*bez perspektyw*
Mijały kolejne godziny. Krążyli między dwoma mieszkaniami, gdyby jednak zechciała wrócić. Siedzieli teraz razem w salonie dziewczyn, wpatrując się w zegar, którego wskazówki przemieszczały się niemiłosiernie wolno. Trzecia w nocy. Jeszcze pięć godzin, by zgłosić zaginięcie.
Chwilę temu wróciła druga tura szukających, czyli Rap Monster, któremu Tae i Kookie działali na nerwy, Jimin i J-Hope. Rodzice Izabeli i Dayo wraz z menadżerem objeździli wszystkich znajomych, do których mogłyby się udać. Też ich nie znaleźli. Mieszkania rodziców dziewczyn były obok siebie, toteż robili podobnie do obu zespołów – chodzili od jednego, do drugiego.
Nikt nie miał pojęcia, dokąd mogły uciec obie dziewczyny, choć wiadome było, że jeśli już obie uciekły, to każda w innym kierunku, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę. Najgorsza była świadomość, że mogło im się coś stać, że za kilka dni usłyszą w telewizji, o tym, że w rzece czy w krzakach znaleziono martwe ciało. Niestety, nie można było tego wykluczyć. Żadne miasto nocą nie należy do najbezpieczniejszych, nieważne, ile byłoby tam świateł.
Martwą ciszę, jaka panowała w dormie dziewczyn przerywało tylko tykanie zegara i westchnienia. Atmosfera panująca w środku była napięta. Telefony leżały na stoliku, a inne się ładowały. Wszyscy byli gotowi w każdej chwili zerwać się na równe nogi i wybiec.
Kolejna miniona minuta i znów dało się słyszeć głośne westchnienia.
– Sam idę jej szukać – zawołał w końcu V, po czym wstał i wyszedł tak szybko, jak to powiedział.
Jungkook poderwał się, by ruszyć za nim, ale Hinri pociągnęła go za rękaw w dół.
– Niech idzie. Sam – skinęła lekko głową, a brunet po chwili wahania posłusznie usiadł.
– Dłużej tutaj nie wysiedzi – zauważyła Hyemi. – Lepiej go puścić...
– Masz rację – przytaknął jej Jimin. – Tae potrzebuje działać, a trzymając go tutaj mu to uniemożliwiamy. Nawet, jeśli jej nie znajdzie, przynajmniej poczuje, że coś robi.
– Gdybyśmy kazali mu tu zostać, prędzej czy później i tak by się wymknął – stwierdził J-Hope.
– Za bardzo mu zależy – westchnęła Aisha, opadając na oparcie kanapy.
Suga powstrzymał się od komentarza. On jedyny z nich widział, co zeszłego wieczoru zrobił V, ale informowanie ich o tym teraz, było nie na miejscu. Tae i Izzy powinni wyjaśnić to miedzy sobą.
Taehyung szedł ulicą, nie wiedząc nawet, od czego zacząć poszukiwania. Niby tamci przejrzeli już tereny wytwórni, sąsiadów i całą dzielnicę, ale przecież mogła tam wrócić na przykład przed chwilą. Zastanawiał się, dokąd mogłaby się udać, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Nogi same skierowały go do parku. Było tam pusto, wyjątkowo nawet żadne zakochane pary się tam nie plątały. No tak, przecież dopiero wpół do czwartej – praktycznie rzecz biorąc, był już dwudziesty pierwszy czerwca. Normalnie wstawałby, by iść do wytwórni na kolejny dzień pracy. Dziś jednak zwolniono ich z treningów, żeby mogli pomóc w poszukiwaniach. Reszta wytwórni normalnie pracowała.
Rozglądał się po uliczkach, którymi – we dwójkę, trójkę czy w większym gronie, ale to nie ważne – przechadzali się nie raz nie dwa. Razem. Przypomniało mu się też, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Wysiadła z autobusu i szybko szła ulicą. Wtedy miała być jedynie wspomnieniem z Londynu zapisanym na klipie. Jeszcze nie myślał, że dwa dni później Izabela wyląduje w ich vanie i pojedzie wraz z nimi i swoimi rodzicami do Seulu, rozpocząć ,,szybką" karierę z trzyletnim kontraktem.
CZYTASZ
Sześć Lat I V (BTS)
FanfictionWiadomo, że jeden dzień może odmienić wszystko... ,,Cześć, jestem V" Naprawdę, dosłownie wszystko... ,,Wytwórnia szuka młodej gwiazdki" ...nawet, jeśli tego nie chcesz. ,,[...]nie zadzwonię tam" Czy przyjaźń jest możliwa, kiedy dzieli was sześć lat...