Rozdział 8

16K 868 27
                                    

- Ale... Lia wpadła w śpiączkę. - informuje mnie, a ja przez dłuższą chwilę nie rozumiem, tego co ona do mnie mówi. Po chwili jednak udaje mi się wydusić jedno krótkie zdanie.

- Jak długo? - mówię, a ona wie dokładnie o co mi chodzi.

- Nie wiem. Może to być kilka dni, miesięcy, lat -to ostatnie dodaje szeptem, a ja nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

- Co mogę zrobić? - zadaje to pytanie, ale tak cholernie boję się na nie odpowiedzi.

- Nic - odpowiada szeptem, a po moich policzkach płynie kolejna fala łez. Bez słowa wychodzę z salonu i kieruje się do pokoju, gdzie leży Alice. Ciekawe jak zareaguje jutro na wiadomość o tym, że jej mama najprawdopodobniej nie obudzi się zbyt szybko. Może się załamie i nie będzie chciała z nikim rozmawiać? A może będzie chodziła do niej codziennie i będzie opowiadać o tym jak jej minął dzień? Moje rozmyślania przerwał dotyk na moich plecach. Wiedziałem kto to jest.

- Nad czym myślisz?

- Nad tym jak jutro Alice zareaguje na tę wiadomość - odpowiadam i zamykam drzwi. Moja dziewczyna bez słowa przytula się do mnie i nic nie mówi, za co jestem jej bardzo wdzięczny.

- Chodź spać. Stojąc tutaj jej nie pomożemy. - Kiwam tylko głową i kieruje się do mojej sypialni. Nie mając siły na nic od razu rzucam się na łóżko, nawet nie fatygując się kąpielą. Z kłębiącymi się myślami nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

*** Kolejny dzień ***

Rano wstałem nie wypoczęty, ale co się dziwić skoro budzik był ustawiony na 6 rano, ponieważ małą trzeba było zawieść do przedszkola. Od razu jak wstałem to poszedłem się wykąpać, aby nie straszyć ludzi otaczających mnie dookoła.

Po kąpieli poszedłem obudzić Alice.

- Al wstajemy - mówię lekko ją potrzasacajc na co ona tylko marszczy nosek i przykrywa głowę kołdrą. Zaśmiałem się na ten widok i gdyby nie to, że Lia jakby dowiedziała się o tym to by skopała mi tyłek to bym ją tak zostawił. Po kilku nieudanych próbach udało mi się obudzić dziewczynkę.

- Nie lupie cie - usłyszałem od naburmuszonej dzieeczynki

- A ja chciałem ci powiedzieć, że kupiłem lody miętowe, ale skoro mnie nie lubisz to chyba zjem je sam - mówię kierując się do wyjścia z pokoju. Kiedy znajduje się przy drzwiach, czuję jak ktoś łapie mnie za nogę.

- Wujku! Ja ciebie nie lupie tylko kocham tak baldzo - mówi śmieszne gestykulując rękoma. Biorę ją na ręce i zanoszę do kuchni.

- Ale jak mama będzie się ciebie pytać czy dostałaś lody masz powiedzieć, że nie rozumiesz? - mówię celując w nią łyżeczką.

- Tak jes panie kapitanie! -salutuje mi na co śmiejemy się razem. - Wujku, gdzie jes mama? -pyta, a ja nie wiem co jej odpowiedzieć. Decyduje się na pół prawdę.

- Twoja mama miała wypadek i teraz śpi.

- A kiety sie obuci? - pyta swoim śmiesznym zniekształconym głosem.

- Nie wiem - odpowiadam szeptem na co po policzku dziewczynki spłynęła łza.

- Mogę ją zobacyć jak wluce z pszedskola? - pyta z nadzieją w oczach, a ja nie potrafię jej odmówić, dlatego wyrażam zgodę.

Kiedy wracałem z przedszkola, to postanowiłem zrobić małe zakupy. Po skończonych zakupach postanowiłem zajrzeć do chłopaka i zorientować się czy już się obudził. Kiedy wszedłem do pokoju, chłopak już nie spał.

- Um hej - przywitał się ze mną - wiesz jak ja się tu znalazłem?

- Cześć - odpowiadam - wczoraj miałeś wypadek. Lia wyciągnęła cię z samochodu, przy tym ratując ci życie. Ja cię tutaj przywiązłem, a moja dziewczyna opatrzyła. Coś chcesz jeszcze wiedzieć? - powiedziałem oschle.

- Mam tylko jedno pytanie. Gdzie jest Lia i dlaczego nie ma jej ze mną skoro mnie uratowała? - słyszę i nie panując nad sobą łapie chłopaka za koszulkę i podnoszę go nad ziemią.

- Lia za to, że próbowała cię uratować leży na dole i walczy o swoje życie, a ty masz jeszcze czelność wypominać jej, że nie jest tutaj z tobą? Czy cię popierdoliło?! -mówię nie panując nad słowami. Po chwili jednak puszczam chłopaka i wychodzę z tego pomieszczenia.

- Przepraszam, nie wiedziałem. - słyszę jeszcze za nim zamykam drzwi.

Kieruje się do pokoju gdzie leży moje maleństwo. Kiedy widzę ją jak tak leży to nigdy bym nie przypuszczał, że ta mała potrafi zabijać bez mrugnięcia okiem. Wyglądalaby tak nie winie, gdyby nie te bandaże które pokrywają jej prawie całe ciało. Usiadłem przy niej i nic nie robiłem. Po prostu siedziałem i najwidoczniej straciłem rachubę czasu, ponieważ  jak już się ocknąłem, to zauważyłem, że nie jestem sam, a  w drzwiach stoi Natan. Pocałowałem Lie w czoło i bez słowa wyszedłem z pokoju.

Pov. Natan

Obudziłem się w nie swoim pokoju. Chwilę zastanawiałem się, gdzie się znajduję, aż do czasu, gdy do pokoju wszedł Will.

- Um hej - przywitałem się i zadałem nurtujące mnie pytanie - wiesz jak ja się tu znalazłem?

- Cześć. Wczoraj miałeś wypadek. Lia wyciągnęła cię z samochodu przy tym ratując ci życie. Ja cię tutaj przywiązłem, a moja dziewczyna cię opatrzyła. Coś chcesz jeszcze wiedzieć? - odpowiedział mi oschle.

- Mam tylko jedno pytanie. Gdzie jest Lia i dlaczego nie ma jej ze mną skoro mnie uratowała? - nie wiem nawet dlaczego to pytanie wylatuje z moich ust. Po chwili czuje ręce chłopaka, który trzymał mnie za koszulkę przyszpilając mnie do ściany.

- Lia za to, że próbowała cię uratować leży na dole i walczy o swoje życie, a ty masz jeszcze czelność wypominać jej, że nie jest tutaj z tobą? Czy cię popierdoliło?! -mówi nie panując nad słowami. Ale jak to mnie uratowała? Za co?  Przecież my się praktycznie wcale nie znamy. Po chwili jednak mnie puszcza i wychodzi z tego pomieszczenia.

- Przepraszam, nie wiedziałem. - mówię za nim zamyka drzwi.

***

Zdrowych wesołych świąt czy jakoś tak xdd

A ten rozdział jakoś nie przypadł mi do gustu :/ a wam?

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz