Rozdział 3

241 11 0
                                    

- Znowu to samo! Cudownie, Nemu! Czy ty nie możesz trzymać się wyznaczonej ścieżki ten jeden, jedyny raz?! Tylko po co?! Lepiej wymyślać jakieś idiotyczne skróty i łazić po górach jak ostatnia kretynka!- warczała na siebie, przeszukując czujnym wzrokiem nieznaną okolicę. ZNOWU się zgubiła.
Zimny wiatr szarpał jej różowymi włosami we wszystkie strony i ciągnął szalik do tyłu, jakby próbując ją udusić. Lekko poluzowała węzeł i założyła ręce za głowę.
Nagle mocniejszy podmuch zerwał jej szalik i poniusł hen, daleko. Spanikowana, rzuciła się w pogoń, próbując odzyskać pamiątke. Kiedy w końcu chwyciła szalik, grunt pod nią zadygotał.
-To są chyba jakieś jaja!- jęknęła i wraz z skalnym podłożem runeła w dół.

Mira uniosła głowę i gestem uciszyła pozostałych. Tajemniczy rumor ustał równie nagle, jak się pojawił. Nasłuchiwała przez chwile, ale w końcu wzruszyła ramionami i wznowiła wędrówkę.
- Jak myślicie, co to było?- zagadnęła Cana, zakładając z ucho kosmyk włosów.
- Mam nadzieje, że żaden potwór.- Lisanna wzdrygnęła się, wyobrażając sobie ogromną bestie, szalejącą w górach.
- Cokolwiek to było jest męskie.- podsumował Elfman poganiając siostre i przyjaciółkę.- Oi, Mira-nee-san! Może powinniśmy to sprawdzić?!
- Nie widze takiej potrzeby.- białowłosa uśmiechnęła się wesoło, przyśpieszając kroku.- Lepiej się pośpieszmy.

-Itai!- jęknęła Nemu, wygrzebując się z pod gruzów. Jakim cudem ją przysypały? Nie miała najmniejszego pojęcia. Wiedziała tylko, że strasznie ją wszystko boli.
Miejscem, do którego spadła okazał się długi wąski tunel, zdecydowanie wykuty ludzkimi rękoma, lub jakiegoś rodzaju magią. Światło, wpadające z góry, nie rozpędzało do końca mroku, więc aby przyjrzeć się ścianom rozpaliła na dłoni mały płomyk. Chociaż była Księżycowym Smoczym Zabójcą, długo mieszkała z Natsu i, chcąc nie chcąc nauczyła się troche magii ognia.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że kamienne mury jaskini pokrywają jakieś runy, które potrafiła rozszyfrować. Ale przecież nie znała starożytnych języków. Przyklękła na podłodze i wyjęła z plecaka notes i pióro. Rozkładając zeszyt na ziemi i przyciskając go kolanem, zaczęła prawą ręką przerysowywać znaki, lewą oświetlając ściane.
Nagle drgnęła gwałtownie i uniosła głowę. Nic jednak nie dostrzegła. Marszcząc brwi, pociągnęła kilka razy nosem. Nic. A mogłaby przysiąc, że coś słyszała.
- Odbija ci, dziewczyno.- mruknęła, wracając do wcześnijszego zajęcia.- Najpierw słyszę wyimaginowane dzwięki, a teraz gadam sama ze sobą. To zakrawa na chorobę psychiczną.
Skończyła przepisywać linijkę i wrzuciła wszystko spowrotem do bagażu, podnosząc się. Ponownie przyjrzała się symbolom i, wiedziona dziwnym impulsem, musnęła jeden z nich. Z okrzykiem bólu, odsunęła się przyciskając dłoń do piersi. Uniosła wzrok i dostrzegła, że runy zaczęły jarzyć się własnym światłem. Czując mrowienie na brzuchu, uniosła koszulkę i ze zdiwieniem odkryła, że te dziwne, czarne znaki, pokrywające jej skórę, również błyszczą.
- O co tu, do cholery, chodzi?!

Podróż trwała już półtorej godziny, ale końca nie było widać. Gray spał rozwalony na siedzeniach, Erza pochłaniała ulubione ciasto, Lucy przysypiała patrząc w okno, a Natsu, jak to Natsu, przeżywał katusze. Levy co jakiś czas przerywała książke, aby porozmawiać z Wendy.
- Jak myślicie, kogo mistrz wystawi na igrzyska?- zagadnęła nagle blondynka.
- Pewnie postawi na klase S, może jeszcze Natsu i Graya.- stwierdziła Levy, odkładają książkę.- Tak właściwie, wiecie co stało się z Nemu? Nie widziałam jej od imprezy.
- Pojechała z Kai'em i Tsubaki na misje, a potem wybrała się na samotny trening.- wyjaśniła Tytania.- Ma spotkać się z nami w Crocus.
- Jestem głodny!- zajęczał Happy.- Chcę rybkę.
- Kupie ci jakąś jak dojedziemy.- obiecała Lucy.- Czyli za jakieś 2 godziny.
- Lucy jest okropna!- załkał zwierzak, chowając się za Natsu, a blondynka zmarszczyła brwi. Co ona niby zrobiła?
- Umieram!- jęknął chrapliwie Smoczy Zabójca, zieleniając jeszcze bardziej. Spanikowana Wendy doskoczyła do chłopaka i spróbowała mu ulżyć, używając swojej magii, ale, nie rzucając Throi, niewiele mogła zdziałać. W końcu Erza przesiadła się obok niego i wbiła mu pięść pod żebra, przerywając jego, i tak niemal nieistniejący, kontakt ze światem. Lucy zwiesiła głowę, zastanawiając się, dlaczego nie zamknęli jej jeszcze w psychiatryku.

Makarov w zamyśleniu skubał wąsy, siedząc na barze w gildii. W głowie ciągle szukał sposobu, aby pomóc bliźniakom. Ta sytuacja i jego własna bezsilność przytłaczała go, a strach o te dzieciaki ściskał serce. Nagle uniusł spojrzenie i zeskoczył z lady. Wezwał do siebie Laki, Biscę, Maxa i Warrena i zabrał ze sobą do biblioteki.
- O co chodzi, mistrzu?- zapytała snajperka.
- Poszukajcie wszelkich informacji o klątwach.- nakazał.- Wszelkiego rodzaju.
- Ale po co?- zaciekawił się mag piasku.- Czy ma mistrz jakiś problem?
- Obym się mylił.- wyszeptał staruszek, zostawiając czworo wybranych z zadaniem.

Jellal siedział na głazie, z premedytacją ignorując trzy pary oczu wbite w niego. Dwie z rozbawieniem, a jedne z jawną irytacją. W końcu mężczyzna uniósł głowe i wbił wzrok w Nemu. Różowowłosa nie pozostała dłużna, dodając jeszcze krótkie warknięcie.
- Nie ma powodu do irytacji, Nemu.- uśmiechnął się, a ona pokazała zęby w niezbyt przyjaznym geście.- Rozumiem, że się spieszysz, ale to sprawa najwyższej wagi.
- No mam nadzieje.- burknęła.- Inaczej dam ci popalić.
- Nie unoś się.- Ultear założyła za ucho kosmyk czarnych włosach.- Chodzi o Natsu.
To podziałało. Różowowłosa usiadła na kamieniu, niespokojnie bawiąc się palcami. Chodziło o jej brata, nie zamierzała ryzykować.

Chłodny podmuch uniusł jej włosy i rzucił je na bladą twarz. Oczy, w kolorze złota, wpatrywały się w dal, a w głowie kłebiło się tysiące myśli. W tym ta jedna. Zapłacisz mi za to!
Zacisnęła ręce na barierce, oddzielającej balkon, na wspomnienie pustych, ciemnych oczu mordercy. Od 8 lat czekała na dzień, kiedy będą mogły się ze sobą zmierzyć. Kiedy dokona zemsty. Spojrzała w zachodzące słońce i obruciła się, wpadając na wysokiego blondyna.
- Wybacz, Sting.- bąknęła, kierując wzrok na podłogę.
- Dlaczego tu stoisz, Tasami?- zapytał, wwiercając w nią swoje niebieskie oczy.
- Nie strasz jej.- rozległo się od wejścia. Oboje natychmiastowo spojrzeli w tamtym kierunku, natrafiając na bruneta z czaerwonymi oczami.- Tasami ma prawo do odrobiny prywatności.
- To nie tak.- zaprotestowała.- Myślałam o turnieju. A właściwie o naszych przeciwnikach.
- Naprawdę chcesz ją zabić.- Rouge przymknął powieki, wspominając swojego nauczyciela.
- Nie chce jej zabijać.- Tasami uniosła głowę, a w jej oczach tliło się szaleństwo.- Chce ją złamać, rozbić. Chce znizczyć osobę, którą jest teraz. Zrobie jej to samo co ona zrobiła mi. Najpierw zaatakuję ją i pozwole myśleć, że nie musi bać się o bliskich. A potem wbije jej nóż w serce i będę rozkoszować się jej stratą i cierpieniem. Zapłaci mi za wszystko.
- Czyli masz już ułożony plan?- w głosie jasnowłosego zabrzmiało rozbawienie.- To będą zdecydowanie najciekawsze igrzyska.

Wojna nie decyduje. (Fairy Tail fanfic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz