- Margarita! Cześć! – zawołał Niall, kiedy schodzili na dół po schodach do kuchni. - Twój mąż jest w domu! Przyprowadziłem gościa, tak jak prosiłaś.
Maggie siedziała przy kuchennym stole z powieścią o podartej miękkiej oprawie, która wyglądała, jakby należała do szkoły. Maggie przewróciła oczami czule, kiedy Niall wszedł w pole widzenia.
- Cześć, Louis - powiedziała, uśmiechając się do niego ciepło i wstała, aby zgnieść go w uścisku. Potem odwróciła się do Nialla, krzyżując ramiona. – Pachniesz jak krowie placki, kochanie. Kolacja gotowa. Proszę wziąć prysznic, żebyśmy mogli zjeść.
Niall poruszył się i szybko pocałował Maggie w policzek, zanim rzucił się w kierunku klatki schodowej, mrucząc z udawanym oburzeniem, kiedy szedł. – Co za przyjęcie! Nie mogę uwierzyć!
- Chcesz piwa? - zapytała Maggie, otwierając lodówkę.
- Poproszę.
Chwyciła dwa, wręczając Louis jedno z nich, przed kiwnięciem głową w stronę salonu. – Chodź. Zrobię ci małą wycieczkę po dole. Nie potrwa długo.
Kilka minut później, po krótkich przystankach w salonie i jadalni, znaleźli się w małym biurze Maggie. Jedna z jego ścian została niemal w całości pokryta oprawionymi zdjęciami i Louis patrzył na nie z nieukrywaną fascynacją.
Było ich tak wiele z Maggie i Niallem z Harrym w tak wielkiej ilości różnych przedziałów wiekowych, a Louis nie mógł już nawet siebie okłamywać o tym, kogo oglądaniem był najbardziej zainteresowany. Starał się być subtelny, ale myślał, że zobaczył błysk zrozumienia w oku Maggie.
- Kiedy to było? - zapytał, wskazując na ładne zdjęcie Harry'ego i Nialla. Stali oni obok siebie przed czerwonym pickupem, nogi mieli skrzyżowane w kostkach, ręce pod głową, kiedy wyciągali szyje, aby uśmiechnąć się do kamery.
Maggie podeszła trochę bliżej, marszcząc brwi. Cicho cmoknęła z uznaniem.
- Och, to było w noc wyjazdu Harry'ego do Princeton. Mieliśmy osiemnaście lat... Uwielbiam to zdjęcie. Zrobiłam je.
Louis skinął głową. Myślał, że musiało być zrobione co najmniej dziesięć lat temu. Byli młodzi na zdjęciu; ich twarze nie wyglądały na wyczerpane. Ciało Harry'ego było znacznie mniej pokaźne. Niewielkie, jakby był jeszcze chłopcem.
- Płakali tej nocy - powiedziała Maggie czule, uśmiechając się. Zwróciła uwagę na Harry'ego, chichocząc, a Louis pochylił się. – Po Harrym zawsze to widać. Można to dostrzec w jego nosie.
Louis roześmiał się z nią, coś słodko - gorzkiego wcisnęło się do jego serca, gdy lepiej przyjrzał się uśmiechowi na twarzy Harry'ego i zobaczył, jak kruchy był.
- A ty płakałaś? - zapytał. On nie płakał, kiedy wyjeżdżał do college'u, dopóki nie znalazł się sam w swoim pokoju w akademiku po raz pierwszy, czekając na pokazanie się jego współlokatora. Poczuł się wtedy tak, jakby się odcinał.
- Nie - powiedziała Maggie łatwo.
- Tak, cóż, powinnaś teraz! - ogłosił Niall, kiedy pojawił się w drzwiach. Uśmiechnął się do Louisa. – Staje się miękka wraz z wiekiem. Kiedyś przyłapałem ją na płakaniu nad Antologią Calvina i Hobbesa.
Maggie wydała dźwięk protestu i skrzyżowała ramiona na piersi, rzucając mu spojrzenie.
- Seria płyt o umierającym szopie jest bardzo emocjonalna, ty dupku!
- Tak, wiem - Niall zaśmiał się delikatnie, przebiegając palcami przez wilgotne włosy. Wskazał kciukiem przez ramię. – Zostawiłem obiad na stole.
- Och, dziękuję – powiedziała Maggie, podchodząc do niego i całując go w policzek. Uśmiechnęła się na niebieskie spodenki z siateczki, które założył Niall po prysznicu. - Co to? Moje ulubione spodenki do obiadu? Starasz się mnie rozproszyć?
Niall zaśmiał się, odwracając się i kierując w stronę holu.
- Posłuchaj tej kobiety, Louis! - zawołał do nich, idąc do jadalni. – Po prostu słuchaj! Czy słyszysz, z czym muszę się zmagać? Stale mnie uprzedmiotawia!
- Ma piękne łydki – powiedziała Maggie bardzo spokojnie, wzruszając ramionami do Louisa i nadal obserwując swojego męża. - Nie jestem pewna, czego ode mnie oczekuje. Że je zignoruję?
- Jak długo jesteście razem? - zapytał z rozbawieniem, kiedy wszyscy usiedli przy stole.
- Od trzeciej liceum - powiedział Niall z dumą, podając Louisowi talerz spaghetti. – Małżeństwem od '07!
Louis pomyślał o zdjęciach ślubnych, które widział na ścianie. Maggie wyglądająca pięknie z koralikami z kości słoniowej i Niall, wyglądający wytwornie w smokingu. Harry, tak przystojny, z rękami wokół ich obojga.
- Kto ujął się za Harrym? - zastanowił się głośno.
- Nasza dwójka - powiedziała Maggie z małym, dziwacznym uśmiechem, rzucając mu to samo znaczące spojrzenie z wcześniej.
- To wciąż nielegalne tutaj? - zapytał Louis. – Dla...
Niall mruknął z niezadowoleniem, potrząsając głową i wzdychając.
- Yep. Lepsze zmiany mają nadejść w ciągu najbliższych kilku lat... Przysięgam na Boga...
Maggie patrzyła na Louisa w zamyśleniu, biorąc łyk piwa.
- Czy uważasz, że chcesz wyjść za mąż, Louis? W pewnym momencie? Założyć rodzinę...
Louis wzruszył ramionami i wygładził serwetkę na swoich udach przed wzięciem widelca.
- Gdybym znalazł odpowiednią osobę.
Louis zazwyczaj nie martwił się o to zbyt mocno. W przeważającej części było mu naprawdę dobrze, żyjąc na własną rękę. Nawet po kilku latach ciągłego ogłaszania przez jego przyjaciół zaręczyn i wesel, i teraz dzieci, on nie czuł presji, by pójść w ich ślady. Nigdy nie wpadł w panikę, że pozostanie w tyle. To nie było tak, że nie chciał, ale na pewno nie będzie robił tego na siłę. Nie chciał się ustatkowywać.
Chociaż było coś w Maggie i Niallu. Ich proste żarty i uroczy sposób afiszowania się tylko trochę. Sprawiło to, że odrobina zazdrości wślizgnęła się do ciała Louisa, który nagle chciał kogoś własnego, kogo piękne łydki mógłby podziwiać.

CZYTASZ
Wild And Unruly (Larry Stylinson) - Tłumaczenie
FanficHarry jest kowbojem, posiadającym ziemię z największym złożem ropy naftowej w Wyoming i Louis jest urzędnikiem zmuszonym do tego, by nakłonić go do sprzedania owej ziemi.