1. Świat niczym z książki

628 38 8
                                    

Dzwonek oznajmił koniec lekcji. Wreszcie. Zadowolona z siebie, Alyss wybiegła z budynku i wskoczyła na murek. Czekając na przyjaciółkę, skubała odstające z trampek kawałeczki gumy.

Alyss zaliczała się do cichych i spokojnych uczennic. Ubierała się niedbale, przez co często dostawała naganę od nauczycieli. Malowała się, skracała spódnice, robiła oczka w rajstopach i chodziła w trampkach w kolorze czerwonym, co było surowo zabronione w elitarnej szkole dla dziewcząt.

Erina była jej przeciwieństwem. Ubierała się schludnie. Jej mundurek był zawsze idealnie ułożony i wyprasowany a rajstopy idealnie gładkie, bez oczek. Zawsze zakładała czarne, lakierowane baletki albo ciemne trampki. Włosy zawsze spinała w kok lub warkocz, w przeciwieństwie do Alyss, która je rozpuszczała.

- Dzień dobry, przyjaciółko. - uśmiechnęła się Erina, podchodząc do zamyślonej nastolatki. - Idziemy?

- Jasne. - Alyss zeskoczyła z murku i ujęła koleżankę pod ramię. - To co, kino czy pizza?

- Może chińszczyzna? - zaproponowała czarnowłosa. - Osobiście mam ochotę na chińszczyznę.

- Ale a nie ogarniam tych cholernych patyczków. - brunetka machnęła ręką.

- Po pierwsze. - upomniała ją Erina. - To nie przeklinaj. Jesteśmy w szkole.

- Walę to. - parsknęła Alyss. - Gówno mi mogą zrobić.

- Jezu, Alyss przestań. Damie nie wypada. - Erina szarpnęła groźnie za jej ramię.

- Eri, nie obraź się, ale ja od dawna nie jestem damą. - brunetka fuknęła, schowała ręce do kieszeni i spojrzała w dal.

Szły kawałek drogi w milczeniu. Ramię w ramię między ulicami. Ulicami bardzo ruchliwymi. Nowy Jorka nigdy nie śpi.

- Cześć dziewczynki! - na ramionach poczuły mocny ścisk, a chwilę później wylądował obok nich jeden ze starszych kolegów. Mike.

- Cześć. - mruknęły niemalże równocześnie.

- Co, obrażone? - Mike uśmiechnął się szeroko. - Gdzie idziecie?

- Nie twój zasrany interes. - warknęła Alyss.

- Uuu...ale masz ostry języczek. Serio Erina, jak ty z nią wytrzymujesz? - chłopak zwrócił się do drugiej dziewczyny.

-Czy ty na prawdę musisz tyle gadać? Wkurzasz mnie! Ciągle się wtryniasz! Mam cię serdeczne dosyć! Cały czas za nami łazisz! Matka cię z domu wyrzuciła?! Nie dziwię jej się, jesteś cholernie wnerwiający! Powinieneś już...już...zdechnąć!

Nagłe światło, bijące spod ich nóg oślepiło dziewczynę. Oślepiło wszystkich. Erina zasłoniła oczy ręką, ale na nic się to zdało.

Tajemnicze światło zdawało się ich pochłaniać. Całą trójkę: Mike'a, Alyss i Erinę. Zdawali się rozpłynąć w powietrzu. Po kilku sekundach zniknęło. Wraz z uczniami.

***

*Alyss*

Gwałtowny upadek. Światło słoneczne i ból. Ból na całym ciele.  Zdezorientowana podpieram się na łokciach i mrużę oczy, rozglądając się po otoczeniu. Pola. Jakieś łąki. A na tych łąkach stodoła, szopa i chałupa. Wyglądająca na bardzo, bardzo starą.

- Erina? - pytam półprzytomnie. - Wiesz może co się stało? I jak daleko stąd do miasta?

- Aua...nie mam pojęcia. Ale jedno mnie martwi. - przyjaciółka usiadła. - Te chałupy. Nie wyglądają zbyt nowocześnie. Musimy znaleźć jakiś ludzi.

- Z tym chyba nie będzie problemu. - obróciłam się. - Tam jest jakaś karczma. Chyba trafiłyśmy do skansenu. Są wozy i konie. A gdzie Mike?

- O cholera. Nie patrz. - Erina odwróciła się, blada.

- Na co?

W jednej chwili tego pożałowałam. Po płocie spływała krew. Ludzka. A nabity na płot, dokładnie w połowie zwisał Mike.

- Powinnyśmy zadzwonić na policję. - powiedziała ostro Erina.

Wyjęłam z plecaka komórkę. Brak zasięgu.

- To był nieszczęśliwy wypadek. - przełknęłam głośno ślinę. - Bez...bez paniki. Musimy iść do ludzi.

Zeskoczyłyśmy z dachu kurnika. W zajeździe kotłowało się od ludzi i koni. Zwierzęta rżały głośno i tupały, zdenerwowane podróżą i zamieszaniem w okół.

- Oberżysto, piwa lejcie! - ryknął jeden z podróżnych. - I mówcie, o co tyle zamieszania?

- Ano, wiedźmin potwora ubijać przyszedł, to i się ludziska ze wsi naschodziły, by bestię obejrzeć.. Oj dzieje się, dzieje. Jak nigdy w naszej małej wsi.

- A i wiedźmin rzadkim widokiem jest, nie prawda?

- A rację macie, rację. Ale...paskudną ma mordę.

- Jak każdy. Wiedźmin ma być efektywny, a nie piękny. - podsumował podróżnik i odszedł do stolika.

- Słyszałaś? - szepnęłam. - Tu są wiedźmini.

- A co to za jedni? - Erina szepnęła głośno, przyglądając się z podziwem grupie żołnierzy. - Swoją drogą mają genialne kostiumy. I nawet mówią gwarą typową dla trzynastego wieku.

- Dobra, przestań tyle gadać. Musimy powiedzieć komuś o Mike'u. Trzeba go pochować. - oceniłam. - Może ten?

- Wygląda porządnie. Może przewodzi tym tutaj? - Erina zgodziła się.

- Stercząc tutaj się nie przekonamy. - obydwie ruszyłyśmy w kierunku kilku mężczyzn.

***

Dzień dobry Czytelnicy!

Jest to nasze pierwsze opowiadanie o wiedźminie. Mamy naprawdę ogromną nadzieję, że się Wam spodoba. Zapraszamy do czytania, komentowania i gwiazdkowania! Pozdrawiamy!

MagicAksji & KarollaXD


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 06, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wiedźmin: Od ucznia do mistrzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz