Rozdział 1

221 18 8
                                    


-Co tam mówisz bo nie dosłyszałem-mówi Luke.

Znowu on! Czy choć tydzień przed rozpoczęciem się igrzysk nie może dać mi spokoju. Ughh może nie powinnam tak mówić ale nie mogę się doczekać armaty, która oznajmi jego śmierć. Jeśli przedtem nikt mnie nie zabije. To okropne. Ciągle myślę o tym, kto mnie zabije, jak mnie zabije, i jak tego uniknąć, jak wrócić do domu.

-Czego chcesz?!-odburknęłam.

-Pogadać-mhmm na pewno- w końcu razem będziemy walczyć o życie.

-A z kąd pewność, że razem???

Nie mam najmniejszej ochoty, by użerać się z nim na arenie. Kto wie...może kiedy będę spać wbije mi nóż w plecy, albo zaśnie w czasie warty, czy poda mi jakieś trujące rośliny.

-No cóż, zmniejszymy liczbę trupów, do tego na pewno pragniesz spędzić ostatnie chwile swego życia w towarzystwie...

- Twojego ego, no widzisz nie koniecznie-zastanawiam się co mi odpowie, w sumie ta rozmowa zaczęła mnie bawić.

- Ej mała, moi rodzice na pożegnanie powiedzieli mi, że mam wziąć ostry nóż z rogu...hahahah uśmiałem się jak to usłyszałem, co powiedzieli twoi?

Łzy zaczęły mi dopływać do oczu, ale nie ma nic, nie pokażę, że płaczę, a szczególnie jemu. Nie wiedziałam jak to zakończyć.

-NIGDY NIE MÓW DO MNIE MAŁA!-krzyknęłam i wybiegłam z tego pomieszczenia.

Biegłam przez korytarz. Weszłam do jakiegoś pokoju, który był chyba moim lokum. Usiadłam na łóżku. Zaczęłam płakać. Łzy oblały całą moją twarz. Nie widziałam nic, oprócz rozmazanych plam. Te igrzyska strasznie mnie zmieniają. Płakałam już dwa razy w ciągu dzisiejszego dnia. Dlaczego ten dupek musiał poruszyć temat rodziców. Ciekawe jak on by się czuł gdyby to on miał taką rodzinę. Penie nie przeżył by nawet miesiąca. To nie on codziennie walczy o życie. Zapieprza całe życie żeby wykarmić rodzinę a jedyne co oczekuje w zamian to to, że nie wywalą mnie z domu na zbity pysk. Szczęśliwa rodzinka. Ale patrząc na to z jego strony nie wiedział, że tak to wygląda...Chciał być miły i pomóc mi się odstresować. Chciał, żebym w tym całym przygnębieniu się uśmiechnęła. Dupek...myśli o tym, żeby się śmiać kiedy idziemy na praktycznie pewną śmierć. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Ktoś zapukał do drzwi:

-Co tam Mia?? – do pokoju weszła Katniss- Jak się masz???

Spojrzała na mnie i wiedziała już co czuję.

-Och... kochana płaczesz... mogłam się spodziewać, ja też płakałam, ale hej, przecież jedziesz tu ze mną i z Peetą. Masz z kim pogadać, komu się wyżalić. Do tego masz też cudowną nową opiekunkę. Specjalnie poprosiła o dystrykt 12. Wszyscy w nas wierzą. Ja też. Uśmiechnij się.. ja wiem, że to nie jest łatwe ale spróbuj.

To co powiedziała Katniss dotarło do mnie w dużym stopniu. Bardzo chciałam wrócić do domu. Do tej pory nie wierzyłam w to za bardzo. Dopiero po rozmowie z Carterem i po tym co powiedziała Katniss, zrozumiałam, że mam szansę wygrać. Wtedy wymyśliłam taktykę, która wydawała mi się perfekcyjna. Postanowiłam, że założę sojusz z zawodowcami. Oni powybijają wszystkich, choć przynajmniej jeden z nich zginie na arenie. Wtedy ja odłączę się od grupy i dokończę igrzyska. Muszę tylko nie dać się zabić.

-Założę sojusz z zawodowcami-poinformowałam Katniss-mam doskonale obraną taktykę.

Opowiedziałam o niej mojej mentorce. Przyznała mi rację. Nie chciała, żebym powtarzała to co ona zrobiła na swoich pierwszych igrzyskach, ponieważ większość zawodników właśnie tego się spodziewa. Ostrzegła mnie jednak, żebym uważała. Nigdy nie można im do końca ufać.

-Katniss, kochanie chodź na chwilę!!- krzyknął Peeta.

-Pójdę zobaczyć o co chodzi, do zobaczenia przy kolacji.

-Do zobaczenia-odpowiedziałam.

Zaczęłam zastanawiać się jak zaprzyjaźnić się z zawodowcami. Nie miałam żadnego pomysłu. Usłyszałam pukanie do drzwi. To był Luke.

-Słuchaj Mia, przepraszam, że nazwałem cię mała, ale wydaje mi się, że nie o to chodzi. Czy chcesz porozmawiać?

- Okay, nic się nie stało. Rzeczywiście nie o to chodzi. Rodzice olewają mnie od urodzenia. Ojciec wiecznie przy piwie, fajki, narkotyki, traktuje mnie jak byle kogo, za to matka nienawidzi mnie od urodzenia. Urodziłam się gdy ona miała 17 lat i nie byłam spodziewania. Ma mnie dość bo „zepsułam jej młodość" jak wypomina mi przy każdej kłótni. Mam też o rok starszą siostrę, która „ też zepsuła matce dzieciństwo". Wyprowadziła się 3 lata temu z domu i nie odzywa się nawet na święta. Zawsze to ja wykarmiałam i dbałam o rodzinę, w czym pomogła mi Katniss. Ona traktuje mnie jak siostrę, którą straciła osiemnaście lat temu. Dała mi swoją broszkę z kosogłosem-powiedziałam pokazując na biżuterię.

Nie wiem dlaczego mu to mówię, może potrzebuję wreszcie to z siebie wyrzucić. Przytulam się do niego, a on obejmuje mnie swoimi ramionami. Czuję się cudownie. Siedzimy tak jeszcze pięć minut, wtedy on zaczyna mówić:

-Ja... przepraszam..yyy nie wiedziałem... nie wiem co mam powiedzieć

-Już nic nie mów-odpowiedziałam Luke'owi- tylko się przytul

Tak właśnie zrobił, siedzieliśmy tak nie odzywając się do siebie aż do kolacji. Gdy zasiedliśmy przy stole postanowiłam coś powiedzieć:

-Chcę mieć indywidualny trening!

////////////////////////////////////////////////////////////////////

No to jest 1 rozdział. Zapraszam do gwiazdkowania bo to naprawdę motywuje, oraz do wyrażania swoich opinii w komentarzach. Opowiadania będą pojawiać się co ok 3- 4 dni. Mam nadzieję, że się wam podobało. Jeśli ktoś ma pytania to zapraszam na mail amelka.mia2002#gmail.com

#- odpowiada małpie xd


To nie tylko śmierćWhere stories live. Discover now