Rozdział XI - Gonitwa

69 10 2
                                    

/UWAGA. W tym rozdziale jednorazowo pojawią się perspektywy innych postaci, niż Vicki/

Godzina 7.

Zbliżał się wieczór, a po zaginionym ani widu, ani słychu. Szukałam go w okolicy razem z personelem szpitala. Po dwóch godzinach poddaliśmy się i wezwaliśmy policję. 

Godzina 8.

Dostałam sms'a od Kary!

Są w Nowym Jorku.

Godzina 9.

Pożyczyłam samochód jednego z lekarzy. Wysłałam do dziewczyn wiadomość, że ze względu na odległość, spotykamy się w centrum Rockefeller. 

Gdy dojechałam na miejsce, poza tłumem, spacerującym po ulicy, nie odnalazłam nikogo.

Wystawiły mnie? Oszukały? Gdzież one są? Przecież miały tu być!

Odczekałam jakiś czas, ale stwierdziłam, że nie ma sensu sterczenie tutaj. Odpaliłam samochód i zawróciłam.

Godzina 12.

A potem trzy godziny tłukłam się po tak naprawdę obcym mieście, nieznanym mi i okrutnym.

Przerażona skręcałam w, jak mi się wydawało, znane mi nazwy ulic, szukałam punktów orientacyjnych i jakichkolwiek wskazówek, że znalazłam się obok kliniki bądź hotelu. Nic z tego. Ponadto rozładował mi się telefon.

Świetnie. Byłam nie wiadomo gdzie, z wyłączoną komórką, pożyczonym samochodem i plecakiem wypełnionym kasą i słodyczami. Lepiej być po prostu nie mogło.

Godzina X, /Caroline POV/

Obgryzałam ze zdenerwowania paznokcie. Od ostatniej wiadomości Wiktorii, ,,Gdzie jesteście?" nic do nich nie wysłała. Zaraz jej się rozładuje telefon. Sara usiadła pod ścianą budynku, pod którym stały, i rozpłakała się, wyczerpana. 

- Eonnie... - jęknęła. - Co my zrobimy?

- Nie wiem... Ale chyba się zgubiłyśmy...

Szum ulicy zagłuszyło wycie Maknaeniątka.

- Kara, Kara, Kara...!!! - krzyczała.

- Cicho być!!! - wydarłam się. - Muszę pomyśleć.

Rozejrzałam się i poza ruchliwym, wieczornym gwarem ulicy... Nie, to nie ma sensu.

- Doktor mówi, że nie wróciła po umówionym czasie do kliniki. - zastanawiałam się głośno. - Pewnie rozładowała się jej komórka... Mogła się zgubić, jak my...

- Czyli teraz jesteśmy we czwórkę zagubionymi uciekinierami? - chlipnęła młoda.

- Wstawaj. - kazałam jej. - Jedziemy.

- Niby gdzie?!

/Vicki POV/

Wrzuciłam monety do automatu i wykręciłam numer Karoliny. Włączyła się sekretarka.

Paliwo mi się kończyło. Wylądowałam na jakiejś większej ulicy, prawdopodobnie blisko Central Parku. Sara i Joon też nie odbierali. Zostało mi włóczyć się po okolicy, pytając o nich. Niestety nikt nikogo nie widział, nic nie wie i jest nietutejszy. Jakbym była jakaś groźna, czy coś.

Mogłam podejść do pierwszego lepszego radiowozu, ale oni postawiliby cały stan na nogi. Na razie chciałam poszukać ich sama.

/Sara POV/

Udało nam się trafić w okolice Rockefeller Center. Wysiadłyśmy z taksówki, kazałyśmy mężczyźnie czekać i sprintem rzuciłyśmy się wzdłuż ulicy, pytając o zaginioną przyjaciółkę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 09, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

OdcienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz