14-Smok

2.6K 141 12
                                    

Nagle usłyszeli huk. Miraleth momentalnie się obudziła.
-Co to? -spytała.
-Nie wiem-odparł Legolas .
Wyszedł na dwór i spojrzał w górę. Zobaczył niebo w mroku. I jeden punkt który się na nim ruszał. Smok.

Wpadł do domu.
-Smok! Wszyscy wychodzą! -krzyknął.
Podszedł do Miry i pomógł wstać. Zeszli po schodach prosto do łodzi.
-Czy wszyscy są? -spytał się wlf .
-Tak! -odkrzyknął Kili.

Wypłyneli. Mira podniosła głowę. Wzięła głęboki oddech. Wszystko wokół ich stanęło w ogniu. Jej blond włosy rozwiewał podmuch wiatru pomieszany z dymem.

W pewnej chwili Bain wyskoczył z łodzi. Jego siostry chciały go zatrzymać jednak na marne.
Miraleth domyślała się co zamierza zrobić.
-Spokojnie, wróci-Miraleth uspokajała dziewczynki. Mała twarzyczka Tildy była zapłakana. Mira nie mogła znieść tego widoku. Wzięła małą na kolana i mocno do siebie przytuliła szepcząc jej do ucha uspokajające słowa. Wszystkiemu przyglądał się Legolas. Nie zważał na to że wokół niego jest jeden wielki haos. Po prostu patrzył na piękną twarz elfki, która opętała jego serce i duszę. Teraz gdy tak na nią patrzył wiedział że Miraleth nie jest mu obojętna. Tylko czy ona czuła to samo?

Uderzyli w coś dużego. Była to wielka łódź pełna złota i innych bogactw. Siedział na niej władca Esgaroth. Jak on śmiał? ! Zabrał wszystkie pieniądze i uciekał nie myśląc o swoich poddanych. Zresztą na takiego wyglądał.

Łódź przepłynęła a Mira i inni zostali w tyle.
-Musimy przyspieszyć, inaczej zostanie z nas tylko popiół. -powiedziała Miraleth.
Na jej słowa chłopcy zaczęli szybciej wiosłować.

W końcu wypłyneli. Spojrzeli w niebo i zobaczyli jak przyczyna śmierci tysiąca ludzi spada na Esgaroth.

Poczuli ulgę ale nie cieszyli się. Przecież zginęło tylu ludzi. Jak mogliby świętować coś tak okropnego.

Gdy dotarli do brzegu było już jasno. Słońce przechodziło przez chmury oświetlając smutne twarze elfów, krasnoludów oraz ludzi.

Mira wraz z Sigrid i Tildą zaczęła szukać Barda i Baina. Nigdzie jednak ich nie znalazły. Miraleth wiedziała jednak że prędzej czy później się pokażą.

Popatrzyła w dół. Z przykrością stwierdziła że Bard ją zabije. Suknia którą dała jej Sigrid wyglądała jak zużyta ścierka. Była mokra od wody, śmierdząca od dymu i brudna od krwi.
W pewnym momencie podszedł do niej Legolas.
-Masz-powiedział podając jej torbę.
-Co to?
-Suche i czyste ubranie.
Mira nie zastanawiała się skąd je ma. Nie obchodziło ją to.
-Hannon le (dziękuje).
-Nie ma za co.-powiedział i zaczął się oddalać. Miraleth nie pozwoliła jednak na to by odszedł. Złapała go za rękę i spojrzała w oczy.
-Chciałabym coś wyjaśnić-zaczęła.
-Nie musisz mi nic tłumaczyć. Domyśliłem się że...pocałowałaś mnie tylko po to by uratować swoich przyjaciół.
-Nie rozumiesz...
-Rozumiem... Ale wiesz co? Nie żałuję tego. Ciesze się że tak się stało. Bo...bo po tym pocałunku coś się we mnie zmieniło. Nie mam pojęcia co ale wiem że coś napewno.
-Legolasie, wiedz że ja również tego nie żałuję. -chłopak podniósł głowę i spojrzał w oczy elfki.-Czyli...?
-Tak.-dopowiedziała.

Elf nie wiedzał co ma myśleć.
-Jedź ze mną-powiedział nagle niespodziewanie.
-Gdzie?
-Do Gundabadu.
-Ale moja drużyna...-zaczęła.
-Dadzą sobie radę. -dodał.
Miraleth nie wiedziała co począć. Pomyślała że skoro bestia nie żyje nie musi płynąć z krasnoludami.
Podeszła do swoich przyjaciół.
-Tu się rozstajemy- odparła.
-Rozumiemy-powiedzieli po czym spojrzeli w stronę elfa.
-Tak, jadę z nim-powiedziała wiedząc o co im chodzi.
-Szerokiej drogi.-życzyli jej.
-Nawzajem-odrzekła.

Pomachała odpływającej łodzi i podeszła do blondwłosego.
-Możemy jechać-odparła.

Wsiedli na konia i ruszyli przed siebie.
W końcu dotarli do określonego miejsca.

Hej!
Mam nadzieję że się wam podobało.
Komentarze.
Wreszcie po jasełkach. Mogę odpocząć.
Pa, pa.

(Robię za darmo okładki, wystarczy do mnie napisać)


Miraleth-elficka wojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz