Anastazja POV.
Zazdroszczę mu. Zazdroszczę mu charakteru. Nigdy się nie poddał. Nigdy. Walczy do samego końca. I niech żaden dupek nie wciska mi, że jest inaczej.
- Masz moją kasę!? - Usłyszałam nagle zza drzwi. Cała zadrżałam. - Słyszysz kurwa!? - Podbiegłam do drzwi chcąc je zamknąć ale nie zdążyłam bo chłopak wparował do pokoju. Natychmiast odsunęłam się ale moje dalsze przejście zablokowało mi łóżko - Pierdolona kurwa. - Złapał mnie za włosy, a z moich oczu momentalnie popłynęły łzy.
- Asher - powiedziałam bardzo cicho próbując mu się wyrwać ale na marne. - Puść mnie... - Powiedziałam błagalnie ale ani drgnął. - Mówiłeś, że pieniąd... - nie dokończyłam bo po moim policzku przeszła fala gorąca. Jednocześnie upadłam na łóżko. Nie potrafiłam opanować łez. Po prostu nie mogłam ich zatamować. Chciałam wstać i spytać się "Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?" Ale miałam wielką gulę w gardle. Nie potrafiłam nic powiedzieć.
- Plany się zmieniły mała zdziro. 2 godziny... - Zamknęłam swoje powieki. Nie usłyszałam nawet kiedy wyszedł bo teraz słyszałam tylko moje szlochanie. Położyłam głowę na poduszce zamykając swoje oczy. "-Mamo...Tato..." Błagałam w myślach aby tutaj byli. Aby mnie wspierali."- Anastazja słonko czas otwierać prezenty - Usłyszałam z ust mojej mamy. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech od ucha do ucha. Podbiegłam do wielkiej wysokiej choinki po czym usiadłam pod nią i zaczęłam każdemu z osobna rozdawać prezenty.
- Mamusiu... a ten duży dla mnie? - Zapytałam niepewnie, ale uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Kobieta tylko się zaśmiała po czym kiwnęła głową. Od razu podbiegłam do prezentu próbując go rozpakować.
- Skarbie, sama nie dasz rady. - Usłyszałam męski głos. Głos taty. Usiadł tuż koło mnie po czym razem odpakowywaliśmy moją nową zabawkę. Za chwilę moim oczom ukazał się domek dla lalek. Od razu rzuciłam się tacie na szyję.
- Tatusiu, właśnie taki chciałam. - Wyszczerzyłam jeszcze nie równe ząbki i zaczęłam dokładnie oglądać prezent. - Kocham was... - Poczułam mokry pocałunek na skroni.
- To jak moja mała księżniczko? Chyba nie zamierzasz się bawić sama? - zaśmiał się po czym wzięłam do ręki małą figurkę w kształcie księżniczki. To miałam być ja. Jednak szybko nie nacieszyłam się moim nowym prezentem bo mój brat podszedł do mnie, a następnie kopnął z całej siły domek. Z moich małych czekoladowych oczów popłynęły słone łzy. Od razu podbiegła do mnie mama przytulając mnie.
- Shhh... kochanie. Kupimy ci nowy, tylko nie płacz. - Wtuliłam się w jej ciało cały czas ściskając w małej rączce figurkę.
- Mamusiu? - Powiedziałam ze łzami w oczach. - Dlaczego on mnie nie lubi? - Moja główka powędrowała w dół.
- Twój brat cię kocha skarbie. Tylko teraz przechodzi ciężki okres, zobaczysz kiedyś będziecie się jeszcze z tego śmiali. A teraz idziemy spać. - Puściła do mnie oczko. - Poczytamy jakąś książeczkę? - Pocałowała mnie w czółko na co ja pokiwałam twierdząco głową."Spojrzałam na szafkę na której stała jedyna pamiątka po rodzicach. Jedyny prezent. Mała figurka w kształcie księżniczki, która znaczyła dla mnie bardzo dużo. Wzięłam ją w ręce, a po moich policzkach spłynęły kolejne łzy. "Twój brat cię kocha skarbie. Tylko teraz przechodzi ciężki okres, zobaczysz kiedyś będziecie się jeszcze z tego śmiali." - Kłamałaś mamo... - Powiedziałam do siebie przytulając się do poduszki. - Niedługo się spotkamy mamusiu... obiecuję. - Odłożyłam figurkę na miejsce po czym położyłam się na łóżku zamykając swoje powieki. Wiedziałam, że mam tylko dwie godziny. Ale nie miałam jak zdobyć tych pieniędzy. Pomimo faktu, że cholernie się go bałam to nawet gdybym bardzo chciała nie zdobyłam teraz pieniędzy "od tak". Próbowałam się uspokoić. Aż wreszcie mi się to udało. Zasnęłam.
Justin POV.
To przecież nie może być takie straszne udawać, że jest się z własną przyjaciółką? Spojrzałem raz jeszcze na nich po czym rozłożyłem się na łóżku patrząc wciąż w telefon rozmyślając co mogę odpisać mojej księżniczce.
- Czy możecie dać mi spokój ? - Podniosłem brew ku górze - Chcę być sam aby wszystko jeszcze raz przemyśleć. - Nie odpowiedzieli, musieli zrozumieć i po prostu wyszli. Mój wzrok utkwił znów w telefonie. "-Jak mam jej pomóc? Jak ona ma mi pomóc?" To pytanie błądziło w mojej głowie non stop. Podszedłem do wielkiej szuflady gdzie trzymałem wszystkie listy i wziąłem ten, który miał dla mnie największe znaczenie. List od Anastazji. Zacząłem go czytać po raz kolejny."Drogi Justinie. Czy byłoby grzechem wyżalić się komuś, kto podtrzymuję cię przy życiu? A może masz tak wiele swoich problemów, że moje to maleńkie piórko. Jeszcze wcześniej chcę ci podziękować za wszystko co robisz. Za muzykę, którą tworzysz. Za to, że potrafisz przyznać się do błędu. Za to, że nigdy tak na prawdę się nie poddałeś. Za to, że jesteś. Czasami pogrążając się w ocean wyobraźni zastanawiam się dlaczego ludziom zależy tylko na zdjęciach i autografach? Na tym aby pochwalić się "mam zdjęcie z Justinem Bieberem". A czy chociaż raz zapytali się jak się czujesz? Czy masz ochotę na to zdjęcie? Czy wszystko okej? Znam to uczucie. Odkąd moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym zostałam sama pod opieką swojego starszego brata..."
- Justin... Justin... - Przekręciłem swoimi oczami, znów ktoś mi przerywa. Znów. Czy chociaż raz kurwa nie mogę posiedzieć w spokoju? Ale kiedy zobaczyłem daną postać po moim karku przeszedł zimny dreszcz, a moje wszystkie mięśnie się napięły. Miałem ochotę go zabić.
I oto jest. Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu bo muszę przyznać, że dla mnie jest on badziewny. Także, czekam na wasze komentarze. ♥