Rozdział 2; Masz miesiąc

342 20 6
                                    


,,- Pamiętaj, że przysięgałeś. - Spokojnie - ponaglił mnie dłonią, a ja nacisnęłam klamkę. Mieliście kiedyś taki lęk przed otworzeniem drzwi? Tak jakby za nimi miała się ukazać data twojej śmierci. Żelazne drzwi otworzyły się, a we mnie znów uderzyła fala głośnej muzyki. Oh, naprawdę? Z tego co pamiętam właśnie od tego chciałam uciec. - Teraz jesteś jednym z nas - jego dłonie spoczęły ma moich biodrach, a ja zmarszczyłam brwi. Że co? Ale ja nie chcę..."

Rozejrzałam się niezadowolona po pomieszczeniu, które wypełnione było wieloma mężczyznami i paroma kobietami. Nie podobało mi się tutaj i dalej nie mogłam zrozumieć co ja w tym miejscu robię. Popędzona słowami chłopaka przeszłam do jakiejś grupy osób, która raczej nie była w moim typie. Każdego bacznie zlustrowałam zatrzymując się na pewnym mężczyźnie. Jego zbudowana postura była dla mnie dziwnie znajoma i wywołała nieprzyjemne dreszcze. Przyjrzałam się uważnie jego dłoniom, a fala gorąca przeszła moje ciało niemal pozbawiając mnie tlenu.

- Cześć Lara - zaśmiał się w moją stronę, na co zmrużyłam oczy najmocniej jak potrafiłam - Nie przywitasz się?

- Znacie się? - Janek zmarszczył brwi.

- Znam ją na wylot - jego śmiech znów odbił się o moje uszy, przez co ledwo powstrzymałam łzy. Zabawny żart.

- Janek ja chcę do domu - sapnęłam - Muszę już iść.

- Dopiero przyszliśmy.

- Właśnie Lara - zaśmiał się podkreślając moje imię - Dopiero przyszliście.

- Chcę już iść - powtórzyłam ignorując tamtego, chociaż w moich oczach były łzy.

Czułam się niekomfortowo wiedząc, że ten drugi bacznie obserwuje każdy mój ruch wywiercając dziurę w moim ciele. Nie sądzę, abyście wy chcieli spędzać czas z mężczyzną, który nie jest wam obojętny i to w negatywnym tego słowa znaczeniu.Pociągnęłam jego dłoń najmocniej jak tylko potrafiłam, chcąc jak być jak najdalej od mężczyzny.

- Wytłumaczysz mi o co tu do cholery chodzi? - warknął zirytowany wyrywając swoją dłoń. Mocno szarpnął moje ramię, gdy w odpowiedzi otrzymał ciszę - Nie ignoruj mnie.

- Nie chcę - ścisnęłam mocno powieki - Puść mnie.

- Powiedz.

Szarpnęłam mocno za klamkę samochodu, bez słowa zapinając pas i zawieszając wzrok na bocznej szybie. Sapnęłam cicho, gdy zamki we wnętrzu zamknęły się.

- Będziesz siedzieć tutaj tak długo, aż mi nie powiesz. Ja mam czas, a ty powinnaś się już nauczyć, że nie masz ze mną szans.

Wymamrotałam pod nosem niezrozumiałe słowa zakładając ręce na piersi. Najgorsze jest to, że on nie żartuje.Chłopak westchnął przekręcając kluczyki w stacyjce, po czym z ogromną siłą ruszył z miejsca, wbijając mi pas w klatkę piersiową i na chwilę utrudniając oddychanie. Widząc jak brutalnie wymusza pierwszeństwo na drodze wydałam z siebie stłumione sapnięcie. Jego twarz wyglądała na zadowoloną z mojego przerażenia.

- Zwolnij - sapnęłam - Jedziesz pod prąd.

- Pieprzysz - warknął z sarkazmem.

- To co nie chcę ci powiedzieć nie jest warte naszego życia! - pisnęłam wbijając paznokcie w tapicerkę.

- Więc nie powinnaś mieć problemu z tym, żeby mi powiedzieć! - warknął uderzając z otwartej dłoni w kierownicę tak, że samochód wydał z siebie gromkie trąbnięcie.

Sapnęłam cicho nie odpowiadając. Tak samo jak bałam się go ignorować bałam się mu odpowiedzieć. Swoją drogą nie powinno go to interesować pod żadnym względem.

DelikatnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz