7

184 6 0
                                    

Brad

- Wszystko w porządku? - spytałem Amy po tym jak zaparkowałem honde mamy pod domem Emmaline.

Lekko pokiwała głową. Pochyliłem się i wycisnąłem na jej policzku buziaka: Na poprawę humoru - wyjaśniłem Amy, która spąsowiała.

- Wysiądźmy, bo Emi pomyśli, że coś knujemy - powiedziałem i pochyliłem się nią , żeby otworzyć jej drzwi. Dziewczyna nie spodziewała się tego i wstrzymała oddech.Podniosłem głowę tak, że stykaliśmy się nosami. Spojrzałem jej w oczy i zatonąłem w fiolecie jej oczu. Przeniosłem wzrok na jej usta i wyobraziłem sobie, że ją całuje.
Jej miękkie wargi pod naporem moich ust rozchylają się i spotykamy się w szalonym tańcu języków, gdy nagle Amy odwróciła głowę i przerwała kontakt. Ocknąłem się.

- Drzwi się zacinają - wyjaśniłem po chwili milczenia. Otworzyłem je i cofnąłem się. Amy wypadła z samochodu zabierając Harolda i pognała na ganek domu państwa Rodge. Po chwili dołączyłem do niej i nacisnąłem dzwonek. Drzwi otworzyła dziewczyna na wózku inwalidzkim ( Emmaline).

- Cześć Em - przywitała się Amy.

- Cześć Amy - odpowiedziała - Brad, draniu nie odzywałeś się choć dałam ci swój numer - oburzyła się żartobliwie.

Wybuchnąłem śmiechem : Ciebie też miło widzieć, Emi - powiedziałem i podniosłem dziewczynę z wózka tuląc ją do siebie - Już ci mówiłem, żebyś przestała udawać, że nie możesz chodzić, bo i tak musisz sprzątać w swoim pokoju.

Emi wybuchnęła śmiechem :
-Chciałbyś-odparła - zapraszam do środka - wycofała wózek i zaprowadziła nas do salonu.

W salonie pomogłem Emi usiąść na kanapie i usiadłem obok Amy.Harold spał na podłodze przy nogach Amy.

- Brad w kuchni jest sok i ciasto, przyniesiesz? - zapytała Emi.

- Jakie ciasto? - spytałem.

- Zobaczysz w kuchni. - powiedziała, a ja rzuciłem się we wskazanym kierunku - Tylko nie zjedz wszystkiego! - usłyszałem.

- Za późno - odpowiedziałem pakując sobie kawałek sernika do ust.

Amy:

Sytuacja w samochodzie była dla mnie strasznie żenująca, bo nigdy nie całowałam się z chłopakiem, zachowałam się jak kretynka uciekając z samochodu, ale cóż, to dla mnie nowość.

- Widzę, ktoś tu się zabujał w Bradzie - powiedziała Em ruszając zabawnie brwiami , a ja natychmiast spąsowiałam.
Brad wyszedł do kuchni, ale w każdej chwili mógł wejść do salonu.

- Skąd się znacie? - spytałam zmieniając temat.

- Info za info. - powiedziała - Kiedy trafiłam do szpitala rok temu on był na ortopedii z podejrzeniem zerwania więzadła, jego mama, serdeczna pielęgniarka w szpitalu św. Patryka, gdy zobaczyła, że nikt poza rodzicami i tobą mnie nie odwiedza, zmieniła to i przyprowadzała swojego syna i córki, aby dotrzymały mi towarzystwa.Teraz twoja kolej.- oddała mi pałeczkę.

- Uratował mnie - zaczęłam- Spieszyłam się na fizykę i wpadłam na niego, Miami na mnie naskoczyła z sytuacją sprzed kilku lat, bo Brad to jej chłopak... -

- Były- usłyszałam i spojrzałam w oczy Brada- A ciebie Emi powinienem kopnąć w tyłek, bo nic mi nie powiedziałaś, gdybym wiedział, tobym nawet na nią nie spojrzał - obruszył się.

- Oj tam! Było minęło - powiedziała.

Nadal w osłupieniu wpatrywałam się w Brada.

- Jedziemy? Mam jej dosyć - powiedział żartobliwie.

Spojrzałam na zegarek: Co ciasto się skończyło? - spytałam, unosząc brew.

- A i owszem - Brad wziął mnie za rękę i pociągnął do drzwi - Do zobaczenia za 100 lat Emi -pożegnał się na co dziewczyna wybuchła śmiechem.

CnotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz