- Cara!- usłyszałam jak tata woła mnie z dołu. Przetarłam oczy i niezdarnie wygramoliłam się z łóżka.
- Mam nadzieje, że nie budzisz mnie bez powodu- warknęłam. Kochany tatuś pokazał mi język i pociągnął za rękę do salonu.
- Gwiazda wstała, brawo!- zaśmiał się Roberto, który grał z Neyem na Xboksie. Spojrzałam na zegarek; dobijała 8:00 rano! Posłałam piłkarzom wrogie spojrzenie i ruszyłam do kuchni. Zjadłam owsiankę, pozmywałam naczynia i wróciłam do pokoju, który stanowił centrum całego domu.
- Dzisiaj mecz. Pojedziesz pokibicować?- zapytał mnie tata odrywając wzrok od ekranu telewizora.
- Jasne, że pojadę- uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Uwielbiałam mecze! Uwielbiałam siedzieć w koszulce z numerem taty na plecach.
Poszłam do góry wsiąść prysznic. Ubrałam się, pomalowałam i pojechałam na zakupy. W taksówce wpadałam na pomysł, żeby wyciągnąć ze sobą ter Stegena.
Od Cara, do Stegen <3; Blondas! Za 20 minut w centrum.
Schowałam iPhone do torebki i wyszłam z samochodu. Usiadłam w ulubionej kafejce mojej i bramkarza; po 15 minutach się zjawił.
- Czeka mnie maraton po damskich sklepach?- westchnął wyciągając do mnie rękę w celu pomocy przy wstawaniu. Pokiwałam głową i ruszyłam do butiku ciagnąć go za sobą.
- Myślisz, że dobrze mi w szarym?- zapytałam przeglądając się w lustrze.
- Tobie dobrze we wszystkim- posłał mi szeroki uśmiech i wrócił do zabawy moim telefonem. Marc jako jedyny z moich przyjaciół był mi "oddany" w 100%. Zawsze mogłam do niego zadzwonić, napisać; bez względu na dzień i godzinę. Wyjścia na zakupy czy do kina na głupie romansidła też był mu nie straszne. Po paru ładnych godzinach pożegnaliśmy się i każdy pojechał w swoją stronę.
- Jestem!- krzyknęłam zostawiając torby z ciuchami w korytarzu. Weszłam do kuchni gdzie tata przyrządzał obiad. Na sam zapach ślinka zaczęłam mi cieknąć.
- Siadaj kochanie- wskazał gestem ręki na czarny, nowoczesny stół na którym pojawiła się zupa. Zjedliśmy wspólny posiłek rozmawiając na przeróżne tematy, których nigdy nie brakowało.
- No to miesiąc mam Cię w domu przy sobie- uśmiechnął się gładząc mnie po włosach.
- Jeszcze będziesz miał mnie dosyć- wspięłam się na palcach i cmoknęłam go w czoło. Wzięłam zakupy z korytarza i zaniosłam je do pokoju. Podczas układania nowych ciuchów totalnie straciłam rachubę czasu. Spojrzałam na ekran telefonu; 19:50. Wyszukałam koszulkę z numerem i poszłam wsiąść prysznic. Zrobiłam lekki makijaż i już byłam gotowa. Zeszłam na dół i wsiadłam z tatą do sportowego samochodu.
***
- Największy kibic przybył- trener objął mnie ramieniem i cicho zachichotał.
- Jakby inaczej?- uśmiechnęłam się szeroko.
- Już Cię zostawiam bo ter Stegen będzie na mnie zły- powiedział na odchodne. Nie rozumiałam o co im wszystkim chodziło; wczoraj Suarez, dzisiaj Enrique. Spojrzałam na młodego bramkarza, którego policzki momentalnie oblał czerwony rumieniec. Nie chciałam poruszać tego tematu w towarzystwie pierwszego składu. To straszne paple! Życzyłam chłopcom powodzenia i poszłam na trybuny.
- Cześć Cara, pięknie wyglądasz!- Shaki przywitała się ze mną buziakiem w policzek. Po chwili na moich kolanach siedział mały Milan. Bardzo lubiłam dzieci; w przyszłości chciałam mieć takiego brzdąca. Krótko przed rozpoczęciem meczu dosiadła się do nas Daniella- partnerka Fabregasa.
- Słyszałyście, że Rafinha wrócił?- zapytała szatynka. Ja i Kolumbijska piosenkarką pokiwałyśmy twierdząco głowami. Mecz był cięty; Borussia nie jest łatwym przeciwnikiem więc Blaugrana nie nudziła się podczas spotkania. Dobijała ostatnia minuta meczu, wynik wynosił 2:2. Tata właśnie biegł w pole zgrabnie omijając obrońców i strzelił pięknego gola w ostatniej sekundzie! Odbiegając od bramki pocałował tatuaż z datą mojego urodzenia. Tata od 19 lat dedykuje każdą bramkę i sukces właśnie mi. Pożegnałam się z WAG'S i zeszłam na dół do szatni z której dochodziły przeróżne odgłosy zadowolenia.
- Gratuluje- powiedziałam rozsiadając się na ławce koło szafek.
- Leoś, masz wodę?- zapytałam Argentyńskiego napastnika.
- W torbie- powiedział znikając w części z prysznicami. Podeszłam do "stanowiska" Messiego i wyciągnęłam butelkę z lodowatą cieczą. Nagle w szatni coś huknęło, a ja wykonałam gwałtowny ruch wylewając całą zawartość na faceta o ładnej oliwkowej karnacji.
CZYTASZ
You breathe.. || Rafinha Alcântara
FanfictieDwa różne charaktery, dwoje różnych ludzi; co się stanie kiedy los postawi ich na jednej i tej samej drodze? *** On- przystojny, młody piłkarz, który wrócił do swojego klubu po rocznym wypożyczeniu. Liczy się dla...