Rozdział 6

16.7K 991 71
                                    

Idę korytarzem kierując się do gabinetu dyrektora tej szkoły. Nie lubię go, to stary gbur bez poczucia humoru. Za nim zapukałam miałem resztki nadziei, że go nie będzie, tylko wicedyrektor. Kiedy drzwi już są otwarte i zamiast Leszka widzę Ashtona (wicedyrektora) uśmiech wkrada się na moje usta.

- Hej mała znowu tutaj? - pyta obracając się na krześle, jak małe dziecko.

- Hej Ash. Nie ma tego gbura? - pytam i częstuje się fajkami, którymi macha mi przed nosem. -Taki z ciebie wicedyrektor, że demoralizujesz nieletnich? - Mówię unosząc prawą brew do góry. Ash tylko się zaśmiał i pokręcił ze zrezygnowaniem głową.

- Ale ty jesteś zabawna.. - powiedział udając obrażonego - kto cię tym razem tutaj przysłał?

- Matematyczka - burczę pod nosem

- Za co? - Po dłuższej chwili, kiedy nie odpowiadam, chłopak próbował zrobić słodką minę niczym kot za Shreka. - No przecież wiesz jak ja lubię słuchać twoich historii. Są takie zabawne - mówi gestykulując przy tym rękoma.

- Hmm no Adams mnie wkurwiła przy sprawdzeniu obecności. Zatrzymuje się na moim nazwisku i twierdzi, że jestem gwiazdą. No to każda gwiazda rozdaje autografy, a ja napisałam jej jeszcze dedykację, czyli powinna się cieszyć z tego jak małe dziecko, a tu dupa. - mówię przewracając oczyma.

- Lia, ja ciebie po prostu kocham - mówi Ash krztusząc się że śmiechu. Chwilę później rozmawiamy, aż przechodzimy do tych bardziej poważnych tematów.

- Kiedy kolejna akcja? - Pyta Ash. Jest jednym z członków naszego gangu Karahai.

- Hmm z tego co mi wiadomo to jutro. Gang Mata nie zapłacił nam za dostawę - mówię po chwili zastanowienia się.

- Ile?

- 45 tysięcy 

- Za co tak dużo? Co im tym razem podesłaliście? - pyta, ponieważ handlem bronią i narkotykami zajmuje się ja z Willem.

- Kokaina - odpowiadam cicho, bo jakby nie było to nadal jesteśmy w szkole. Chłopak nie zdążył mi odpowiedzieć, gdyż do gabinetu przyszedł Leszek.

- No , no Lia dawno ciebie tu nie było - cmoka niezadowolony pod nosem na co ja przewracam oczami - co tym razem się stało, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością?

- Stęskniłam się za panem - mówię z kpiącym uśmiechem i w tym samym czasie zadzwonił dzwonek - Do widzenia - mówię i wychodzę

Następne dwie lekcje mijają bez większych problemów. Nauczyciele jak zwykle mnie denerwowali za co ja nie byłam im dłużna. Natan trzymał się ode mnie z daleka od incydentu w ciemnym zaułku.

- Lia? - słyszę głos jakiegoś chłopaka - masz?

- Oczywiście - mówię i łapię go za rękę. On wie o co chodzi, jest moim stałym klientem , ale nie wymieniamy się nazwiskami. Nie chcemy mieć kłopotów. Po chwili niezauważalnie podaje mu saszetkę, a on podaje mi pieniądze. Nie sprawdzam czy jest wyliczone, ponieważ on wie, że jeżeli chociaż raz mnie oszuka to go zniszczę. Właśnie kierowałam się do sali, gdzie powinnam mieć trzecią lekcje, kiedy usłyszałam głos należący do Natana.

- Nie wiedziałem, że masz chłopaka, to on jest ojcem Alice? - słyszę

- Nie mam chłopaka, i nie to nie on jest ojcem Alice. Skończ już. -  mówię po czym wchodzę do sali, gdzie powinnam mieć j. angielski. Lekcja mija mi w miarę spokojnie ponieważ z tą nauczycielką staramy się nie wchodzić sobie "w paradę" co pasuje nam obydwóm. W połowie lekcji dostaje sms'a od głównego organizatora wyścigów, że dziś o północy odbędą się wyścigi na króla. Czytając go uśmiecham się pod nosem i pakuje swoje rzeczy do torby.

- Co jest? - pyta Nunes 

- Wyścig jest dzisiaj o północy. Muszę iść się naszykować - informuje go i wychodzę z ławki

- Lia, gdzie idziesz? - pyta moje nauczycielka.

- Wychodzę i już nie wrócę - informuje i już jestem za drzwiami. Biegnę do szafki po moją deskorolkę i już na korytarzu jeżdżę na niej, aby być szybciej w domu. Pierwsze miejsce, które odwiedzam najpierw jest dom Jaya i Davida. Informuje ich o tym, że za kilka godzin rozpoczyna się wyścig. Po drodze dzwonię do Willa, ponieważ nie zdążę jeszcze wjechać do niego. Chłopak informuje mnie, że Nadia zajmie się Alice.

Po pół godziny jestem już u siebie w domu. Kiedy stąd wychodziłam był porządek, a teraz wygląda jakby była tutaj III wojna światowa.

- Oskar! Lejto! - wołam moje psy. Po chwili słyszę ich szczekanie z góry, gdzie po odbezpieczeniu swojego rewolweru kieruje się na piętro. Kiedy jestem w pomieszczeniu widzę jak moje dobermany stoją na dwóch mężczyznach. Wiedziałam, że psy to dobra inwestycja! Z boku Oskara, leci krew, zapewne oberwał kulkę. 

- Kim jesteście? - pytam chłodnym tonem. 

- Wal się - słyszę od jednego z nich.

- Zła odpowiedź - mówię kopiąc go w bok, po czym przykładam obydwóm szmatkę z nasączonym chlorofilem. Po przeszukaniu i zabraniu im broni, daję ich do piwnicy, gdzie od razu przywiązuje ich do ściany i zamykam drzwi na klucz. Po chwili jestem w kuchni i daję środek usypiający Oskarowi, aby opatrzyć jemu ranę. Po skończonej "operacji" udaje się na górę, gdzie przebieram się w odpowiedni strój. Włosy związuje w wysoką kitkę. W czasie kiedy kończę swoje przygotowania, słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram je Willowi i od razu kierujemy się do garażu po moje Kawasaki. Kwadrans, później jesteśmy już w warsztacie, gdzie chłopacy skończyli prace, zostawiając nam kartkę, że spotkamy się na miejscu. Zgodnie z Willem uzgadniamy, że ja pojadę motocyklem, a on samochodem.

Na miejscu jesteśmy trochę późno, ponieważ tylko 10 minut przed starem. Na szczęście chłopacy już zapisali Willa , dlatego nie pozostaje nam nic innego jak tylko ustawić się na lini  startu. Dwie minuty przed rozpoczęciem się wyścigu na start podjeżdża srebrny Nissan. Ciekawi mnie kto jest tym kierowcą. Po chwili opuszcza szybę, a mi zapiera dech w piersi.

Za kierownicą siedzi Natan Nunes.

******

Jeszcze nigdy nie napisałam tylu rozdziałów w tak krótkim czasie :o 

Dziękuje za wypowiedzenie się pod moim pytaniem i jak chcieliście to opowiadanie będzie bardziej rozbudowane.

Nie wiem czy uda mi się dodać jeszcze jakiś rozdział do świąt ;/



Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz