Zapomniana Przyszłość - Code Lyoko One-shot

940 76 30
                                    

*Muzyka, którą dodałam powyżej jest dość istotna dla pełnego wczucia się w fabułę. Najlepiej jeśli włączysz ją w zaznaczonym przeze mnie momencie i odsłuchasz jej na słuchawkach (zalecam!) Utwór nie jest długi i nadaje się aż do samego końca One-shota. Serdecznie zapraszam do lektury ^_^*

PROLOG

Szóstka totalnie zdezorientowanych i przerażonych nastolatków, uciekała w popłochu w stronę znajdującego się w pobliżu szkoły lasu. Wokoło wyło conajmniej kilkadziesiąt syren alarmowych. Powietrze popełnione było krzykami uczniów i ulicznych przechodniów. Cały czas do uszu przyjaciół dobiegały odgłosy strzałów i wybuchów. Nad ich głowami z ogromną prędkością przemknął wojskowy helikopter oznakowany francuskimi flagami, który mocno obniżając wysokość lotu, wypluł z siebie całą serię rakiet. Wszystkie trafiły w jeden ze znajdujących się w pobliżu wieżowców. Wykonał zwrot o 180° i dołączył do innej podobnej maszyny, aby po chwili ostrzelać wraz z nią główną ulicę, ostrą amunicją.
Przerażony Ulrich krzyczał do biegnących obok przyjaciół.
- To zamach?! Dlaczego wojsko strzela do cywilów?!
- Nie mam pojęcia... - Jeremie odpowiedział mu drżącym głosem. - Obawiam się, że ten alarm nie jest ostrzeniem wojska...ale ostrzeżeniem przed wojskiem!
- To niemożliwe! - Yumi cała zdyszana pokręciła przecząco głową. - Przecież to nasi!
W tej chwili gdzieś za nimi, w pobliżu Kadic uderzyła potężna bomba. Eksplozja odrzuciła ich na sporą odległość niczym lalki. Aelita krzyknęła. Upadek był bolesny, pomimo to informatyk momentalnie skoczył na równe nogi i zbierając z ziemi pęknięte okulary, rozejrzał się nerwowo.
- Nic wam nie jest?! - Obrócił się wokół własnej osi. - Aelita! Aelita! Gdzie jesteś?! Odezwij się!

« - - - - »

- No frajerzy, co tam? - Rzuciła opryskliwie Sissi, podchodząc do zajętego przez Wojowników Lyoko stolika, na stołówce.
- Chcesz mój rogalik Sissi? - Zapytał ją Odd, udając, że nie słyszał jej zaczepki.
- Żebym się zatruła? - Czarnowłosa uniosła jedną brew, po czym zwróciła się w stronę Ulricha. - Ulrich, jak leci? - Uśmiechnęła się do niego, dyskretnie wysuwając do przodu rękę, z zamiarem przyczepienia mu pluskwy.
- Lepiej...bez twojego GPS-a. - Brunet chwycił w porę jej nadgarstek.
Dziewczyna skamieniała.
- O czym ty mówisz? - Udała głupią.
- Sissi przestań. Nie mamy żadnych tajemnic. A jak chcesz się z nami przyjaźnić, to skończ z tymi numerami. - Spojrzał na nią.
Dziewczyna zamrugała zaskoczona.
- Znaczy... Możemy się przyjaźnić? - Spytała nie dowierzając.
- No jasne! - Odparł Jeremie.
- Tak! Szkoła byłaby nudna bez ciebie. - Odd uśmiechnął się do niej.
- Ooo... No to... - Sissi rozłożyła ręce, miło zaskoczona. - Narazie kochani! - Pożegnała ich, po czym odwróciła się w stronę Herba i Nicolasa. - I niech was tylko nie przyłapię na robieniu numerów moim przyjaciołom! - Pogroziła im.
Chłopcy spojrzeli tylko po sobie i odeszli zaskoczeni jej zachowaniem.
- Cześć Yumi! Miło cię widzieć! - Powitała wchodzącą do stołówki Japonkę.
Ishiyama podeszła do przyjaciół uśmiechnięta. Całe zajście obserwował siedzący niedaleko William.
- No dobra... Jesteście gotowi?
Wojownicy przytaknęli.
Nagle do ich uszu dobiegł dźwięk startującej syreny. Uczniowie przebywający na stołówce spojrzeli po sobie nawzajem. Startować zaczęły kolejne, jedna za drugą wysyłając ostrzegawczy dźwięk do mieszkańców stolicy. Młodzież, a szczególnie najmłodsi uczniowie zaczęli panikować. Rozglądali się nerwowo, próbując zrozumieć, co się właśnie dzieje.
- Co jest grane? - Odd rzucił pytanie w stronę przyjaciół, unosząc brwi.
- Syreny alarmowe... - Aelita wstała i powoli podeszła do okna. - Wyją wszystkie, w całym mieście. - Dodała wyraźnie zaskoczona.
Przyjaciele spojrzeli sobie nawzajem w oczy.
W tym momencie, w drzwiach wypełniającej się hałasem stołówki, pojawił się dyrektor zespołu szkół - Jean Pierre Delmas. Widząc go, jego córka - Sissi pobiegła do niego.
- Tato! Co się dzieje?! - Złapała go za rękaw.
- Nie mam pojęcia skarbie... - Odpowiedział. - Wygląda na alarm. - Dodał jeszcze, po czym delikatnie odsuwając jasna bok, przemówił do uczniów.
- Proszę o spokój! Uwaga! Mamy do czynienia z alarmem dla całego miasta. Proszę zachować spokój i...
Nie doskoczyłem, kiedy za oknem stołówki nagle stanęła jakaś sylwetka, z pewnością należąca do jakiegoś mężczyzny.
Wojownicy od razu ją zauważyli. Postać szybko zdjęła coś z pleców i wyciągając przed siebie przedmiot, wyglądem przypominający jakiś podłużny kawałek metalu, wymierzył prosto w okna. Aelita wciąż stojąca przy szybie, momentalnie wytrzeszczyła oczy przerażona i drżącym że strachu głosem krzyknęła na całe pomieszczenie.
- Padnij!
Wszyscy widząc przerażoną różowowłosą dziewczynę rzucającą się na ziemię, błyskawicznie poszli w jej ślady.
Rozległ się huk i dźwięk tłuczonego szkła. Do stołówka wleciały miliony odłamków szyb, a powietrze przecieły setki rozpędzonych pocisków z karabinów maszynowych. Wojownicy mocno zbici w ciasną kupkę pod stołem, mocno przylgnęli do podłogi. Z przerażeniem obserwowali strzelającego do nich żołnierza, do którego przed chwilą dołączyło dwóch innych. Po całym pomieszczeniu przeszły lamenty i krzyki przerażonych uczniów. Wszystko ucichło równie szybko, jak się zaczęło. Żołnierze opuszczając broń, nawet nie zaglądając do środka, odbiegli w stronę budynku szkoły. Na zewnątrz zaczęły rozlegać się dźwięki eksplozji i strzelaniny. Gdzieś niedaleko dał się też słyszeć warkot śmigłowców i samolotów.
W stołówce wybuchła panika. Wszyscy niczym oszalali zaczęli wybiegać z budynku i uciekać jak najdalej od Kadic. Znajdujący się w pobliżu William podbiegł do nich i zaczął szarpać za ubrania. - Musimy stąd uciekać! - Spojrzał im w oczy. - Inaczej wszyscy zginiemy. Oni tu wrócą!
Wojownicy zgodnie zerwali się z miejsca.
- Co tu się wogóle dzieje?! - Yumi cała roztrzęsiona nerwowo rozglądała się wokoło.
Nikt jej nie odpowiedział.
- Dokąd mamy uciekać?! - Ulrich spojrzał na Williama.
Odpowiedział mu jednak Jeremie.
- W lesie powinno być najbezpieczniej. Drzewa nie pozwolą wypatrzeć nas z powietrza. - Blondyn wskazał na linię drzew przed nimi.
Przyjaciele ruszyli biegiem w tamtą stronę.
- Jesteś pewien? - Zapytał go Odd.
Okularnik zawahał się.
- Nie... - Odparł.
Zapadła cisza, przerywana jedynie odgłosami wybuchów, wyciem syren i nierównymi, ciężkimi oddechami biegnących nastolatków.
- Zwróciliście uwagę na to czyje to wojsko? - Ulrich postanowił przerwać to nieznośne milczenie.
- Nie było okazji... - Wydyszał William.
- Aelita, stałaś przy oknie, kiedy ten żołnierz zaczął strzelać! Może ty coś widziałaś? - Yumi spojrzała na dziewczynę.
- Próbuję sobie przypomnieć... - Odparła różowowłosa, starając się ukryć przerażenie.
Uniosła brwi. Przyjaciele szybko to wychwycili.
- Co widziałaś? - Zaczął dopytywać się Belpois. - Co się stało?
-To były... - Zawahała się. - To były francuskie flagi... - Wydusiła z siebie.
Zapadła cisza. Teraz przerażenie ogarnęło już wszystkich.
Powietrze popełnione było krzykami uczniów i ulicznych przechodniów. Cały czas do uszu przyjaciół dobiegały odgłosy strzałów i wybuchów. Nad ich głowami z ogromną prędkością przemknął wojskowy helikopter oznakowany francuskimi flagami, który mocno obniżając wysokość lotu, wypluł z siebie całą serię rakiet. Wszystkie trafiły w jeden ze znajdujących się w pobliżu wieżowców. Wykonał zwrot o 180° i dołączył do innej podobnej maszyny, aby po chwili ostrzelać wraz z nią główną ulicę, ostrą amunicją.
Przerażony Ulrich krzyczał do biegnących obok przyjaciół.
- To zamach?! Dlaczego wojsko strzela do cywilów?!
- Nie mam pojęcia... - Jeremie odpowiedział mu drżącym głosem. - Obawiam się, że ten alarm nie jest ostrzeniem wojska...ale ostrzeżeniem przed wojskiem!
- To niemożliwe! - Yumi cała zdyszana pokręciła przecząco głową. - Przecież to nasi!
W tej chwili gdzieś za nimi, w pobliżu Kadic uderzyła potężna bomba. Eksplozja odrzuciła ich na sporą odległość niczym lalki. Aelita krzyknęła. Upadek był bolesny, pomimo to informatyk momentalnie skoczył na równe nogi i zbierając z ziemi pęknięte okulary, rozejrzał się nerwowo.
- Nic wam nie jest?! - Obrócił się wokół własnej osi. - Aelita! Aelita! Gdzie jesteś?! Odezwij się!
- Tutaj... - Różowowłosa uniosła się ostrożnie na jednej ręce.
Blondyn dosłownie sekundę później był już przy niej i pomagał wstać.
- Nic ci nie jest?! Wszystko dobrze? - Dopytywał się przejęty.
- Jest ok... - Uśmiechnęła się do niego czule ukrywając czerwoną plamę na swoim rękawie.
Einstein upewniwszy się, że zielonookiej nic nie grozi, podbiegł do pozostałych, sprawdzając ich stan, pomagając stanąć na nogach i ponaglając do dalszej ucieczki z odsłoniętego miejsca. Już po chwili ponownie zmierzali w stronę granicy drzew.
Wysoko ponad nimi rozległ się świst spadającego pocisku. Zerknąwszy kątem oka w stronę nieba, przyspieszyli i pokonali ostatnie kilka metrów w pełnym biegu.
Wycieńczeni runęli niczym placki między pniami ogromnych drzew. Sytuacja stawała się coraz bardziej poważna. Do chóru artylerii i nieustannie miotanych serii z karabinów maszynowych, doszedł rytmiczny chrzęst gąsienic pojazdów opancerzonych.
- A jeśli to właśnie las okaże się pułapką? - Yumi zawahała się.
Pozostali spojrzeli na nią. Nie spodziewali się takiego pytania.
- Nie gadaj głupot... - Odd postarał się ich pocieszyć. - Teraz to najbezpieczniejsze miejsce.
Ulrich i William jednocześnie wstali.
- Trzeba uciekać dalej. - Brunet popatrzył na pozostałych.
- Ulrich ma rację. - Poparł go Anglik. - Byle dalej od tych przeklętych maszyn. - Wskazał na wyłaniające się zza muru Kadic lufy czołgów.
Zerwali się i pędem ruszyli wgłąb lasu. Nagle Yumi stanęła jak wryta.
- O nie... - Przyłożyła dłonie do ust. - Hiroki!
Pozostała piątka słysząc ją zatrzymała się.
- Jak mogłam o nim zapomnieć! - Japonka cała drżała. - Jak mogłam zapomnieć o własnym bracie?! - Czarnowłosa gotowa już była zawrócić.
- Zaczekaj! Yumi! - Aelita złapała ją za rękaw. - Nie możesz przecież tam teraz wrócić!
- Muszę! Przecież go tam nie zostawię!
- Tam aż się roi od żołnierzy! - William dołączył do różowowłosej.
- Nie mogę go tam zostawić... - Dziewczyna nie dawała za wygraną.
Słuchający tej wymiany zdań Niemiec, wyszedł jej na przeciw.
- Pójdę z tobą. - Spojrzał jej w oczy. - Razem może uda nam się go szybko znaleźć i zdążymy uciec.
- Dziękuję. - Czarnowłosa uśmiechnęła się do niego.
Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nie powinni się rozdzielać. Znali jednak Hirokiego i wiedzieli, że za nic nie uda im się przekonać Japonki do pozostania z nimi.
- Uważajcie na siebie... - Odd położył dłoń na ramieniu bruneta.
- Będziemy uciekać w stronę fabryki, do kanałów. - Poinstruował ich Jeremie. - Powodzenia... - Dodałem jeszcze drżącym głosem.
Aelita uścisnęła mocno przyjaciółkę. Miała swoiste okropne przeczucie, że coś może pójść nie tak. Przytuliła jeszcze Niemca, po czym odwróciwszy się pobiegła razem z pozostałymi w dalszą drogę.
Las z każdym metrem robił się coraz gęstszy i bardziej ponury. Wszyscy dyszeli cicho, próbując zachować tempo i nie zostać w tyle. Nagle gdzieś przed nimi rozległ się trzask łamanej gałęzi, wyraźnie wyróżniający się na tle odległych wybuchów i warkotów helikopterów. Jeremie zatrzymał się, podnosząc jedną rękę nieznacznie do góry i dając do zrozumienia innym, aby uczynili to samo.
- Co to było? - Aelita szepnęła.
- Ostrzeżenie dla nas. - Również szepnął William. - Nie jesteśmy tu sami...
Wojownicy zaczęli rozglądać się nerwowo. Nie mając pojęcia w jakim są niebezpieczeństwie, ruszyli dalej.
- Lepiej się pospieszmy... - Odd próbował zachować spokój. - Zaczynam mieć złe przeczucia.
Cała czwórka dosłownie podskoczyła jak oparzona, kiedy gdzieś daleko za nimi rozległ się mrożący krew w żyłach krzyk Yumi. Po ich ciałach jeden za drugim przechodziły przerażające dreszcze. Po policzkach różowowłosej zaczęły spływać łzy. Dobiegły ich jeszcze krzyki Urlicha, który z pewnej starał się ją ratować.
- O nie... - William pokręcił głową z niedowierzaniem. - Uciekajcie dalej! Biegnę im pomóc!
- William stój! Nie możemy się tak rozdzielać! - Jeremie był zrozpaczony.
- Oni tam giną! Dacie sobie radę. - Czarnowłosy ruszył pędem między drzewami w przeciwną stronę.
- Oni tu są... - Odd skamieniały ze strachu, wskazał ostrożnie w stronę znajdującej się niedaleko nich gęstwy krzaków. - Celują prosto w nas...
Aelita i Jeremie powędrowali wzrokiem w miejsce, które wskazywał blondyn. Mimo iż różowowłosa niczego nie zauważyła, chłopak w okularach szepnął cicho tylko.
- W nogi.
Tym razem już tylko trójka przyjaciół zerwała się do szaleńczego biegu. Tuż nad ich głowami świsnął przelatujący z ogromną prędkością pocisk.
- Snajper! - Krzyknął Jeremie. - Strzelają do nas snajperzy! - Dodałem drżącym głosem.

Zapomniana przyszłość - Code Lyoko/One-ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz