Rozdział I

758 61 10
                                    


Nazywam się Grażyna i jestem zwyczajną, polską kobietą. Moje ulubione danie to bigos, czasami lubię wypić piwko, najlepiej schłodzone. Co nie zmienia faktu, że ponad 10 lat pracuję w branży "śmieciarzy". Polubiłam ten zawód, zarabiam całkiem nieźle, a i odłożyć trochę można. Mam męża Janusza, którego poznałam 20 lat temu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedyś był przystojny, szarmancki i kulturalny. Teraz zdziadział, ale nadal go kocham. Owocem naszego związku jest Andrzelika. Urodziłam ją 29. lutego, data trochę niefortunna, bo urodziny obchodzi co 4 lata, przynajmniej mogę zaoszczędzić na prezentach. Moją jedyną przyjaciółką jest Elżbieta, nazywam ją "Elżunią". Mieszkamy naprzeciwko siebie, więc mamy blisko na kawkę, herbatkę czy szota albo shota?! JESTEM POLSKĄ KOBITĄ I NIE MÓWIE PO ANGIELSKU!!!

Od parunastu lat marzę o willi. Wraz z mężem odłożyłam już sporą sumkę i od tej pory jestem maniaczką ogłoszeń w gazetach, nie umiem używać internetu. Andrzela powiedziała, że jestem na to za stara, dostała za to klapsa! Nie jestem nowoczesnym rodzicem! Czasami trzeba przyrżnąć. Przeglądając tak te gazety zauważyłam atrakcyjną ofertę. Krzyknęłam:

—  Janusz! Znalazłam! Tania willa!

—  Znowu się zaczyna. -odburknął

—Nie zachowuj się jak baba w ciąży. Zaraz zadzwonię i jutro jedziemy oglądać.

Na klawiaturze telefonu domowego wystukałam numer. Był trochę nietypowy, a nawet przerażający;  brzmiał następująco: 666-666-666, lecz nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Odebrała pani, przywitała mnie swoim niskim, delikatnym głosem:

—  Halo, z tej strony Grażyna Jackson, ja w sprawie ogłoszenia sprzedaży willi.

—  O witam, jestem właścicielką tego domu. Nazywam się Ola LuBitch, kupiłam go niedawno, ale niestety muszę się przeprowadzić. Nie zostało mi nic innego, jak sprzedać go w rozsądnej cenie. Rozumiem, że jest pani zainteresowana?

—  Tak i to bardzo!

—  Zapraszam jutro na oglądanie domu, ulica Chang-Chiong 6/66. Do zobaczenia!

—  Do zobaczenia! - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Byłam strasznie podekscytowana, można powiedzieć, że przeżywałam to jak mrówka okres. Nie mogłam zasnąć całą noc, wzięłam nawet proszki nasenne, czekałam na ranek. Wreszcie nadszedł.

—  Janusz! Zbieraj się, idziemy oglądać naszą willę!

— Jeszcze nie taką naszą Grażyna. Weź swoją pończochę z oszczędnościami, jeśli spodoba nam się wystarczająco, kupimy od razu

Postanowiliśmy zaoszczędzić na benzynie i zrobić sobie spacer. Ulica, na której znajdowała się posiadłość była około piętnastu minut drogi od nas. Podróż minęła nam spokojnie i bez żadnych przygód. Może poza tym, że ptak nasrał na głowę Janusza. 

— To na szczęście! - powiedziałam.


Przed bramą czekała już na nas pani Ola, ubrana była w czarne lateksowe legginsy, biały podkoszulek z wielkim dekoltem i wysokie obcasy. Wyglądała jak ladacznica, ale nic nie mówiłam, żeby nie ominęła nas okazja. Przedstawiła się i zaprosiła do środka. Z zewnątrz dom prezentował się świetnie. Kolorowe witraże, przepiękne ozdoby, a u wejścia kolumny. W środku czekał na nas biały przedpokój, wyglądał wręcz prześlicznie. Na ścianie wisiał obraz, wyglądał na drogi, więc w razie czego mogłabym go sprzedać i trochę zarobić. Na suficie wisiał piękny, szklany żyrandol. Nie chciałam myśleć, ile czasu musiałabym spędzić na sprzątaniu, gdyby spadł. Poszliśmy do salonu. Widać było, że urządzony jest w nowoczesnym stylu: panele w jasnym kolorze, do tego ogromny mahoniowy stół, który pomieściłby całą naszą rodzinę i 15 krzeseł z pięknymi obiciami. Miałam już w głowie pomysł na zmianę. Ostatnio kupiłam przepiękny dywan w lamparcie cętki, chętnie położyłabym go w salonie, aby trochę zapełnić tę pustkę. Następnie udaliśmy się do łazienki, ale szczerze mówiąc nie zachwyciła mnie. Zwykła wanna i kabina prysznicowa, kibel i umywalka. Ale nawet to nie popsuło mojego pierwszego wrażenia. Po ogólnym obejściu domu spytałam się o cenę. Ola odpowiedziała:

—  Sprzedam wam go za 100 tysięcy złoty. 

—  Co?! Czemu tak tanio?! Czy jest coś na rzeczy? - spytałam zdziwiona.

—  Ależ skądże, po prostu chcę jak najszybciej go sprzedać i wyjechać.

—  W takim razie, kupujemy! 

—  O Jezu! Tak bez namysłu? Jestem wam strasznie wdzięczna, wreszcie mogę zacząć nowe życie i wyprowadzić się ze Zbąszynka Wielkiego. - powiedziała to z lekką nutką euforii.

—  Poprosimy papiery i od jutra się wprowadzamy! 




Grażyna Horror Story IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz