Po imprezie urodzinowej Charlesa, Lizzie dwa dni leczyła się z kaca. Kiedy już była w stanie normalnie funkcjonować, wypełzła ze swojego pokoju i pozwoliła zobaczyć swojej skórze światło dzienne. Zeszła na dół w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. W lodowce natrafiła na resztki ciasta czekoladowego. Zrobiła sobie do tego mocną kawę i usiadła przy stole w kuchni. Gdy właśnie miała zacząć jeść, do pokoju wszedł Collins.
- Witam moją drogą kuzynkę. Widzę, że i ciebie nie ominął ból głowy. Mam nadzieję że już wszystko z tobą w porządku.- powiedział, na co Lizzie skinęła głową i nadal pożerała tort.
- To do dobrze, że mogę już z tobą porozmawiać. Widzisz mam dla ciebie pewną propozycję- ciągnął Collins, nie zważając że Lizzie ma go głęboko gdzieś. Odchrząknął i mówił dalej.- Jak wiesz, droga kuzynko, pracuję jako przedstawiciel wysokiego stanowiska w Collins&deBeourh Publishing. Moja przełożona Catherine De Beourh zasugerowała, że powinienem znaleść sobie kogoś, kto jest inteligentny, oczytany i znający się na rzeczy i zatrudnić go jako mojego asystenta. Przyznaję, nie odrazu pomyślałem o tobie. Twoja siostra Jane, rownież posiada te wszystkie cechy, ale jak wiem jest już redaktorką w pewnym modowym czasopiśmie. Naprawdę, powinnaś się zastanowić nad moją propozycją, droga kuzynko. Taka praca otwiera wiele drzwi, a zarobki też są niemałe.- tu Collins przerwał swój wywód i wlepił wzrok w Lizzie, której ręka trzymająca widelec zawisła w połowie drogi miedzy talerzem i ustami.
- Zaraz. Chcesz żebym zaczęła prace w jednym z najwiekszych wydawnictw w kraju z nie skończonymi studiami, brakiem kwalifikacji i zupełnym nieprzystosowaniem się do tej pracy? Jak dla mnie to nie brzmi fair. Tysiące innych dało by się pokroić za taką pracę.- Lizzie zaczęła wymyślać argumenty na poczekaniu. Zupełnie nie miała ochoty jechać, Bóg wie gdzie by zaczynać nową prace. Chce spokojnie skończyć studia i wtedy poszukać czegoś, co znalazłaby sama, a nie dzięki kontaktom namolnego kuzyna. Poza tym nie uśmiecha jej się pracować pod pantoflem, bez możliwości awansu i rozwoju. Chciała wybrać prace z pasji, a jej kariera nie wyglądałaby różowo u boku Collinsa.
- Przykro mi. Odrzucam twoją propozycje Collins- powiedziała w końcu
- Jak to odrzucasz? Nie zgadzasz się?
- Tak nie zgadzam się. Nie chce pracować w Collins&deBeourh Publishing. Nie będę tam szczęśliwa, ani nie będę mogła moją pracą uszczęśliwić ciebie. Naprawdę nie nadaje się tam.
- Haha już wiem co próbujesz zrobić- odpadł Collins, a Lizzie zaczynała się zastanawiać, czy jej kuzyn nie wypadł z wózka na chodnik jak był mały
- Ty odrzucasz tą ofertę teraz, licząc na to, że ją ponowię i zaproponuję korzystniejsze warunki? Przejrzałem cię, droga Lizzie. Oczywiście, jak chcesz możemy podyskutować o warunkach umowy. Wystarczyło tylko powiedzieć, a nie urywać swoich damskich sztuczek. Przejrzałem cię.- ciągnął dalej Collins. Lizzie wywróciła oczami.
- Ja naprawdę nie chce u ciebie pracować. Zasługujesz na kogoś, kto będzie doceniał tą prace, a ja będę się czuć bardzo nieszczęśliwa. Przykro mi, ale to moja ostateczna decyzja- powiedziała Lizzie i wyszła z pokoju.Przy wyjściu wpadła na swoich rodziców.
- Gratuluje nowej pracy rybko. Może w końcu złapiesz jakiegoś faceta w swojej nowej pracy. Och! Jak ja bym chciała mieć już wnuki- powiedziała pani Benton, gdy tylko zobaczyła córkę.
- Mamo, odrzuciłam ofertę Collinsa. Nie zmienię zdania. To wydawnictwo to ostatnie miejsce w jakim chcę pracować. - odpowiedziała Lizzie
- Ta praca dałaby ci świetne perspektywy słonko. Pomyśl o pieniądzach, karierze, o przystojnym dziennikarzu....- ciągnęła pani Benton
- Nie mamo. Nie przekonasz mnie.
- Ach! Ty uparta dziewucho! Kochanie powiedz jej, że jeśli nie przyjmie tej pracy, to nigdy więcej się do niej nie odezwę.- powiedziała pani Benton do męża.
- Kochana Lizzie. Dziś staniesz się obca dla jednego ze swoich rodziców. Twoja matka mówi, że nie odezwie się do ciebie, jeśli nie przyjmiesz pracy. Ja nie odezwę sie do ciebie, gdy to zrobisz- powiedział pan Benton
- Dziękuje tato.- odpowiedziała Lizzie, cmoknęła go w policzek i wyszła z pokoju.Skierowała się na schody i po kilku chwilach była już na górze. Szła do pokoju Jane, by powiedzieć jej co się stało. Usłyszała ciche łkanie.
- O mój Boże! Jane! Co się stało?- powiedziała Lizzie widząc zapłakaną twarz siostry.
- Charles wyjeżdża z miasta. Na stałe.-----------------------------------------------------------------------------------------------------
No witam!
Dawno mnie tu nie było, ale wróciłam! Zapraszam do czytania, głosowania i komentowania!
Całuski
Minka 😘
CZYTASZ
Pierwsze Wrażenia
RomanceLizzie Benton ma dwadzieścia cztery lata, dwie siostry, najlepszą przyjaciółkę i perspektywę zostania redaktorką w wydawnictwie. Jej matka jednak uważa, że do pełnego szczęścia potrzeba jej jeszcze męża. Czy przyjazd w sąsiedztwo dwóch samotnych męż...