Och, Śmierci, czy nie oszczędzisz mnie przez kolejny rok?

3.1K 190 5
                                    


Dean nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jego serce rozkroiło się na wiele małych kawałków, a w jego myśli wciąż brzmiały słowa wypowiedziane przez Cas'a ubiegłej nocy: "Sam nie żyje". Dean nie mógł znaleźć sposobu przywrócenia swojego brata do życia - żaden demon ani żaden Żniwiarz nie mógł już wskrzesić jego brata. Sam dobrowolne przeszedł "Na drugą stronę". Już nic tego nie mogło zmienić. Dean ponownie stracił swojego brata i jakąkolwiek nadzieję na to, że kiedyś jeszcze go ujrzy żywego. Teraz wpatrywał się w ogień spalający ciało jego młodszego braciszka - tego, za którego czuł się odpowiedzialny już od momentu, gdy Sam miał sześć miesięcy. Więź, która go łączyła z Sammy'm była najsilniejszą więzią jaka może połączyć dwójkę ludzi. Sam był też jego jedyną rodziną.

-Świat jest uratowany - Szepnął Dean do nieobecnego brata - Uratowaliśmy go. Tylko dlaczego musieliśmy zapłacić za to taką cenę...?

Starszy Winchester nie mógł już powstrzymać łez spływających mu po policzkach. Jego świat legł w gruzach i sam Dean nie był pewien czy uda mu się pozbierać po tej ogromnej stracie.

-Dlaczego?! - Wykrzyczał w stronę niebios, jakby Bóg miał mu odpowiedzieć na to pytanie. Dean osunął się na ziemię. Łzy zaczęły rzewnie obmywać jego twarz. Jednocześnie docierał do niego swąd spalającego się ciała, a jemu samemu ciężko było przełknąć ślinę, przez gulę tkwiącą w jego gardle.

-Dean... - Usłyszał za sobą słodki, dziewczęcy głos. Odwrócił się z trudem. Za nim stała Charlie, nie była tak wesoła jak zwykle, a po jej policzkach także cieknęły łzy.

-Cas zadzwonił i powiedział mi co się stało - Powiedziała łamiącym się głosem obejmując Dean'a, który zaczął wtapiać rękę w jej krwistoczerwone włosy - Powiedział, że chciałeś być tu sam, ale... ja nie mogłam ciebie tak tu zostawić.

-Dziękuję... - Zdołał wyszeptać.

Charlie gładziła Dean'a po jego włosach i przez łzy wpatrywała się w wypalające się ciało Sam'a. Winchesterowie byli dla niej jak bracia, kochała ich, a teraz straciła jednego z nich. Wiedziała jednak, że Dean stracił nie tylko ostatniego członka swojej rodziny, ale też połowę własnej duszy. Ta myśl łamała jej serce.

-Chodź do domu, Dean - Powiedziała cicho, przez słowa "Dom" mając na myśli bunkier, w którym Winchesterowie spędzili ostatnie kilka lat.

Dean podniósł się i pocałował przyjaciółkę w czoło. Tak bardzo potrzebował bliskości drugiej osoby.

-Impala jest...

-Ja poprowadzę - Powiedziała szybko dziewczyna zabierając klucze z kieszeni Dean'a. Winchester nie protestował, co bardzo ją zdziwiło, gdyż Dean nigdy nie pozwalał nikomu prowadzić swojego samochodu - wyjątkiem był Sam, od czasu do czasu.

Przez całą drogę przyjaciele nie wymówili ani słowa. Dean wpatrywał melancholijne w deszcz spływający po szybie jego samochodu, jednocześnie wspominając wszystkie chwile jakie przeżył w tym aucie ze swoim bratem. Po dotarciu do bunkra Dean, nie czekając na Charlie, wbiegł do środka i wymijając Castiela, który wpatrywał się w niego z troską, poszedł automatycznie do swojego pokoju. Na stoliku przy łóżku stały zdjęcia przedstawiające jego i jego młodszego brata. Dean nie miał jednak siły na nie patrzeć. Nie sądził, by udało mu się pozbierać po tym, co wydarzyło się z jego bratem. Najbardziej doskierwała mu myśl, że nie było go przy tym jak Sam umierał. Nigdy mu nie powiedział jak bardzo go kocha, choć niewątpliwie Sam o tym wiedział.

Po kilku chwilach usłyszał nieśmiałe pukanie do drzwi, i choć nie było z jego strony żadnego zaproszenia, drzwi się otwarły i stanął w nich Castiel.

-Dean, ja...

-Nic nie mów, Cas, proszę - Odparł natychmiast Dean zamykając mocno oczy - Nie mogę o tym rozmawiać. Nie teraz.

-Rozumiem - Powiedział Castiel nieśmiało siadając na łóżku Dean'a - Chciałbym tylko powiedzieć ci, że zawsze możesz na mnie liczyć

-Wiem to

-I nie tylko na mnie - Kontynuował anioł - Na Charlie, na Jody, nawet na Gabriela... Wszyscy chcemy cię weprzeć.

-Dzięki wielkie - Powiedział Dean marszcząc czoło - Ale nie chcę wsparcia. Chcę mojego brata.

-To zrozumiałe

-Chciałbym stąd wyjechać - Oświadczył twardo Dean. Castiel przyjrzał mu się z zainteresowaniem - Na kilka dni. Gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie ani ty ani nikt inny nie szukałby mnie.

-Chcesz...?

-Chcę pobyć w samotności. Pomyśleć co dalej. Dacie mi taką możliwość?

Castiel milczał przez chwilę, po czym uśmiechnął się łagodnie.

-Oczywiście, Dean.

-Teraz też chcę być sam. Proszę - Po tych słowach ułożył głowę na poduszkę. Cas przyglądał mu się przez chwilę, po czym wstał i skierował się w stronę drzwi.

-Jakbyś czegoś potrzebował...

-Dam znać, obiecuję.

Castiel wyszedł zostawiając Dean'a samego z myślami.



Najlepsi ŻołnierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz