano, gdy u niego byłem, zemdlał. A teraz zniknął.
CZYTASZ
Odcienie
FanfictionWreszcie znalazły swój raj. Mają pracę. Dom. Chłopaków. Siebie nawzajem. Problemy zniknęły. Ale pojawią się kolejne... SM i YG uprzykrzają życie Wiktorii, Karolina chce lecieć do Stanów by podpisać kontrakt, a Sara zabiera się za pisanie i redagowa...