Rozdział 7

15.6K 934 21
                                    

Nie ruszyłam się z miejsca. Stałam jak wryta. Dlaczego zapytacie?  Sama nie wiem. Nawet nie zorientowałam się kiedy wystartowali. Widzę, że chłopak wcale, aż tak źle nie jeździ. Jadą już drugie okrążenie. Pierwszy jest Will, a zaraz za nim Natan. Zdziwiło mnie to. Reszta już została w tyle. Po chwili słychać pisk opon, i tluczenie metalu. Wiem co to oznacza. Ktoś miał wypadek. Moje serce zaczyna bić dwa razy szybciej, a myśli wędrować na zły tor martwiąc się, że to Will, albo Natan. Nawet nie wiem kiedy wsiadłam na motocykl i pędziłam do miejsca wypadku. To wszystko działo się tak szybko. Niestety tym razem nie miałam szczęścia. Widzę to co tak bardzo pragnęłam nie widzieć. Rozpoznaje srebrnego Nissana Natana. Samochód płonie. Odstawiam Kawasaki i biegnę go wyciągnąć. Udaje mi się go odciągnąć w chwili, gdy samochód wybucha. Byłam za blisko eksplozji bo czuję jeszcze mocniejsze ogłuszenie niż przed chwilą. Czuję jak coś skapuje mi po brzuchu. Jestem zbyt otępiała, aby domyślić się co to jest. Po chwili jest drugi mocniejszy wybuch. Odrzuca mnie kilka metrów dalej. Nadal trzymam bardzo mocno chłopaka w rękach. Drugi wybuch oznacza, że chłopak miał w samochodzie zamontowane nitro. Natan jest nieprzytomny. Po chwili rejestruje obraz Willa, który przyjechał na miejsce wypadku samochodem wraz z Jayem i Davidem. Słyszę jak coś do mnie mówi, ale nie rozumiem słów.

- Uratujcie go - udaje mi się wychrypić. Nawet nie wiem, kiedy i dlaczego akurat te słowa wychodzą z moich ust. Po chwili obraz mi się rozmazuje i wpadam w nicość.

Pov. Will

- Lia! Nie zamykaj oczu! - mówię potrzasajac dziewczyną - Proszę cię nie rób mi tego - dodaje szeptem.

- Uratujcie go - słyszę, a po chwili dziewczyna zamyka oczy. Chwile siedzę tam zdezorientowany, aż nie słyszę głosu jednego z chłopaków.

- Zabieramy ich - słyszę za sobą  Jaya, dlatego posłusznie zanoszę chłopaka i dziewczynę do samochodu.

- Jay bierzesz motor Lii i jedziesz ze mną do mnie, David posprzątaj cały ten burdel. Jak skończysz przyjedź do mnie. - wydaje polecenia, wsiadam do samochodu i tak szybko jak tylko potrafię i jadę do siebie.

- Nadia - mówię szybko do mojej dziewczyny. - połóż Alice spać i naszykuj wszystko, bo mamy dwóch rannych, oby dwoje są nieprzytomni - mówię zwięźle i rzeczowo.

- Za ile będziesz? - słyszę ten chłodny lekarski ton,  który przyjmuje zawsze wtedy, gdy dzieje się coś poważnego.

- 15 minut

- Dobra - mówi po czym się rozłącza. Jednak bardzo dobrze jest mieć dziewczynę po medycynie. Kiedy podjechałem pod mój dom Jay już był i otwierał mi drzwi, a Nadia kazała położyć Lie na razie na kanapie twierdząc, że jej stan jest bardziej stabilny, niż chłopaka.

Dała mi szmatkę do przyciskania rany na jej boku, aby nie utraciła jeszcze więcej krwi. Jay zaniósł chłopaka na stół, gdzie Nadia już się nim zajęła. Po 40 minutach przyszła i powiedziała, aby ich zamienić miejscami co też uczyniłem.

W warsztacie Lia mówiła mi, że ma jakiś dwóch ludzi w piwnicy, którzy nie wiadomo co chcieli zrobić w jej mieszkaniu. Chociaż nie mam na to najmniejszej ochoty, to mimo wszystko wypadało by ich nakarmić, a muszę zrobić to ja, skoro dziewczyna jest na razie nieprzytomna. Poszedłem do domu dziewczyny i zaniosłem butelkę z wodą im do piwnicy. Kiedy wszedłem moim oczom ukazał się pierwszy z nich. Był bardzo dobrze zbudowany. Ciekawi mnie jak ona ich tutaj zaciagnęła, drugi był mniej masywny, ale i tak zapewne nie należał do lekkich. Jeszcze spali. Oskar ma zabandazowany bok. Pewnie Lia się nim już zajęła. Za nim wyszedłem z jej domu wziąłem psy do siebie. Nadia nie będzie miała nic przeciwko temu.

- Co jest z nimi? - zapytałem widząc jak Nadia odpoczywa na kanapie i pije kawę.

- Chłopak ma złamaną rękę i jest cały poobijany. Powinien się obudzić do jutra, maksymalnie pojutrze - odpowiada głosem wypranym z wszelkich emocji.

- A co z Lią? -pytam bo to ona mnie bardziej interesuje, niż ten chłopak przez którego moje maleństwo jest na stole "operacyjnym".

Po wypowiedzeniu tego pytania dziewczyna zaczęła unikać mojego wzroku, co nigdy nie wróżyło nic dobrego.

- Druga fala wybuchu znalazła ujście na niej - wzięła głęboki oddech -Ma połamane żebra, straciła bardzo dużo krwi, starałam się zrobić transwuzje od Jaya bo mają przecież taką samą grupę krwi -tutaj się zatrzymała, wzięła.kolejny głęboki oddech, a z jej oka popłynęła jedna samotna łza - naprawdę robiłam co mogłam, ale...  - nie skończyła, a głos jej się załamał.

***
Wena mnie w nocy złapała *.* mam nadzieję że mnie nie zabijcie, a rozdział się podoba

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz