Rozdział 2

2.3K 154 5
                                    

- Tęczowa małpo! Chodź tu na dół!

- Co się stało?...... Czemu telewizor, kanapa, stół i controller są rozwalone?

- Nie wiem. Pytaj się tych ludzi leżących na podłodze lub tych, którzy mizdrzą się na blacie w kuchni i nie słyszeli hałasu z salonu.

- Wypraszam sobie. To Calum zaczął. Nie wiem po co chciał mi zabrać pada, kiedy ja grałam. A i trzeba z nim pojechać do szpitala, bo chyba ma złamany nos.

- Powiedz mi jak ty to zrobiłaś, kiedy ty nie masz w ogóle siły?- Tak Lukusiu? A Calum to mały argument trzeba pokazać, więcej czy jak?

- Chcesz, żebym wypróbowała moją siłę na tobie?

- Nie, nie trzeba. Boję się, że spróbujesz załaskotać na śmierć.

- Pilnuj się Lukasie!

- Dobrze, tylko nie warcz pudelku.

- Nie jestem psem!

- Ej, ej, ej spokojnie, bo ci żyłka na czole pęknie.

10...
9...
8...
Jescze słowo i go zabije
7...
6...
5...
Jesli zaraz nie przestanie się uśmiechać to zamkne go w piwnicy
4...
3...
2...
1...
Okey, już lepiej.

Obróciłam się na pięcie i poszłam do kuchni i był to zły pomysł.

- Coś bardzo powolni jesteście. Dopiero koszulki ściągnęliście. Ja to już dawno w pokoju była. Wstyd mi za was. Normalnie wstyd.

Oderwali się od siebie i popatrzyli na mnie jak na idiotke.

- No co ty, to drugie podejście. W końcu ktoś musiał zrobić obiad.

Odezwał się Ash, a ja dopiero teraz zauważyłam miskę makaronu, a obok niego miska z sosem pomidorowym i pulpetami.

- Aaa... No to spoko, możecie już iść.

- Spoko!

Powiedzieli oboje i wyszli. Czy oni kiedykolwiek coś jedzą? A może to są wampiry? Albo duchy? A może są tak napaleni, że nie potrafią jeść żywności oprócz ich.... Wypocin?

Kiedy weszłam do salonu z półmiskiem makaronu, zauważyłam Luka, który był cały w kleju i kawałkach drewna.

- Co ty chciałeś zrobić za pomocą tych rzeczy na sobie?

- Chciałem naprawić stół, ale chyba mi nie wyszło.

Powiedział pokazując swój stan.

- Wiesz co? Idź się wykąp i jedziemy do sklepu kupić nowe rzeczy do domu.

- Tak jest Panie kapitanie. Już się robi.

I popędził w długą jak struś pędziwiatr. A ja z załamanymi rękoma poszłam za nim.

Zakupy drugi raz w tym dniu i żałuję, że na nie poszłam. Gorzej niż Vicki. Wpatrywał się wszystko z takim zachwytem, że miałam wrażenie, że jestem z dzieckiem na zakupach.
Seryjnie. Dziwi mnie ich zachowanie, a szczególnie jego.

Po tych kolejnych nieszczęsnych zakupach miałam tylko ochotę się położyć i spać nawet na podłodze. Ale, że ja to "pożądna" dziewczyna (bez łóżka nie zasne) doczołgałam się do wyra. Mój kochany wielki magnez czekał na mnie ciepły i miękki. Oj jaka ciepła ta poduszka i lekko twardawa. Hm... To nic. Idę spać.

NARRACJA 3 OSOBOWA

Podczas, gdy Veronica była na zakupach z Lukiem, reszta tej popapranej paczki pojechała do szpitala. Lecz chłopcy nie zauważyli jednej bardzo ważnej rzeczy, że ktoś ich obserwuje. Nie daleko nich stało auto. Wiśniowy Garbus. W środku pojazdu siedziała zakapturzona postać z maską zebry. Obserwowała ich od ostatniego koncertu w Londynie.

W szpitalu okazało się, że Calum miał złamany nos, dwa żebra, stłuczenia i skręcony nadgarstek.

Lekcja z tego jest taka, nie zadziera się z dziewczynami, żadną z nich, kiedy są połowie przejścia gry oraz kiedy są głodne. Nie ucierpi na tym tylko winowajca, ale też niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu ludzia rzeczy.


My Brother And His Best FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz