Trzynaście

831 66 7
                                    

Jeżeli to czytacie, zostawicie po sobie ślad, kropkę, przecinek, gwiazdkę, cokolwiek. 

Gdy późnym wieczorem czwartkowego dnia, wracałam do domu Brooksów, nie śpiesząc się ani trochę, mój telefon zawibrował, ukazując ikonę nowej wiadomości. Wpisałam kod i odblokowując telefon wcisnęłam na kopertę.

Beau: Gdzie ty do cholery jesteś??

Byłam trochę zaskoczona jego wiadomością, od naszej feralnej rozmowy minęły dwa dni i ani ja, ani brunet nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Postanowiłam nie odpowiadać na sms. Było już grubo po 23, a ja wracałam z mieszkania Dan.  Nie mogę nazwać naszej relacji przyjaźnią, ale byłyśmy coś na rodzaj dobrych koleżanek, wykluczając momenty, w których dziewczyna nie próbowała mnie pocałować lub pieprzyć. Tak, niebiesko-włosa była lesbijką i w pełni to akceptowałam, nigdy nie miałam problemów z tolerancją, więc nie było to dla mnie problemem. Dzisiejszego wieczoru, można powiedzieć, że trochę przesadziłyśmy z winem, ale nie oznaczało to, że byłam pijana, byłam coś jak przed pijania. Może szłam lekkim slalomem, potykając się czasami o prosty chodnik, chichotałam czasami bez powodu, machałam ludziom, których mijałam, ale absolutnie nie byłam pijana. Mój potok myśli przerwał dzwonek telefonu. Bez patrzenia na nadawcę, przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam aparat do ucha.

-H-halo- czknęłam.

-Blair? Matko Boska, gdzie ty jesteś?- Krzyknął Beau, a ja zachichotałam na jego ton głosu, nie wiem co było w nim śmieszne, po prostu się zaśmiałam.

-Tak, ja to Blair- ponownie czknęłam, mówiąc lekko pijanym głosem.

-Czy ty jesteś pijana?

-Absolutnie nie.- zaprzeczyłam, idąc z telefonem przy uchu, nie patrzyłam przed siebie i po prostu wywróciłam się na środku pustego chodnika, w innym przypadku byłoby mi wstyd, ale teraz, śmiałam się jak szalona, leżąc na chodniku, z obdartym łokciem i kolanem. Nie mogłam zastopować mojego ataku śmiechu.

-Gdzie jesteś?- spytał zrezygnowanym tonem głosu, przyjaciel.

-Nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Naprawdę nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję, i czy na pewno ta droga prowadzi do domu

-Do cholery, skup się!- krzyknął ponownie, a jego szybszy oddech słyszałam przez telefon. Musiał być wściekły. Rozejrzałam się do o koła, wykonując polecenie przyjaciela. Po prostu się skup Blair. - Tylko się skup.- Powtarzałam jak mantrę. Postanowiłam wstać z zimnego chodnika i prostując się, lekko chwiejną postawą, ponownie rozejrzałam się po okolicy. Mieszkam w Australii 19 lat, znam wszystkie ulice w mieście, wiem jakie są skróty, i gdzie one są, więc co do cholery się ze mną dzieje, że nie wiem gdzie jestem. To był impuls, kiedy wcisnęłam czerwoną słuchawkę, kończąc połączenie z Beau. Kilka sekund później dostaje 2 nowe wiadomości, więc ponownie wpisuję kod zabezpieczający i odblokowuje blokadę klikając na ikonę nowej wiadomości. Spodziewam się, że są one od Beau. Jak bardzo się myliłam?

JJ: Gdzie ty kurwa jesteś?

JJ: Blair, odpowiedz mi do cholery.

Me: Spokojnie, anonimku, wiem, gdzie jestem ;)

Odpisałam szybko, a odpowiedź przyszła zaskakująco szybko.

JJ: Gdzie?

Me: Nie powiem ci.

JJ: Dlaczego niby?

Me: Bo ja nie wiem kim jesteś, więc nie mogę powiedzieć ci gdzie ja jestem.

JJ: To dwie inne sytuacje!

Me: To dwie takie same sytuacje!

JJ: Ugh! jesteś nieznośna.

Me: Mam się za to obrazić, czy coś? ile ty masz lat dzieciaku

JJ: Tyle ile ty

Me: Nie widać 

Nagle do mojej głowy wpadł genialny pomysł. Włączyłam w telefonie GPS, który pokazywał, że znajduję się na ulicy  Fitzgibon Street. Co oznaczało, że skręcę w prawo w Butler Ln, na której znajduję się dom braci Brooks. Idąc przed siebie, według wskazanego kierunku, postanowiłam odpisać anonimowi, na sms, który przyszedł przed chwilą 

JJ: Nie widziałaś mnie

Me: Nie chcę cię widzieć

JJ: Wiesz, już gdzie jesteś?

Me: Nawet jeśli tak to co?

JJ: Martwię się, to nie jest odpowiedzialne, aby o tej porze chodzić samemu.

Me: Martwienie się, zostaw mojej mamie.

JJ: O co ci chodzi?

Me: Może o to, że piszesz do obcej dziewczyny??

JJ: Znam cię, a ty znasz mnie.

Me: To dlaczego do mnie nie zagadasz?

JJ: To skomplikowane..

Me: Nie, to nie jest skomplikowane, po prostu jesteś jakimś żałosnym mięczakiem.

JJ: Nie nazywaj mnie tak!

Me: Bo co mi zrobisz, mięczaku?

Zaśmiałam się w ekran telefonu, mijając dom państwa Robinsonów, którzy byli sąsiadami Beau. Nacisnęłam na klamkę, która ustąpiła, otwierając drzwi. Weszłam w głąb domu, słysząc krzyki Beau, wzruszyłam jedynie ramionami i przechodząc obok salonu, udałam się w stronę schodów.

-Blair!- Beau krzyczy, a ja odwracam się w jego stronę, marszcząc brwi. Czego on chcę?

-Co?

-Gdzieś ty była, wiesz jak się martwiłem?- spojrzałam na niego spode łba. Nie byłam stabilna emocjonalnie, czułam do niego wściekłość, ze względu na to, iż olał mnie dla Daniela, ale z drugiej strony tęskniłam za naszymi rozmowami, żartami, przytulaniem, oglądaniem filmów, tęskniłam za naszą przyjaźnią.

-Byłam u Dany- Westchnęłam. Brunet zaprowadził mnie do salonu, gdzie na czarnej kanapie siedział Jai, ściskając w ręku telefon, tak, że jego knykcie pobledły, a jego twarz wyrażała czystą wściekłość. Usiadłam obok niego.

-Wszystko okej?- spytałam

-Tak- warknął w odpowiedzi. Brunet był naprawdę wściekły, a jak nie chciałam pogarszać jego stanu, więc jak potulny baranek siedziałam na kanapie, obok niego, czekając aż Beau, przyniesie sok i będziemy mogli pójść do jego pokoju.


Mogę liczyć na komentarze i/lub gwiazdki?



Fuck off stalker I J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz