2.

360 50 10
                                    

- Witaj piękna.- powiedział nieznajomy.
- Kim jesteś i co ty tu robisz? Jakim cudem znalazłeś się w moim pokoju?- spytałam się wielce zdziwiona. To ten sam chłopak, który śnił mi się poprzedniej nocy. Jego czerwone oczy idealnie współgrają z czarnymi włosami i bladą skórą. Jest wysoki, na moje oko ma sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Ubrany w czarną koszulkę i jeansowe spodnie. Wygląda cudownie.
- No jestem chłopakiem. I weszłem przez okno.- mówiąc to posłał mi piękny uśmiech.- Widzę że Twój pies ma się lepiej. Będzie dobrze. Wyzdrowieje.
- A skąd możesz to wiedzieć?!- odparłam.- Ej. Czekaj, czekaj.- wypowiadając to zrobiłam krok do tyłu.- To ty! Ty mi się wczoraj śniłeś. Chciałeś mnie zabić! Jesteś wampirem! Odejdź ode mnie!- krzyczałam.- Nie zbliżaj się!
- Obiecuję, że nic ci nie zrobię. Nie spadnie ci włos z głowy. Chcę tylko żebyś mnie wysłuchała. Proszę.- mówiąc to posłał mi błagalne spojrzenie.
- No, no dobrze.
- Jesteś dziedziczką swojego dziadka. Drzemie w tobie wampirza krew. Jednak to nie czyni z ciebie wampira. Abyś mogła nim się stać, musi ugryźć cię prawdziwy wampir.
- Dobrze, teraz ja ci coś powiem. To jest sen, ty nie istniejesz, więc przestań wciskać mi te bzdury. Ja po prostu śpię. Wystarczy że się uszczypnę, a wtedy obudzę się. Tak to jest to.- uszczypałam się w lewe ramię i poczułam ból.- Auć, no co jest.
- Za chwilę wstaniesz. Jutro głowa będzie cię boleć od nadmiaru emocji i już dziś nie zmrurzysz oka. Będziesz nasza. Moja.- w jednej sekundzie stał przy oknie, a w drugiej już przede mną i namiętnie całował.- Do zobaczenia w mrocznym lesie.- cofnął się w stronę okna i przez nie wyskoczył.

Leżałam. Wpatrywałam się w sufit. Usłyszałam z dołu kroki. Drzwi się uchyliły i weszła mama.
- Oo. Widzę że nie śpisz kochanie.
- Jakoś nie mogę.- odpowiedziałam.
- Mogę zamknąć okno? Trochę tu chłodno, a ty jesteś spocona.
- Okej. Chociaż nie przypominam sobie tego, abym je otwierała. A która jest godzina?- spytałam.
- Jest 7.15. Strasznie szybko jak na ciebie.
- W nocy miałam koszmar, a po nim już nie mogłam zmusić się do spania.
- A co w nim było?
- Był tam chłopak i gadał jakieś bzdury.
- Tak? A jakie?
- Mówił, że jestem jakaś tam dziedziczką dziadka, że jestem wampirem.- zaczęłam się śmiać. Lecz mojej mamie nie było do śmiechu, była poważna. Nie lubiała jak ktoś wspominał w jej obecności o dziadku.- Twierdził że Fred wyzdrowieje.- dodałam po czym spojrzałam na podłogę.- Mamo, gdzie jest Fred?
- W kuchni.
- Co?!
- Polepszyło mu się.- dodała z udawaną radością.
- To rewelacyjnie.
- Masz godzinę. Potem chcę cię widzieć w kuchni. Pojedziemy do miasta na zakupy.- pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Poszłam do łazienki na szybki prysznic. Przebrałam się w niebieskie szorty i biały top.
Po wyjściu z łazienki zobaczyłam, że Fred już wrócił.
- Jak się czujesz kochany?- przeniosłam wzrok na bandaż a raczej na jego brak, po ranie prawie zniknął ślad.- Dziwne.
Schodząc na dół usłyszałam, że mama z kimś rozmawia.
- ... jak śmiesz przysyłać do mojego domu swoje bestie. Zostaw moją córkę w spokoju! Nie pozwolę Ci, zrobić z niej potwora! Po prostu zniknij z naszego życia!
Dziwne- pomyślałam.
Weszłam do kuchni jak gdyby nigdy nic.
- Jest może mleko lub karma dla kota?- zapytałam.
- Mleko jest w lodówce a karma się skończyła.
- To dam mleko Ruby.
- Rób jak uważasz.

Wchodząc do pokoju stwierdziłam, że jest tu duszno. Uchyliłam okno i pościeliłam łóżko.
- Pośpiesz się.
- Już idę.- krzyknęłam. Zbiegłam po schodach i założyłam trampki na stopy.- A gdzie jest Jack i Jessica?
- Wczoraj odwiozłam twoje rodzeństwo do miasta, a z tamtąd pojechało z ciocią. Spędzą u niej kilka dni.
- No to fajnie.

Jadąc słuchałyśmy muzyki. Zakupy minęły w miłej atmosferze. Znalazłam nawet czarną spódniczkę, która świetnie łączy się z moją łososiową koszulą.

- Pomożesz mi w robieniu obiadu?- spytała się matka.
- Oczywiście. Tylko poczekaj skoczę do pokoju odłożyć zakupy.
- I umyj ręce.
- Oczywiście.
Wróciłam po trzech minutach.
- Ręce umyte?
- Tak jest.- na moje słowa razem wybuchłyśmy śmiechem.
- To obierz te warzywa.
- Już się robi.- sięgnęłam po nóż i marchewkę.- Mamo?
- Tak?
- No bo rano ja usłyszałam jak z kimś rozmawiasz. Kto to był? Dlaczego mówiłaś o mnie?
- Chyba najwyższy czas wyjawić ci mój sekret. Nasz sekret.- jej twarz posmutniała.- Twój sen, on był prawdziwy. Ten wampir, to co mówił, to wszystko była prawda.
- Ale, ale jak to?
- Świat to nie jest takie piękne i kolorowe miejsce. Mój ojciec, a Twój dziadek... on jest wampirem. Posiada swoich poddanych, doradców i wrogów. Jesteśmy jego potomkami. Tak samo jak wielu innych. Lecz to my jesteśmy jego następczyniami. Ja jestem tą najsilniejszą z jego dzieci, w sumie to jestem jedynym żyjącym jego dzieckiem, a ty zaś jesteś najstarsza z moich. Mój ojciec próbuje przedłużyć swoją dynastię i władzę. Starzeje się. W naszych żyłach płynie wampirza krew. Jak już się dowiedziałaś, nie jesteśmy w pełni wampirami. Do tego potrzeba przemiany, która polega na ugryzieniu ciebie przez innego wampira. Oczywiście, to wszystko zależy od ciebie. Jesteś moją małą córeczką i nie dam cię skrzywdzić.
- Jak mogłaś? Jak mogłaś mnie okłamywać? Przez te wszystkie lata. Jak mogłaś?
- Ja chciałam cię tylko chronić. Ty nie wiesz jak to jest być przeklętym. Chciałam cię przed tym chronić!
- Chronić przed czymś co może mnie wzmocnić?
- Chronić przed byciem potworem.
- Idę do pokoju.- wychodząc chwyciłam po butelkę wody i rogala.- Chcę pobyć sama.
Jak zwykle uciekłam od problemów. Moje jedyne rozwiązanie.

Będzie cię głowa boleć od nadmiaru emocji.

Muszę uciec, pobyć sama. Ale dokąd?

Do zobaczenia w mrocznym lesie.

Sięgnęłam za plecak. Była już w nim bluza i koc. Dorzuciłam do tego wodę, rogala i książkę.
- Przydałaby się jeszcze czekolada.- podeszłam do biurka żeby ją znaleźć.- Tu jesteś.- zawsze gdy jestem zdołowana jem coś słodkiego.

Biegłam.
Muszę, jeszcze kawałek. Byle do lasu. Jeszcze kawałek.
W lesie czułam się bezpiecznie. Mogłam się zaszyć i mieć pewność, że nikt mnie nie znajdzie.
Zwalniłam kroku. Skręciłam w prawo, szłam jeszcze pół kilometra i trafiłam na mój szlak. Podążałam w stronę polanki.
Postanowiłam, że spędzę tam czas do wieczora, a może przenocjuję.
Czułam, że jestem blisko. Mroczny las. Minęłam stary dąb i ją ujrzałam. Chciałam wejść na nią.
- Jest zbyt ciepło, aby siedzieć na słońcu.- rzekłam do siebie.- Cień pod dębem jest wystarczająco dobry.
Wyciągnęłam koc, rozłożyłam go pod drzewem, wyciągnęłam książkę i usiadłam.

CursedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz