II. Herbaciany króliczek

7 0 0
                                    

Kuchnia w akademiku

SEO HEECHEON: Zdaje się, że była północ, gdy otworzyłem oczy i rozejrzałem się wokoło. Dochodziło pięć po, gdy ubierałem kapcie. Siedem minut po północy wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Korytarze były ciemne, pozbawione żywej duszy. Nic w tym dziwnego o tej godzinie. Wszyscy albo spali, albo balowali w klubach i dyskotekach. Nie dziwiło mnie to. Mało co mnie dziwi. Objąłem się ramionami, bo było mi nieco chłodno. Mogłem ubrać coś więcej, bluzę, lub szlafrok, ale zamiast tego wyszedłem z pokoju ubrany w to, w czym spałem, a mianowicie w czarną, przylegającą do ciała koszulkę typu bokserka i krótkie granatowe spodenki z cienkiego acz przyjemnego materiału, które ledwo zakrywały połowę moich ud. Bardzo to pasowało do fioletowych kapci, które wyglądały jakby były wykonane z jakiegoś puszku, czy innych dziwactw, jakie ostatnimi czasy są modne wśród dziewcząt. Ja miałem te konkretne pantofle tylko dlatego, że były pierwszymi jakie znalazłem w szafie, a pakowałem się na ostatnią chwilę.
W końcu udało mi się dotrzeć do kuchni. Nie zapalałem głównego światła. Wolałem mrok. Moje oczy zadziwiająco dobrze widziały w mroku i półmroku, jakim była dla mnie przestrzeń oświetlana jedynie delikatnie światłem księżyca wpadającym przez okno. Na zewnątrz wciąż wiał wiatr. Szalał tak od późnego wieczora.
Wolnym rokiem zbliżyłem się do lodówki. Kuchnia w akademiku nie jest nigdy wybitnie zasobnym miejscem. Ale mówimy o akademiku dla dzieci z dobrych rodzin. Dla ludzi bogatych. Tu jest nawet personel sprzątający... nie mówiąc o ludziach, którzy uzupełniają zapasy w lodówce i nie tylko. Przecież o ludzi z naszym statusem trzeba dbać, prawda? Nie rozumiałem tego dlaczego właściwie status społeczny aż tak wpływał na zachowanie ludzi wokół. Z socjologii nigdy nie byłem asem. Nie zmienia to jednak faktu, że w psychice zakorzenione są różne modele zachowań. Dotarłem więc w końcu do tej lodówki. Otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka. Nie byłem głodny. Ale skoro już tu się przytargałem, warto chociaż zobaczyć czym kuchnia bogata. Po chwili zastanowienie wyciągnąłem z lodówki kartonik mleka, który akurat był otwarty. Powąchałem zawartość, a gdy stwierdziłem że nie jest przeterminowane, położyłem je na szafce tuż obok lodówki i po omacku znalazłem szklankę w zlewie. Opłukałem ją w zimnej wodzie i uniosłem do góry, by przyjrzeć się jej w świetle płynącym z wnętrza lodówki. Czysta. Jak łza. Nalałem mleka do szklanki i odłożyłem kartonik na miejsce. Zamknąłem lodówkę a w pomieszczeniu znów zapanowała ciemność. Odsunąłem szklankę na bezpieczną odległość od siebie, stanąłem tyłem do szafki i oparłem się dłońmi o jej krawędź by łatwiej było mi się na nią wdrapać. Gdy już usiadłem wygodnie na blacie, wziąłem szklankę do ręki i napiłem się. Piłem bardzo powoli, ledwo maczając usta i smakując mleko. Założyłem dość elegancko nogę na nogę i stopą, która znajdowała się na górze, zacząłem lekko machać, jakby ze znudzenia. Miałem sporo czasu. No i nie spodziewałem się o tej porze niczyjej wizyty.

MIZUSHIMA HARU: Haru właśnie przekręcał się na drugi bok, kiedy to nagle okazało się, że jego łóżko jest zbyt wąskie by mógł to uczynić, przez co zsunął się z niego z impetem uderzając o podłogę. Czując zderzenie z twardym podłożem obudził się jęcząc cicho. To nie była przyjemna pobudka. Z czystego odruchu spojrzał na zegarek, który wskazywał kilka minut po północy. Chłopak westchnął cicho. Powoli usiadł na podłodze drapiąc się przy tym po głowie. Wiedział że, na razie nie ma co liczyć na ponowne udanie się w objęcia Morfeusza. Niestety, jak już się obudzi, to nie ma szans, żeby zasnął z powrotem. Podniósł się z twardego podłoża, po czym kołdrę która spadła razem z nim naciągnął znowu na łóżko. Czysta pościel na brudnej podłodze, normalnie nie do pomyślenia. Po chwili stania na środku pokoju podszedł do drzwi po czym delikatnie je uchylił. Momentalnie owiał go chłód z korytarza. Zamknął więc je, po czym sięgnąwszy po jakże uroczy biały szlafrok z króliczymi uszami przy kapturze i ogonkiem w odpowiednim miejscu ubrał cieplutkie kapcie i wyszedł na korytarz. Nie miał konkretnego planu na to, gdzie zamierzał się udać, przynajmniej kiedy opuszczał swoją "ciepłą jaskinię". Teraz jednak wiedział gdzie skieruje swoje kroki. Następny przystanek - kuchnia. Haru miał nadzieję, że będzie ona pusta, co raczej było bardzo prawdopodobne zważywszy na porę którą mieli. A skoro tak, to nawet spokojnie mógł naciągnąć ten puchaty i uroczy kaptur na głowę. Królicze uszka zwisały luźno po bokach.
Powodem dla którego chłopak zapragnął znaleźć się w kuchni była herbata. Niby nie ma głupszego pomysłu jak picie herbaty w środku nocy (no chyba że liczyć picie kawy, ale przecież i to i to ma działania pobudzające), ale jednak nie mógł sobie odpuścić. Poza tym, było trochę chłodno, więc ciepły napój na pewno dobrze mu zrobi. W sumie mógłby napić się kakao, jednak wiedząc że czasem po czekoladzie i produktach czekoladopodobnych czyli zawierających kakao potrafi mu nieźle odwalić wolał nie ryzykować i pozostać przy starej dobrej herbatce. Ważne żeby ją tylko znalazł, chociaż z tym nie powinno być problemów. Jakby nie patrzeć to szkoła, do której uczęszczają dzieciaki najbardziej wpływowych ludzi, więc hańbą byłoby nie posiadanie herbaty.
Powoli wszedł do ciemnego pomieszczenia, ledwie oświetlonego światłem księżyca wpadającym przez okno. Mimo że jego oczy zdążyły przyzwyczaić się do mroku, kontury przedmiotów i tak były dla niego niewyraźne. Być może to dlatego nie zauważył postaci siedzącej na blacie. Lekko "klapiąc" kapciami podszedł do okapu by po chwili palcami odnaleźć magiczny pstryczek który miał za zadanie uruchomić wbudowaną w urządzenie lampkę. I rzeczywiście to zrobił. Pomieszczenie zalało przyćmione światło, które nie raziło w przyzwyczajone do ciemności oczy tak bardzo, jakby robiło to światło lamp wiszących pod sufitem. Powoli obrócił się by przesunąć się w stronę szafki z naczyniami by wyciągnąć z niej jakiś kubek, jednak w tej chwili właśnie jego oczom ukazał się chłopak siedzący na jednym z kuchennych blatów. Haru momentalnie odskoczył w tył, a serce waliło mu jak szalone. Przerażony wpatrywał się w chłopaka jak zajączek w lisa który zaraz ma go zjeść (z tym zajączkiem to nawet całkiem trafione). Dopiero po chwili uświadomił sobie, że już go widział. Jeszcze kolejna chwila i dotarło do niego, że to ten sam chłopak, którego pytał, czy chce go przerażać. No patrzcie państwo, udało mu się. Haru niemal trząsł się w tej chwili ze strachu. No bo on się tu nikogo zupełnie nie spodziewał, okey?

Innocence dies in the end~Where stories live. Discover now