3

41 2 1
                                    

– Co? – zapytał.

– Nie chciałeś się ze mną spotkać, tak?

– Nie, chciałem. Tylko... Nie potrafię kłamać. Po prostu, powiedziałem to, bo nie mógłbym się skupić na niczym innym przez ten cały czas. No, nie chcę też wyjść na żadnego stalkera.

– Współczuje. Całe życie spędzasz w swojej własnej, małej strefie komfortu. Naprawdę ci współczuje. Ale dzisiaj nauczysz się kłamać! – ponownie złapała go za rękę i pobiegli kierując się znakami na Brooklyn. Zatrzymała się przed zejściem do stacji metra – Zasada pierwsza. Kłamanie musi zacząć sprawiać Ci przyjemność.

– Przyjemność?

– Tak, przyjemność. Ale nie nadmiernie. Nie możesz zabić człowieka i zwalić winy na kogoś innego, czy okraść jakiś sklep. Nie myl pojęć, kłamanie a psychopatyczne sklonności to dwie inne rzeczy. To pierwszy błąd. Pierwsza zasada i pierwszy błąd. Musisz bez skrupułów wmawiać sprzedawcom, że masz ponad 21 lat i możesz kupić ten alkohol. Rozumiesz?

– Rozumiem. Wszystko rozumiem, ale kontynuuj bo dobrze Ci idzie – zaśmiał się.

– I nie możesz w połowie zmienić zdania i powiedzieć ,,O nie, jednak mam 18. Przepraszam, wracam do domu i idę spać, bo niedługo zajdzie słońce a ja mam jutro ważny egzamin, w końcu jestem w ostatniej klasie liceum!"

– Okej. A tak w ogóle, to gdzie idziemy?

– Kupić alkohol.

– Już? Jestem gotowy? – uśmiechnął się.

– Myślę, że jesteś. Ale musisz to udowodnić. Pójdziesz sam i jeżeli kupisz to zabiorę Cię w pewno miejsce. Jeżeli nie kupisz, to jest to nasze ostatnie spotkanie. Chyba, że zapłacisz za lekcje kłamstwa. Wtedy pomyślę. Masz prawko, więc się na coś przydasz.

– Skąd wiesz?

– Że masz prawko? Wiem o Tobie prawie wszystko, Matthew mnie ostrzegał. Często mdlejesz, każda pora roku to dla Ciebie problem i mieszkasz gdzieś na Manhattanie. Jesteś w ostatniej klasie i po szkole chcesz iść na studia do Los Angeles. Nie wiem, czy to dobra decyzja zważywszy na Twoje odloty w wakacje, ale się nie mieszam. Kto tu jest stalkerem?

– To teraz powinnaś mi opowiedzieć coś o sobie.

– Jak kupisz ten alkohol. To nagroda. – popchnęła go w kierunku sklepu, w którym sprzedawała jakaś kobieta. Gdy zamknął drzwi, Audrey nic nie widziała. Oparła się o budynek i czekała na Steve. Przetarła lekko wilgotne od potu czoło. Rozejrzała się dookoła i poprawiła but. Minęło dobre pięć minut i w końcu wyszedł. – I co? – wzruszył ramionami.

– Może to przez wdzięk osobisty? Bo na pewno nie przez umiejętności kłamania.– powiedział i lekko uchylił plecak. Uśmiechnęła się. 

– Jesteś na dobrej drodze. 

– Tak czułem – udali się do metra. Pojechali na Brooklyn Bridge-City Hall.

Zdziwił się jej wyborem, lecz nie mówił ani słowa. Podążał za nią jak zahipnotyzowany i nie śmiał ani razu zapytać się o cel tej eskapady. Gdy byli już na miejscu, weszli na most i zaczęli nim iść.

– Więc – zapytał w pewnym momencie – Po co tu przyszliśmy?

– Ile mieszkasz w Nowym Jorku?

– Od urodzenia. – odpowiedział i rozejrzał się dookoła. Wieżowce z tej perspektywy robiły na nim ogromne wrażanie. Ale tak było zawsze. 

– Ile razy byłeś na Brooklyn Bridge? Nie liczy się jazda samochodem w dzień.

– To ani razu.

– Dlaczego?

– Nie po drodze.

– Błąd. Kolejny. Ja tu jestem prawie codziennie. Mieszkam blisko i zawsze dochodzę tu do metra i jadę stąd. Bo tu jest pięknie, to jedno z niewielu miejsc w Nowym Jorku, które lubię. 

– A jakie jeszcze?

– Dowiesz się w swoim czasie – oparła się o metalowy płot wydzielający miejsce dla turystów 

– Nie ufam mostom. 

– A ludziom? Bo ludzie bardziej zawodzą. Gdy most się zarwie masz możliwość ucieczki, a gdy człowiek Cię zawiedzie? Wtedy już nie ma odwrotu. Giniesz, umierasz, wszystko na raz. Ludzie są... ludźmi. Po prostu. Mosty są mostami. Wiesz o co mi chodzi?

– Pewnie – powiedział. 

Chodzili cały czas tą samą drogą i nim się obejrzał, na dworze robiło się ciemno. W tym momencie wszystkie światła całego miasta zaczęły się włączać, a jemu odebrało dech w piersiach. To było jego miasto, mieszkał tu od zawsze, znał doskonale rozkład jazdy metra i wszystkich innych pojazdów komunikacji miejskiej, ale nie znał Brooklyn Bridge z tej strony. I to był błąd. Ten widok był o wiele bardziej fascynujący niż ten, który miał z okna.

– I jak? Po tej wizycie wpadałbyś częściej? A teraz wracamy. Mam ci do pokazania jeszcze jedno miejsce. – uśmiechnęła się i złapała go za rękę. Przeszedł go dreszcz.

– Tak, jest tu świetnie i na pewno to nie jest moja ostatnia wizyta.

– Mówisz jak prezenter w telewizji. Naucz się mówić inaczej. Dajmy na to... O! Wiem. Ya, świetnie. Zapuszczę tu swoje korzenie jeszcze raz, nie ma sprawy! – powiedziała, a on zaczął się śmiać.

– Ya, spoko. Idziemy wskoczyć do tuby i ruszyć ku przygodzie?

-Ya, spoko. Idziemy podbijać świat. No...prawie. Tylko mi się nie rozpij – poklepała go po plecaku.

– Mam do Ciebie dziwne pytanie – powiedział, gdy byli już w metrze – Może potrzebuje do tego jakiś kwiatów czy coś, oprawy muzycznej i kolacji w najwyższym budynku. Ale zapytam Cię w brudnym metrze, które strasznie trzęsie i przez to moje wnętrzności zaraz się uzewnętrznią. No bo wiesz, znamy się tylko chwilę, a ja jednak nie jestem żadnym desperatem ani nic, nie pomyśl ta... Pójdziesz ze mną na szkolny bal?


Ask meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz