Michael postanowił że odwiezie mnie do domu. Cała reszta zajęła się postrzelonym Calumem. Miałam ochotę z nim zostać i go wspierać tak jak on gdy przestrzelili mi nogę ale nie mogłam.
- To gdzie cię zawieść? - Zapytał Michael wsiadając do samochodu.
- To Abby. - Powiedziałam cicho. Byłam wystraszona samą jego obecnością a co dopiero gdy musiałam z nim rozmawiać.
- Eve, czemu jesteś taka wystraszona? - Zapytał patrząc się na mnie. Przez chwilę milczałam. Nie mogłam mu pokazać że się go boję.
- A ty nie jesteś? Mogłeś zginąć, widziałeś ciała zabitych nastolatków i wiszące na lampie kości w jakiś szmatach i na dodatek udało ci się to wszystko przeżyć. - Powiedziałam wywijając przy tym rękoma.
- Masz rację. - Powiedział wpychając kluczyki do stacyjki. - Ale zawsze mogło być gorzej. - Odpalił silnik. Co on ma na myśli? Postanowiłam zignorować tą wypowiedź. - Czyli do Abby? - Pokiwałam twierdząco głową a ten powoli ruszył.
W samochodzie panowała niezręczna cisza którą zagłuszały ciche, rockowe piosenki puszczone przez chłopaka w radiu. Lubie taką muzykę i nie przeszkadzała mi. Michael wybijał palcami do rytmu o kierownicę.
- Jak się czujesz? - Odezwał się w końcu nie odrywając wzroku od jezdni. Głupie pytanie. Jak się mam czuć? Każą mi biegać po nieznanych mi zakątkach Sydney i każą mi strzelać do bezbronnych ludzi. A, i przy okazji ja też mogę w każdej chwili zginąć.
- Okay. - Odpowiedziałam krótko.
- Przy chłopakach jesteś bardziej rozgadana. - Powiedział zerkając na mnie. - Onieśmielam cię? - Na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek. Najbardziej irytujący uśmiech na świecie. Nienawidzę jak On się tak uśmiecha, nienawidzę jak Luke się tak uśmiecha, Calum ani Ashton. Nawet nienawidzę jak mój brat się tak uśmiecha. Po prostu mnie to irytuje i rozdrażnia.
- Nie przepadam za naszymi wspólnymi rozmowami. - Powiedziałam poprawiając się na skórzanym fotelu.
- Przecież rozmawialiśmy może ze trzy razy. - Parsknął.
- Masz rację, za każdym razem mnie nękałeś i groziłeś mi. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Teraz ci nie grożę. - Powiedział skupiając swoją uwagę na znakach drogowych. Powoli zjechał drugim zjazdem z ronda.
- Jeszcze... - Przewaliłam oczami.
- Nie przewalaj na mnie oczami. - Powiedział groźnie. Będę robiła co będę chciała i to nie jego sprawa. Mimo tego nie odezwałam się. Po prostu nie chciałam się z nim kłócić.
Droga ciągnęła się nieskończenie. Wydawało mi się jakbyśmy jechali dobrą godzinę a minęło zaledwie dziesięć minut.
- Jak tam twój brat, Eve? - Zapytał Michael. Widocznie jego też frustrowała ta cisza między nami.
- Zgaduję że dobrze. Ostatnio nie przyprowadza tylu panienek do domu. Za to coraz częściej widuję go z tą blondynką ze szkoły... Jak jej było. - Zastanawiałam się chwilę. - Peython? - Tak, na pewno. - Chyba coś między nimi jest. Często o niej mówi. - To prawda. Chyba naprawdę coś między nimi zaiskrzyło ponieważ jest u nas dosyć często i Connor inaczej zachowuje się po rozmowie o niej.
Michael robił się jakoś bardziej zdenerwowany. Docisnął pedał gazu przez co przyśpieszyliśmy. Mimo że byliśmy na pustej prawie autostradzie, dwieście kilometrów na godzinę to na pewno za dużo.
CZYTASZ
UNPREDICTABLE | M.C ✔️
FanfictionTo jest chłopak który lubi niebezpieczne zabawy. Chłopak z czerwonymi jak krew włosami. To jest chłopak który ma wiele tajemnic. To jest Michael Clifford - mój nieobliczalny sąsiad.