Rozdział 1

4.8K 263 18
                                    

               Rozglądałem się dookoła z ciekawością, lecz z każdą chwilą coraz mniejszą. Od miesiąca ekscytowałem się przeprowadzką. Nowe miejsce, nowi ludzie, czysta karta. Nikt nie wie o twojej przeszłości, wszystko zaczynasz od nowa. Jednak spodziewałem się czegoś nieco innego. Zwyczajne domki z średnio zadbanymi podwórkami, starsi ludzie spoglądający na mnie z podejrzliwością i wrogością. Zdaje się, że niewiele było tu młodych osób. Naprawdę spore wrażenie robił jedynie dom, a raczej rezydencja stojąca na wzgórzu, otoczona metalowym ogrodzeniem oraz ozdobnymi krzewami, ograniczającymi widoczność ciekawskich gapiów. Ostatnią nadzieję pokładałem w moim nowym domu i sąsiadach.

Odetchnąłem z ulgą. Jednopiętrowy domek z poddaszem oraz sporych rozmiarów podwórkiem. Białe ściany, czarny dach, dookoła zielona trawa oraz płot z ciemnego drewna ogradzający całą posesję. Wyglądało to dość zwyczajnie, jak wszystko tutaj.

- Jesteśmy na miejscu. Chcesz, żebym weszła czy...?

- Nie.

Nie będę cię dłużej torturować swoją obecnością. Zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nie jesteś zachwycona tym, że musiałaś mnie zawieś do nowego domu, bo nie miałem innego dojazdu. Najchętniej byś już wróciła do tego swojego kochanka.

- Wejdę na chwilę. Zobaczę jak teraz będziesz mieszkał.

Wyszliśmy z samochodu, który zaparkowała przed bramą. Skierowała się w stronę drzwi, a ja zająłem się wyciąganiem walizek i kartonów z bagażnika. Musiałem je zabrać na raty, bo sam nie dałbym rady przytargać wszystkiego za jednym razem pod drzwi mieszkania. W tym czasie matka już oglądała kolejne pokoje. Czekałem na nią na parterze rozglądając się dookoła. Mieszkanie było już urządzone, nic tylko mieszkać.

- Ładnie urządzone.

- Dziękuję. Napijesz się czegoś?- Zaproponowałem z grzeczności.

- Kawę rozpuszczalną, jeśli nie byłby to problem.

- Usiądź w jadalni. Zaraz przyniosę.

Zaparzyłem dwie kawy i odłożyłam je na stole, przy którym czekała na mnie mama. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Sztuczna atmosfera. Dlaczego ona na siłę usiłowała się do mnie zbliżyć, naprawić to wszystko? Nie rozumiała, że już trochę za późno? Postępowała jak postępowała i teraz ma to, czego chciała. A może stwierdziła, że taki efekt jej się nie podoba i próbuję naprawić to, co zepsuła? Nie ważne jaki miała w tym cel, ja nie zamierzałem zmieniać relacji jakie miałem z matką.

- Hajime, ja naprawdę...

- Przestań.- Powiedziałem nie chcąc z nią na ten temat rozmawiać.

Zamilkła z udawaną skruchą. Nie złamie mnie tą miną. Dokończyliśmy pić kawę i odprowadziłem ją do samochodu.

- Jak byś potrzebował czegokolwiek, to dzwoń.- Odezwała się przyjaźnie.

- Jasne.

Wsiadała do środka, odpaliła silnik i odjechała. Przez chwilę patrzyłem na niewielką chmurę kurzu jaką za sobą zostawiła. Zamknąłem za sobą furtkę i wróciłem do domu. Czas rozpakować walizki, pomyślałem patrząc na stojący w holu bagaż. Po kolei wnosiłem każdy z kartonów do odpowiedniego pokoju i opróżniałem jego zawartość.

Wieczorem spocząłem na kanapie, wykończony tym całym rozpakowywaniem. Zajęło mi to więcej czasu niż się spodziewałem, a i tak zostały mi jeszcze trzy duże kartony. Zostawię je sobie na jutro, przynajmniej nie będę się nudził. Wszedłem do kuchni utrzymanej w brązowo-beżowej kolorystyce. Przyszykowałem sobie skromną kolacje z produktów przywiezionych ze sobą. Poza nimi w lodówce nie było nic. Pustka.

RównonocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz