Gdy szli panowało niezręczne milczenie. Loki nerwowo zginał i prostował palce wolnej ręki, a Camile obserwowała witryny sklepowe. - Podobac ci się w Nowym Jorku? - zagadneła go. - Sympatycznie, tylko mogłoby być mniej pięknych dziewczyn wpadających pod auta. Puścił do niej oko. - Nie jestem ładna. Zaprzeczyła. - Od co. Przeciętna pani archeolog, nie mająca czasu by zrobić zakupy ubraniowe. Ba, sporzywcze robię przez internet. Popatrzyła smutno na chodnik przed nią. - Aż tak zajęta jesteś? - Yhym. Często wyjedżam. Mimo wszystko lubię to. Posłała mu lekki uśmiech. - A ty czym się zajmujesz? Pracujesz gdzieś? Camile w głowoe odchaczyła jedno pytanie. - Żadko. Jestem takim wolnym strzelcem. No prawie wolnym. Odgarnął włosy z oczu. Camile bardzo podobał się w sposób w jaki opadały i musiała gryźć się w język, by nie powstrzymać blondyna przed odgarnięciem ich. To nie był jej typ mężczyzy, ale miał w sobie to coś co czyniło go atrakcyjnym. Z rozmyślań wyrwał ją głos blondyna - To chyba tutaj? Wskazał palcem na szyld z talerzem spaghetti. - Tak. Wchodzimy? - Nie ma na co czekać. Odpowiedział i otowrzył jej drzwi.
***
Loki czuł ucisk w żołądku. I to wcale nie z powodu głodu. Miał ograniczony czas. Jego pobyt niedługo się skończy, ma przecież zadania do wykonania w Asgardzie. - Muszę się postarać. Pomyślał Loki i spojrzał na Camile idącą przed nim do stolika. Marzył o niej od kąt przejął ciało tego śmiertelnika i spojrzał jej w oczy. Chciał by była z nim zawsze. Nigdy nie podejrzewał się że będzie tak myślał o dziewczynie. No cóż, kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
***
Usiedli przy stoliku. - Na co masz ochotę? Spytała biorąc od kelnera menu. - Hm... Mruknął Loki. Żadna z nazw nic mu nie mówiła. - A ty? Spytał. - Dużą porcję spaghetti z klopsikami. Jestem porządnie głodna. Uśmiechnęła się szeroko. - To ja również. Odpowiedział Loki. W restaguracji było dużo ludzi, grała spokojna muzyka. Loki spojrzał na świecę na stole. Potem powoli podniósł głowę i znów spojrzał na nią. Ich spojrzenia się spotkały, posłali sobie przeciągłe spojrzenia. Camile postanowiła dowiedzieć się więcej o swoim wybawcy. - Kiedy wyjedżasz? - Niedługo. Mam kilka spraw do załatwienia. - Oh... Camile posmutniała. - Coś nie tak? Zmartwił się. - Po prostu chciałam zaprosić cię na wystawę mojego odkrycia do muzeum. - Kiedy? Dociekał. - Za dwa dni. - Hm... To mogę jeszcze zostać. Uśmiechnął się. Camile wyraźnie poprawił się nastrój.
---------------------------------
Niedługo pojawi się dalsza część kolacji ;) Pracuję nad swoją systematycznością. Miłego wieczoru.