Na litość Boską, coś ty najlepszego zrobiła, Russo.
Wzięłam głęboki oddech, prawie zachłystując się zimnym powietrzem. Czułam jak pachy mi się pocą, a serce wali jak szalone. Niby niczego się nie boję, ale w tej chwili byłam całkowicie przerażona. Moje ciało zachowywało się jak słup soli, nie mogłam ruszyć żadną zesztywniałą kończyną.
Cholera, jak mogłam być tak nieuważna, jak mogłam pozwolić aby ktokolwiek zobaczył co tutaj się stało? Dlaczego do chuja nie rozglądnęłam się zanim wycelowałam kulkę w jego pusty łeb? Czemu jesteś taką idiotką, Russo?
Poczułam, jakby czas wokół mnie a osoby stojącej naprzeciwko stanął w miejscu. Każda sekunda strachu ciągnęła się niemiłosiernie długo, a my staliśmy i patrzyliśmy na siebie, bo zapewne żadne z nas nie wiedziało jak mamy postąpić w tej sytuacji.
Dłonie, które trzymałam w kieszeni zaczęły mi się pocić, a fala ciepła nagle oblała całe moje ciało. Oddychałam ciężko, próbując wymyślić co tak naprawdę powinnam w tej beznadziejnej sytuacji zrobić. Powinnam ją/jego zabić, a może powinnam postraszyć bronią? Czy powinnam przekazać tą osobę w ręce ludzi z gangu, w końcu oni będą wiedzieli najlepiej co z tym kimś począć?
Co mam robić, Boże?
Nagle sylwetka postaci zaczęła powoli się oddalać. O nie, nie jestem taka głupia. Momentalnie się ocknęłam i ruszyłam za nią, automatycznie wyciągając broń z kieszeni i wycelowałam prosto w plecy nieznajomego.
- Zatrzymaj się, albo już więcej nie postawisz ani jednego kroku! - powiedziałam głośno, ostrym tonem, upewniając się, że nikt oprócz nas tego nie usłyszy.
Jak na zawołanie nieznajomy zatrzymał się i odwrócił powoli w moją stronę, unosząc ręce w obronnym geście. Ciągle wymierzając spluwę w kierunku jego ciała podeszłam bliżej, żeby dostrzec kto to jest. Na moje nieszczęście było ciemno i nie mogłam zobaczyć jego twarzy. W dodatku przysłaniał go kaptur zaciągnięty na głowę, spod którego wystawał daszek czapki. Świetny kamuflaż.
- Nic nie widziałem - wymamrotał głębokim, męskim głosem. Prychnęłam kręcąc głową.
- Skąd się tu do kurwy wziąłeś? - warknęłam, a ręce chłopaka zatrzęsły się, gdy mocno przycisnęłam spluwę do jego klatki piersiowej.
- Przyjechałem z kolegami kupić trochę towaru, powiedzieli, że muszą na kogoś zaczekać, więc wyszedłem zadzwonić. Przyszedłem tutaj i usłyszałem strzał z pistoletu, ale przysięgam, nic nie widziałem, nawet nie wiem kim był ten człowiek - wymamrotał, jąkając się. Sam nie wiedział co powiedzieć i jak się zachować. Nie dziwię mu się, w końcu chłopak nie ma nawet pojęcia, czy wróci dziś cały i zdrowy do domu. Szarpnęłam go za bluzę i poprowadziłam tam, gdzie zaparkowali jego znajomi.
- Idź się pożegnać - mruknęłam sucho, popychając go w stronę samochodu, który stał niedaleko nas. Chłopak zaskomlał cicho, na co uniosłam kąciki ust ku górze. Dobrze wiedzieć, że jest przerażony - Nie będę na ciebie czekała wieczność, zaraz wsadzę ci kulkę w łeb na ich oczach. Powiedz, że masz coś ważnego do załatwienia i nawet nie waż się pisnąć słówka o tym co się przed chwilą stało. Masz minutę - wysyczałam przez zaciśnięte zęby i pomachałam bronią w kierunku samochodu, pośpieszając go.
Chłopak odwrócił się do mnie plecami i ruszył mozolnie w stronę ciemnego, sportowego samochodu. Uchylił drzwi od strony kierowcy i szepnął mu coś do ucha. Po chwili usłyszałam dźwięk silnika i zobaczyłam jak samochód odjeżdża w ciemną ulicę, a chłopak jak wierny piesek znów pojawia się u mojego boku.
Złapałam z całej siły jego ramię i pociągnęłam go w stronę samochodu stojącego niedaleko nas. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i zamierzałam wepchnąć go do środka, jednak chłopak był ode mnie o wiele silniejszy, więc słabo mi to wyszło. Zatrzasnęłam za nim drzwi i podeszłam z drugiej strony, gdzie z samochodu wysiadał zdezorientowany Bryan.
CZYTASZ
She's so badass // j.b
FanfictionTessa Russo była dla Justina dziewczyną jedyną w swoim rodzaju. Intrygowała go coraz bardziej za każdym razem, kiedy wyjmowała swoją broń i mierzyła nią w stronę chłopaka, wypowiadając przy tym splot ostrych słów, czasami raniących i przerażających...