Rozdział 2 - "Podejść i walnąć jej w pysk?"

939 48 3
                                    


    Stanęłam w lekkim rozkroku. Starałam się skupić i przypomnieć podstawy samoobrony. Kantem dłoni wyrzuconym gwałtownie w górę mogłam rozbić któremuś nos, a nawet wgnieść go w mózg. Palec wbić w oczodół i wydłubać oko. Miałam też do wyboru standardowy kop kolanem w krocze. Strachliwy głosik w mojej głowie mówił mi, że nie miałabym szans z jednym, a co dopiero z czterema, ale kazałam mu się zamknąć, zanim zupełnie sparaliżował mnie strach. Każda sekunda wydawała się godziną.
-To na co miałabyś ochotę? - spojrzał na mnie chłopak przede mną, bez żadnego wyrazu twarzy.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
-Daj mi znać, gdy się na coś zdecydujesz. - Czułam jego oddech na szyi. Sunął nosem po moim policzku, głęboko się zaciągając.
Brunet odszedł od nas kawałek dalej i zaczął się nam przyglądać. Palcami przeczesał swoje idealni ułożone włosy. Słyszałam słowa a po chwili krzyki ze strony mężczyzn w moją stronę.
Nim się obejrzałam poczułam dość silny ból na policzku, moje oczy się zamknęły a z pod nich łzy.
-Pojebało Was?! - Usłyszałam krzyki chłopaka, już nawet nie wiedziałam którego. - Mieliśmy ją zaczepić, a nie kurwa bić! -Burknął agresywnie.
Pociągnął mnie za rękę w jakąś przyboczną i mało widoczną uliczkę.
Wpatrywałam się w niego w milczeniu dobrą minute. Nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć.
Czekając na moją reakcję, powoli się rozluźniał. W końcu z jego twarzy znikły resztki powagi.
-Okej.- Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Przepraszam za nich.
Miałam wrażenie, że w gardle stanęło mi coś wielkiego i lepkiego. Spróbowałam owo coś przełknąć. - Wiesz, że...muszę już iść.
Odwróciłam się na pięcie, ale złapał mnie za ramiona, zmuszając mnie do tego, żebym na niego spojrzała.
- Nie, zaczekaj. Kochanie, ja wszystko rozumiem. Ale odpowiedz mi na jedno pytanie, dobra? Tylko szczerze. Czy chcesz, żebym cię zostawił i już nigdy się z Tobą nie spotkał?
Byłam tak przestraszona, że trudno mi było się skupić, i znowu potrzebowałam minuty, żeby mu odpowiedzieć.
- Nie...nie wiem. - Przyznałam.
- A widzisz. - ucieszył się.- Więc będę łaził za Tobą jak pies.
- Boże, jakie upierdliwy masochista...
- Do usług.
Sięgnął do mojego policzka, żeby mnie po nim pogłaskać, ale odepchnęłam jego dłoń.
- Nie mógłbyś się przynajmniej wstrzymać z takimi zagraniami? - Spytałam poirytowana.
-Nie. Decyzja należy do Ciebie.Wiem, że mnie nie znasz. Ale albo się ze mną widujesz i akceptujesz cały pakiet, albo do widzenia.
Zatkało mnie.
- Wredny jesteś.
- Sama jesteś wredna.
Odruchowo cofnęłam się o krok, ale ta obelga dała mi do myślenia. Zaraz za mną jest mur. Czemu jestem sama? Co ja tu w ogóle robiłam?
Zaśmiał się.
-Postaraj się tylko za bardzo na mnie wściekać, bo nie zamierzam się poddać. Taka walka do końca to jest to. Choćby się było z góry skazanym na przegraną.
Nagle jego twarz spoważniała. Ujął mnie pod brodę, żebym nie mogła odwrócić wzroku.
-Warto jest walczyć, póki jeszcze jest o co.
Nadal trzymał moja brodę, jego palce wpijały się boleśnie w skórę - więc zobaczyłam w jego oczach, że podejmuje pewną decyzję.
-N....-zaczęłam, ale było już za późno.
Poczułam jego wargi na swoich. Całował mnie gwałtownie, wręcz brutalnie, przytrzymując mnie drugą ręką za szyje, żebym mu się nie wyrwała. Okładałam go z całej siły pięściami, ale zdawało mu się to zupełnie nie przeszkadzać. Wargi miał miękkie i ciepłe.
Chwyciłam go za policzki, żeby odepchnąć go od siebie, ale to też mi się nie udało. Tym razem zwrócił jednak chyba uwagę na moje protesty, bo rozbestwił się jeszcze bardziej i rozwarł mi wargi językiem. Poczułam w ustach jego gorący oddech.
Reagując na instynktownie, zwiesiłam luźno ręce i wyłączyłam się. Już nie szarpałam - po prostu czekałam, aż wreszcie przestanie.
Podziałało. Spacyfikowałam go tą swoją bezradnością. Odsunął mnie od siebie, żeby mi się przyjrzeć, a potem pocałował mnie znacznie delikatniej. Jeden raz, drugi, trzeci... Udawałam, że jestem posągiem.
W końcu zostawił mnie w spokoju.
- Skończyłeś już? - Spytałam obojętnym tonem.
- Tak. - Powiedział z lubością.
Przymknął oczy. Wyglądał na rozmarzonego.
Tak mnie to rozgniewało, że zabrałam wszystkie siły i zamachnąwszy się potężnie, uderzyłam go w twarz.
Złapał za moje nadgarstki z ogromną siłą.
- Łapy przy sobie! Wracam do domu!
- Odwiozę Cię. - Powiedział spokojnie.
Nawet nie pocierał sobie podbródka, jak na filmach. Byłam żałosna.
- Dzięki - warknęłam.- Wole pójść pieszo.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę miasta.
- Nie bądź taka. Odwiozę Cię. - powtórzył.
Był na tyle bezczelny, żeby po tym wszystkim próbować mnie złapać.
Tym razem my się wyrwałam.


--------------------
Przepraszam za tak długą nieobecność!
Szkoła, obowiązki i brak weny.
Postaram się częściej dodawać rozdziały, ale nic nie obiecuje.  



Obsesja [Jelena fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz