6.

143 8 2
                                    

Harry

  Wyszedłem równo z Penny. Nie skakałem z radości jak ona idąc do pracy. W sumie, będą tam dziewczyny... Nie! Ty się zajmij swoją Styles. Wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni czytając sms'a. Nie. Ma. Kurwa. Mowy. Nie mam pojęcia jak Pen, ale ja się ucieszyłem z tej wiadomości. Nie uwierzy kiedy jej to przeczytam.

 Przebrany w T-shirt oraz dresy wyszedłem na salę. Maddy stała ubrana w spodnie sportowe oraz bokserkę, a wokół niej kółeczko adoratorów. Dla mnie jest zwykłym plastikiem i niczym więcej. Miła, ale jednak... Kira też była miła i co z tego wyszło. No właśnie, ciekawe co się z nią stało? Zniknęła tamtej nocy, gdy szukałem Penny. Z zamyślenia wyrywa mnie Maddy, która podaje kartkę z rozpiską.

- Tutaj rozpisałam ci jakie panie lub panowie zostali oddani pod twoją opiekę- kiwnąłem głową czytając imiona. Rzygać się chcę od tych zasranych papierów. Ruszyłem do pierwszej Sali, gdzie czekał nijaki Calum. Na dobry początek dnia normalny chłopak. Od razu zauważyłem, że zwracam na siebie uwagę kilku dziewczyn. Uśmiech od razu wkroczył na moją twarz. Gdyby tylko Penny wiedziała...

- Calum Hood?

- Ta, a ty to kto?- chyba nie wie, że jestem jego trenerem. Mały gówniarz, ile on ma lat? Może w wieku Penny jak nie więcej.

- Twój trener.

- Ups, przepraszam. Zły początek trenerze.

- Dlatego zaczynasz od trzydziestu pompek- rzuciłem chamskim uśmieszkiem patrząc jak chłopak z grymasem pada na podłogę. Drogi Calum'ie, ze mną nie będzie ci tak łatwo.

Penny

Po skończeniu pracy ruszyłam w stronę domu. Harry przeprosił w sms'ie za to, że nie mógł mnie odebrać. Praca związana z gangiem, nie winię go. Maszerowałam przed siebie obserwując zatłoczone ulice Nowego Yorku. Nie wiem co, ale to miasto ma coś w sobie. Kocham ludzi, budynki, samochody, zapach, a nawet własną pracę. Może dlatego, że to wszystko osiągnęłam sama? Mój telefon zaczyna wibrować, a ja szybko wyciągam go z kieszeni.

- Halo?

- Cześć Penny, z tej strony Calum. Masz czas na kawę?

- Jasne, Starbucks niedaleko mojej kamienicy?

- Stoi.

W ogóle zapomniałam o brązowookim chłopaku, na którego ostatnio wpadłam. To miły człowiek, takim przynajmniej wydaje się być. Szybko dotarłam na umówione miejsce. Z daleka zauważyłam Calum'a ubranego w czarny płaszcz oraz czapkę. Pomachałam mulatowi na przywitanie, po czym mocno go przytuliłam. Pachniał dosyć drogimi perfumami, nieźle się wypsikał. Pogrążeni w rozmowie weszliśmy do kafejki zamawiając gorące czekolady. Zajęliśmy miejsce przy wolnym stoliku.

- Więc co dzisiaj robiłeś?

- Byłem na siłowni, matko Boska ten mój trener to jakiś nasączony nienawiścią goryl!

- Haha, czemu?- zapytałam upijając łyka.

- Kazał mi robić trzydzieści pompek na dzień dobry- jęknął, a ja wybuchłam nieokiełznanym śmiechem. Już sobie wyobrażam jak w pocie czoła Cal próbuje zrobić te nieszczęsne pompki. Potem streszcza resztę swojego treningu. Nawet nie wiem kiedy na dworze robi się bardzo ciemno. Chłopak proponuje odprowadzić mnie pod blok na co od razu przystaje. Nie lubię wracać sama o tej porze. Może wcześniej było to znośne, ale teraz jest naprawdę ciemno. Tak, więc znowu zaczynamy rozmowę o byle czym. Zaskakujące, że spotykam go dopiero drugi raz- z czego na naszym pierwszym spotkaniu poznałam jego imię- a mam wrażenie, iż znamy się znacznie dłużej. Zdążyłam dokładnie go poznać tak jak on i mnie. Oczywiście ominęłam fakty o gangach.

- To do zobaczenia ?

- Do zobaczenia- przytuliliśmy się, po czym każdy poszedł w swoją stronę. Czym prędzej popędziłam do domu z nadzieją, że zastanę tam Harry'ego. Jednak przywitała mnie cisza oraz pustka. Cieszę się, iż w ogóle tutaj jest jednak... Ugh nie lubię, gdy go nie ma. To tak jakby praca mi go odbierała. W sumie, co on ma powiedzieć? Musi robić z rana i wieczorem, a to wszystko moja wina. Chciałabym mu pomóc, ale nie grzebię w papierkowej robocie bo to nie moja bajka. Postanowiłam ogarnąć dom ponieważ od dawna tego nie robiłam. Zaczęłam odkurzać, czyścić regały, szafki, segregować ubrania, wstawiać pranie, zmywarkę. Oficjalnie skończyłam jednak, gdy weszłam do salonu pod stołem przyuważyłam stos dokumentów. Zabije Harry'ego! Wyjęłam pudełko i staranie zaczęłam wkładać każdą teczkę, kartkę i inne badziewie. Nie chciałam patrzeć co robi jednak, gdy na jednej z teczek zauważyłam imię swojej mamy zamarłam. Po co mu informacje o tej kobiecie? Ciekawość wzięła górę, przez co zaczęłam czytać czarny druk. Imię, nazwisko, miejsce urodzenia, liczba dzieci... zero. Właśnie ktoś wbił mi nóż w serce. Mieszkaliśmy w bazie, ale czy Steven nie mógł do chuja zadbać o to aby moja mama miała napisane, iż ma córkę! Zaczęłam czytać więcej i więcej. Bynajmniej jakby to była najlepsza lektura na świecie. Czytanie tego było dosyć dziwne. Dowiadywałam się o własnej matce z papieru, nie od niej. No bo jak inaczej. Uciekła zostawiając mnie z tym sadystą! Dotarłam do ostatniej strony ze załzawionymi oczami.

„... 2014 roku Carolyn Bennett wyszła za mąż. Jej wybrankiem został Kris Clark. Kobieta zaraz po ślubie urodziła dziecko, które straciła po porodzie. W 2015 roku otworzyła własny salon fryzjerski, który cieszy się popularnością wśród Nowojorczyków.

Koniec"

Miałabym rodzeństwo... Nie wierzę, że ta kobieta mogła mi to zrobić. Wstałam z ziemi rzucając teczką w ścianę. Ze stołu zabrałam wazon, który od razu został rozbity na małe kawałeczki. Upadłam z powrotem na kolana szlochając głośno. Ma męża! Wyszła za mąż, zapomniała o mnie! To nie jest moja matka, ja nigdy nie miałam matki! Urodziła mnie tylko po to, aby ten sukinsyn mógł wykorzystać moje ciało? Nie wierzę, po prostu kurwa nie wierzę.

- Pen jestem- do domu wszedł Harry. Wyglądał na cholernie zmęczonego. Jednak teraz zamiast współczucia pojawia się złość. Biegnę w stronę chłopaka od razu popychając go na drzwi. Zdezorientowany chwyta mnie za ramiona patrząc prosto w oczy.

- Jak śmiałeś!?- krzyczę, a jego wzrok wędruje na stos rozsypanych kartek za mną. Od razu dostrzegam strach.- Dlaczego to miałeś?!

- Chciałem się o niej trochę dowiedzieć...

- To nie twoja matka! Nie powinieneś się interesować moim życiem Harry!

- Ej spokojnie, nie denerwuj się- mówi chwytając moje policzki.

- A ty byś był szczęśliwy, gdybym zaczęła grzebać w twojej przeszłości?!

- Co przeczytałaś?- pyta stanowczo nadal nie odwracając wzroku od mojej twarzy. Zaczynam szlochać głośniej czując, że nie potrafię wypowiedzieć tych słów normalnie.

- O-ona mia-miała dziecko, ale j-je straciła. I na dodatek... ma pieprzonego męża! Urodziła mnie tylko po to bym została wykorzystana!

- Przestań tak mówić, jestem przy tobie- chłopak opatula mnie ramionami zamykając w szczelnym uścisku.

  Po prostu coś we mnie pękło. Myśl iż ta kobieta zostawiła swoje dziecko z zimną krwią u takiego człowieka. Ułożyła sobie życie, miała mieć kolejnego potomka. Tylko to nie najgorszy powód przez, który płacze. Złe jest to, iż pomyślałam że los dobrze jej zrobił odbierając dziecko. W końcu ma jedno, które powinna kochać. To takie egoistyczne z mojej strony. Nie wierzę, że właśnie byłam szczęśliwa bo straciła kogoś na kim jej zależało.   

"Bycie szczerym nie da Ci zbyt wielu przyjaciół, ale zawsze da Ci tych właściwych". Cytat nie ma nic wspólnego z rozdziałem. Pozdrawiam was słoneczka i cieszę się, że są tutaj wierni fani :) xxx


Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz