Rozdział XXV

271 28 0
                                    

Bez zastanowienia wstałam i wybiegłam z domu. Panika ogarnęła mój umysł. Biegłam przed siebie chcą poukładać myśli, gdy nagle pod moją nogą nie znalazł się żaden grunt. Ciężar ciała automatycznie został przeniesiony na tą stronę, powodując spadnięcie ze zbocza. Nie było ono jakieś duże, ale mino wszystko upadek bolał. Podnosząc się powoli rozejrzałam się po okolicy. Nigdy nie byłam w tej części lasu. Wydawała mi się ona tajemnicza. Nie zważając zbytnio udałam się przed siebie. Mój mózg nie działam sprawie wiedząc, że powinnam zawrócić dalej pchał mnie na przód. Wokół mnie znajdowały się duże liściaste drzewa. Zwisały z nich jasno zielone liany. Szłam ścieżką, z której wyrastały pienie drzew, przez co potykałam się co jakiś czas. Dróżka robiła się coraz węższa. Z jej boków zaczęły wyrasta bójne krzaki, na których znajdowały się wszelakie owoce. Błyszczały różnymi kolorami, zachęcając obserwatora do ich skosztowania. Nie bójcie się, nie jestem aż taka głupia żeby zjeść nieznane mi owoce. Podażałam dalej ścieżką, przedzierając się przez zarośla. Byłam już trochę brudna, ale nie zwracałam na to uwagi. W moim polu widzenia pojawił się dziwny obiekt. Nie mogłam dostrzec go z daleka. Postanowiłam więc podejść bliżej. Z każdym krokiem widziałem go coraz lepiej, aż w końcu moje oczy rozpoznały to. Była to mała drewniana chatka nad jeziorem, a raczej na jeziorze. Na środku wody, znajdował się mały domek, do którego prowadził most. Wyglądał na dosyć stabilny. Rozejrzałam się do okoła. Przy jeziorze był duży sad z warzywami. Chyba ktoś tu mieszka. Ciekawość przejęła górę nad rozsądkiem. Zmierzyłam w stronę mostu. Stawiała powoli kroki. Nie zanosiło się żeby most się zawalił, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Stałam pod drzwiami, na których widniał napis:
~□|□>○□●•|°●\|°●|○°□□°|□●°|●°□|○~
Niezbyt to zrozumiałam, ale i tak nie powstrzymało mnie to do zajrzenia do środka. Chwyciłam za klamkę, która nacisnąłem w dół. Rozniósł się głucho dźwięk skrzypiacych drzwi. Troszkę przestraszona zajrzałam do środka. W pokoju znajdowało się łóżko, jakaś prymitywna kuchenka i biurko. No oczywiście wszystko wykonane było z drewna. Weszłam dalej i zaczęłam dogłębnie analizować sale, kiedy poczułam na moim ramieniu dotyk.

##Perspektywa Pita##
- To czym ty w ogóle jesteś?
- Jestem Śmiercią. Pilnuje Piekła, zabijam demony i zabieram ludzi na tamtym stronę.
Dziewczyna spojrzała na mnie po czym wpadła w panikę. Jej twarz zrobiła się blad, a zierenice pomniejszyły się. Pośpiesznie wstała z kanapy i wybiegła przez taras. Zanim się obejrzałem już jej nie było. Spojrzałem się na zdziwiony, a zarazem przerażone twarze znajomych. Bez dłuższego zastanowienia wybiegłem z domu. Gwizdnąłem za Tris, która posłusznie pobiegła za mną. Kazałem jej szukać Luny. Zwierzę wykonało moje polecenie. Zaczęło szukać tropu. Podażyłem za nim...

Miłość DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz