Prolog; Lara mam na imię...

669 31 4
                                    


Chwiejnym krokiem maszerowałam w stronę mojego domu, co chwila potykając się o własne nogi i uśmiechając głupkowato do asfaltu. Nie trzeba było specjalisty, aby zauważyć, że jestem po kilku dobrych butelkach. Mimo mojego stanu postanowiłam zdjąć kilkunastocentymetrowe szpilki, które uciskały moje opuchnięte po tańcach stopy.
Pokuśtykałam do bramy, aby się o nią podeprzeć i zdjąć niekomfortowe obuwie. Już miałam się schylać, aby je odpiąć, gdy poczułam, jak moje ciało zderza się z betonem. Z moich ust wydobył się długi syk, a dłonie szybko powędrowały na obolałe miejsca. Otworzyłam powieki, a w oddali ujrzałam ciemną postać. Ciemną, ponieważ jedynym moim źródłem światła były uliczne latarnie. Niewyraźny obraz pozwalał mi dostrzec, że jest to umięśniony mężczyzna i że zbliża się w moją stronę. Czułam, jak serce podchodzi mi do gardła, a nogi dotychczas zachowujące się jak z waty wręcz proszą, abym zaczęła biec. W ułamku sekundy odzyskałam trzeźwy umysł i rozsądek.
Szybko wstałam z zimnej, mokrej od deszczu powierzchni i zaczęłam biec. Nie miałam za dużo sił, dlatego już po chwili musiałam zwolnić. Wtedy zostałam szarpnięta od tyłu za ramię.
- Radzę Ci się zatrzymać - męski głos wysyczał prosto do mojego ucha, przez co zacisnęłam oczy ze strachu - Rozumiesz? - warknął wbijając palce w moją skórę, przez co syknęłam, lecz przytaknęłam głową.
Jego śmiech dotarł do moich uszu, przez co zmarszczyłam brwi.
- Nie udawaj cichej. Już niedługo będziesz krzyczeć jak nigdy, gdy będę Cię ostro pieprzył.
Moje oczy zapewne wyglądały jak pięciozłotówki. Próbowałam się wyrwać, lecz ten był zbyt silny.
- Pieprz się - syknęłam przez łzy, kompletnie spanikowana.
- Oczywiście, kochanie. Mam nadzieję, że z chęcią mi pomożesz. Będzie to dla Ciebie nauczka, aby więcej nie chodzić sama o trzeciej nad ranem.
- Puść mnie - jęknęłam przez łzy, całkowicie ignorując jego słowa. Kolejny raz odpowiedział mi śmiechem, a ja tylko zacisnęłam mocniej powieki i szczękę. Jego palce powoli spacerowały po mojej skórze, jak gdyby chciał lepiej poznać moje ciało. Jedyne na co mogłam się wysilić to tłumienie szlochu, bo nie chciałam go bardziej nakręcić. Nieprzyjemne dreszcze strachu i wyższości nade mną przechodziły po mnie, a ten zdawał się tego nie odczuwać. Kiedy jego ręce skierowały się do mojego dekoltu, niemal pisnęłam. Drżącymi rękami starałam się oderwać je ode mnie, lecz na niewiele to się zdało.
- Kochanie, utrudniasz - wymamrotał do mojego ucha, a z moich ust znów wydostał się niekontrolowany pisk.
Gdy jego ręce zaczęły się wspinać po moim ciele, zaczęłam piszczeć. Och, doprawdy? Mieszkam w zatłoczonej dzielnicy, ale kiedy potrzebujesz pomocy nikt nie spojrzy przez okno. Chciałam go uderzyć, lecz ten w odpowiedniej chwili złapał moją rękę, tuż przed bliskim spotkaniem mojej dłoni z jego twarzą. Jednym ruchem wykręcił ją na tyle mocno, że ledwo mogłam złapać oddech.
Nagle wszystko się zmieniło.
Poczułam, jak moje nadgarstki stają się wolne, a ciało napastnika opada na beton z charakterystycznym odgłosem. Jego warknięcia mieszały się z innymi, co oznaczało, że za mną prawdopodobnie biją się dwaj mężczyźni. Chciałam biec, lecz strach sparaliżował każdą część mojego ciała. Jedyne co mogłam robić to obserwować całą akcję i modlić się, aby mi nic się nie stało.
- Jeszcze Cię dorwę, suko - jego głos sprowadził mnie z powrotem na ziemię. Patrzyłam, jak powoli znika z mojego pola widzenia.
- Lara mam na imię...




DelikatnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz