10

22 1 1
                                    

Godzina 15:06, a jakiś natrętny gość próbuje się dostać do mojego mieszkania. Przecież ja tutaj śpię ! Dźwięk dzwonka jest taki irytujący. Nie pozostaje mi nic innego jak otworzenie tych cholernych drzwi. Łapię za klamkę, otwieram drzwi, a tam widzę stojącą Ann z Dylanem i Frankiem.

- Przecież masz klucze, cioto.

- Ciebie też miło widzieć, Fel.- mówi wpychając się do mojego mieszkania. Wpuszczam resztę i zamykam za nimi drzwi. 

- I jak było na OperaFestival ? Kto okazał się tym cichym wielbicielem?

- Było wspaniale, Frank.- odpowiadam, gdy on poszedł do kuchni zrobić herbatę. Reszta także za nim poszła. Wchodzę do kuchni i oznajmiam:

- A wielbicielem jest Eryk.

- Ten Eryk ?- Frank odwraca się zaskoczony w moją stronę. Kiwam na potwierdzenie głową.

- No to trzeba to opić.

- Nie.- do rozmowy wtrąca się Dylan- Dziś mamy spotkanie z właścicielem firmy względem nowej umowy po twoich poprawkach. 

- A. Właścicielem jest Danny Colins. On już tutaj był.- odpowiedział bezprecedensowo Frank.

Papla.

- Jak to był ?- zapytała Ann.

- Po prostu. I przystawiał się do Fel. Nawet zrobił jej malinkę.- podchodzi do mnie i odsłania koszulkę z ramienia.

- Ojć. Chyba to była upojna noc.- odpowiada Dylan.

- Zamknij się. Do niczego nie doszło bo zadzwonił Eryka telefon.

- I dzięki Bogu. Nie chcę zostać wujkiem w tak młodym wieku.-  zaśmiał się Frank.

- Zamknij się.- powiedziałam przywalając mu w ramię- Nie zostaniesz wujkiem. Nie dopuszczę Cię do moich dzieci.- ja również się zaśmiałam. 

- Dobra, dobra dzieciaczki. Na dzieci przyjdzie pora. Teraz umowa. Masz 30 minut,a my jedziemy jeszcze coś załatwić. Potem dojeżdżasz wraz z Frankiem na miejsce. Do później.- mówi Dylan i już po chwili wynosi Ann na swoich rękach z mojego mieszkania. Towarzyszą temu jej głośne protesty. I że niby my to dzieciaczki ?

Szybko postanawiam się wykąpać i uszykować do wyjścia. Przez 15 minut słuchałam wywodów Franka na temat seksu.

- Zacznijmy od tego, że ty się na tym nie znasz Frank.- powiedziałam, gdy wychodziłam z mieszkania. Zamknęłam je i udałam się na dół.

- Czy ty uważasz...

- Tak, Frank. Nie mydlmy nikomu oczu. A teraz do auta. Ty prowadzisz.

Wsiadam do jego autka i po chwili jesteśmy już w trasie.

- Ale...

- Skończ z tym tematem. Nie masz o czym rozmawiać.- odpowiedziałam śmiejąc się.

Po 15 minutach jesteśmy na miejscu.

- No to czas pokazać, że nie jesteśmy parą Frank. 

- Nie. My nadal jesteśmy razem.- mówi gdy wysiadamy z auta- Przecież ty jesteś tu i ja też.

- Twoja logika mnie rozwala.- mówię i idę w stronę Ann i Dylana czekających na nas. Znowu się o coś sprzeczali.

- No to idziemy.- mówię.


Wjeżdżamy windą na 30 piętro. Wchodzimy do pomieszczenia, które można nazwać biurowcem. Przy recepcji siedzi młoda kobieta o blond włosach i szczupłej sylwetce. Jej dekolt jest aż nadto wyeksponowany.

- Państwo Lister ?

- Tak.- odpowiadam.

- Pan Colins już czeka. Zapraszam.- wstaje i kieruje nas do jego biura. Całe wnętrze holu urządzone jest w ciepłych kremowych kolorach. Na ścianach wiszą zdjęcia z różnych uroczystości oraz innych miejsc. Dochodzimy do drzwi i po cichym zapukaniu wchodzimy do środka. Danny siedzi przy wielkim, ciemnym biurku, po prawej stronie jest szklana ściana, a po lewej kanapa, fotele oraz stolik kawowy. Wszystko jest w ciepłych, jasnych kolorach. 

- Witam was w moim biurze. Jestem Danny Colins.- wstaje od swojego biurka. Podchodzi do nas i przedstawia się. Dziś nie dam mu się wyprowadzić z równowagi. 

- Zapraszam.- wskazuje nam kanapę i fotele. Siadamy na kanapie wraz z Frankiem, a Danny zajmuje jeden z foteli. Ann i Dylan siadają natomiast na przeciwko nas.

- No to w czym mogę pomóc ?- zapytał śmiało Danny. 

- Otóż po przejrzeniu pańskiej umowy wprowadziliśmy poprawki. Oto nasza wersja.- Frank podaje mu teczkę.

- Raczej zmiany Panny Felicji. Ale z chęcią się z nimi zapoznam.- mówiąc to otwiera teczkę i zaczyna czytać umowę. Po kilu minutach odzywa się.

- Mogę wiedzieć dlaczego zostały wprowadzone aż tak radykalne zmiany ?- to pytanie jest wyraźnie skierowane do mnie.

- One nie są aż tak radykalne. One są wręcz optymalne dla obu firm. Nam nie pozwoli stracić za dużo w razie niepowodzenia planu produkcji, a tobie nie pozwoli na wycofanie się z współpracy. Proste ?- odpowiedziałam profesjonalnym tonem- Poza tym twoje założenia byłyby bardzo stratne względem naszej firmy, a grunt to współpraca.Trzeba się dzielić, Danny.

- Ciekawe założenie, i całkiem ciekawe. Zgadzam się na tą wersję umowy, ale pod jednym warunkiem

Zawsze jakieś "ale".

- Słuchamy.- powiedział Frank.

- Fel pójdzie ze mną na kolacje, ale bez oblewania mnie wodą.

- Nie zgadzam się.

- Zgoda.

Dwie odpowiedzi w jednym czasie, i żadna nie należała do mnie.

Własna siostra chce mnie sprzedać. A przyjaciel broni. Wszystkie oczy skierowały się na moją sylwetkę. Czego nie robi się dla rodziny.

- Dobrze, ale jak mnie wnerwisz to obleję Cię winem.

Słowo się rzekło.

- Środa o 20.

- 18.

- 19.

- Stoi. Tylko nie ta snobistyczna restauracja. Postaraj się bardziej.- mówiąc to podałam mu długopis do podpisania umowy. Wziął go z mojej ręki i po chwili podpisał umowę. Sama podpisałam ją zaraz po mojej siostrze.

- No to do środy, Danny.

Wyszłam szybko z jego biura i udałam się do wyjścia. Jeszcze nigdy nie udało mi się wydostać z jakiegoś biurowca w ciągu minuty.

Powietrze, tego mi teraz potrzeba. Zakrztusiłam się głębokim haustem powietrza. Co ja najlepszego zrobiłam ? Umówiłam się na kolację z Colinsem, choć chodzę z jego bratem ?

Wróć. Ja przecież nie chodzę z Erykiem. Ale po ostatniej akcji to już chyba coś więcej ?

Nie ważne. 





Czarna dziewięćset jedenastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz