Rozdział 3.

327 34 1
                                    

Julie

- Ała- zaklęłam, gdy poczułam szczypanie. Aiden przemywał moją nogę i za każdym zetknięciu zimnej wody z otwartą raną, czułam ból.

- Chwila...dobra. Koniec. Podejrzewam, że nie trzeba jej zaszyć. Nie jest taka głęboka na jaką wygląda, chociaż nie ja jestem lekarzem i wydaje diagnozę. Aczkolwiek, nie pogardziłbym być twoim prywatnym chirurgiem, księżniczko.

Uśmiechnęłam się, przyciągając go do siebie.

- Tak? W takim razie- mruknęłam mu w usta- panie doktorze, boli mnie...tu- wskazałam na usta- proszę coś z tym poradzić.

Zaśmiał się z przekąsem.

- Mam idealny antybiotyk na tą chorobę w pani przypadku- powiedział i złączył nasze usta w słodkim, nie pośpiesznym pocałunku.

Siedząc na blacie obok umywalki, w damskiej toalecie, gdzie co minutę przychodziły kobiety patrząc na nas wymownie, pewnie myśleli sobie, że kolejna para nastolatków postanowiła po rozrabiać w damskiej toalecie.

- Pani Black, niestety ta choroba jest nieuleczalna i ten lek będzie musiała przyjmować Pani do końca życia.

- O nie- udałam smutek- czy ja umrę?

Aiden przybrał swoją postawę i dodał seksownym głosem tuż przy moim uchu.

- Ze mną, nigdy, kochanie.

Rozpłynęłam się.

- Otrzyj tą ślinkę, i chodź, bo moja siostra pomyśli, że robimy coś, co ona z Willem, gdy nas nie ma w pobliżu.

- Dobra, ale potrzebuję jeszcze ostatniej dawki.

- Nie ma problemu- pocałował mnie- a teraz idziemy.

Ściągnął mnie z blatu i wskazał na swoje plecy. Wskoczyłam rozkoszując się jego nieziemskim zapachem. Brunet obrócił się jeszcze do mnie z uśmiechem, po czym ruszyliśmy do czekających na nas przyjaciół.

- A tak właściwie, gdzie jest babcia?

- Akurat, kiedy zadzwoniła Kate, kazałem Willowi napisać do niej, żeby szła prosto do hotelu, a my dołączymy później.

- O nic nie pytała?

- Na szczęście nie, ale przygotujmy się na to, bo nie znamy jej od dziś. Poza tym, twoja babcia, nieźle potrafi kłamać- zaśmiał się- Ale o tym opowiem ci w hotelu. Musimy przecież, jeszcze spakować się, bo jutro wracamy do naszej szarej rzeczywistości. A tak poza tym, kupiłaś coś sobie?

- Nie, przez tą całą sprawę z Liamem, nie zdążyłam przymierzyć ubrań- powiedziałam.

- Nie przejmuj się, kupimy ci coś u nas.

- To nie jest rzecz najważniejsza w tym momencie, mamy ważniejsze sprawy, ale przyznam, że tutaj ubrania są cudne- uśmiechnęłam się ze smutkiem.

- Tak, ale dziewczyna też potrzebuje czasami czegoś nowego...Dobra, mniejsza o to. Wracajmy już, bo naprawdę nam się oberwie.

---------------------------------------------------------------------

Aiden

- Spokojnie, Lucine, nic jej nie jest. A Liam, pożałuje tego.

- Nie wątpię- uśmiechnęła się.

Julie opowiedziała całość jeszcze raz. Nie pomijając najdrobniejszych szczegółów. Chociażby takich jak, to w której przebieralni zaszła cała sytuacja.

- Dobra, muszę się spakować. Wam też radzę- powiedziałem.

- Masz rację...- jęknęła moja siostra.- Nienawidzę tego najbardziej z całego wyjazdu.

- Ja też- zawtórowała jej Julie.- Ale musimy, jeśli nie chcemy się spóźnić jutro na samolot.

- Nie ma na co czekać, chodź Will, idziemy, bo dziewczyny też mają co do robot- zaśmiałem się.

------------------------

- Dobra, co ty kombinujesz, przecież mieliśmy iść się spakować.

- Wiem, ale to miała być przykrywka. Kryj mnie, a ja muszę coś załatwić.

- Dobra, ale nie rób nic głupiego, stary- powiedział mój przyjaciel.

- Jak zawsze- powiedziałem i ruszyłem w stronę centrum z którego wróciliśmy.

---------------------------------------------

Julie

- Nienawidzę tego, Kat pomożesz mi- zapytałam użerając się z walizką, która nie mogła się zamknąć.

- Poczekaj...sama mam problem. Cholerna torba, nie chce się zapiąć!- krzyknęła z rozdrażnienia.- Dobra, dałam radę- powiedziała zmęczona. Pokaż...- wskazała na walizkę- ...już. Proszę.

- Dzięk

- To co teraz robimy? Idziemy po Lucine i coś zjeść? Czy do ogrodu?

- Zapytam babci czy pójdzie z nami do ogrodu, co? Weźmiemy z baru jakieś napoje po drodze.

Czarnowłosa dziewczyna potaknęła i przystała na moją propozycję.

-------------

- Babciu, idziesz z nami?- zapytałam wchodząc do jej pokoju. Zastałam ją siedzącą na łóżku, jak kimś rozmawiała przez telefon.

Zapytałam szeptem" kto dzwoni".

- Lan- powiedziała.- Zaczekaj Allanie, chwileczkę- zakryła dłonią słuchawkę- idźcie same.

- Jasne- uśmiechnęłam się znacząco- po co wnuczka, jak jest facet, prawda- powiedziałam o siebie.

Poszłam do pokoju, żeby oznajmić Kate, że pójdziemy same.

- A chłopaki? Może oni mają ochotę- powiedziałam.

- Nie! To będzie babski czas, żadnych facetów. Tylko ja, ty, piękne widoki, słońce i zimne napoje.

- Dobra, niech będzie. Ale najpierw zmienię opatrunek i przebiorę spodnie. Przepraszam, ale trochę zabrudziłam twoje- powiedziałam ze skruchą.

- Julie, nie przejmuj się, to rzecz nabyta a twoje zdrowie jest ważniejsze, niż jakieś głupie ubranie.

Przebrałam się w toalecie i wróciłam do niej.

Kat uśmiechnęła się ciepło i łapiąc mnie za rękę, wyprowadziła w stronę wyjścia.




























Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz