Dojechaliśmy do Deal o siódmej rano. Pokój dzielę z Atlantą, Verą i Zoe tak, jak miało być.
Wróciłam do pokoju, zanim śniadanie się skończyło, więc teraz siedzę na parapecie i rozglądam się. W pokoju jest wielkie okno z widokiem na morze, które ciągnie się przez całą ścianę. Pod oknem w odpowiednich odstępach stoją tapczany, oddzielone od siebie ładnymi szafkami. Ściany są zielonego koloru, co niezwykle uspokaja i w niektórych miejscach na ścianach znajdują się plamy, albo odpryski. W kącie stoi szafa, a po drugiej stronie są dwie pary drzwi, które są do siebie pod kątem. Jedne do łazienki, a drugie prowadzące na korytarz.Patrzę prosto na piękne morze. Szczerze kocham ten widok. Widzę, jak mewa odlatuje z brzegu i przebiega mi przez myśl, że ja nigdy nie będę tak wolna. Jednocześnie przypomina mi się tamten sen i od razu się uśmiecham sama do siebie.
Czekam na koniec roku szkolnego jak na zbawienie, a tym czasem jest dopiero połowa marca. Nie mogę doczekać się, kiedy wreszcie wyrwę się z Londynu, z Anglii. Nie mogę doczekać się, kiedy znowu zobaczę Nerinę, Marię i nawet swojego ojca, z którym przez ostatnie kilka lat mój kontakt ograniczał się do przysyłania mi alimentów i dzwonienia do mnie na urodziny i święta z życzeniami.Miałam jedenaście lat i akurat byłam na wakacjach u taty. Zabrał mnie, Nerinę, Lucę, Bruna i Marisę, przyjaciół Neriny, nad morze. Leżeliśmy i opalaliśmy się, a później weszliśmy do wody. Była zimna, ale cieplejsza niż w Anglii i to o wieeeeeele.
Chłopaki pływali, a Marisa z nimi. Ja i Nera chlapałyśmy się wodą co chwila powtarzając, że: "Au, to piecze. Au, moje oko!"
Później dołączyli do nas też Bruno, Luca i Marisa. Później wyszliśmy cali pomarszczeni na plażę, później wróciliśmy do wody i tak kilka razy. Tata zabrał nas też na lody. Były to jedne z lepszych, jakie w życiu jadłam. Były oczywiście czekoladowe.
Pamiętam, że wróciliśmy do domu, kiedy było już ciemno.Nie zwracam uwagi kiedy drzwi otwierają się i do środka wchodzą dziewczyny, żywo rozmawiając. Niestety nie da się ich nie słuchać.
-I tak właśnie to było! Nie twórz plotek, Zoe. -kończy Atlanta.
-Czyli nie przytulałaś się z Kevinem? -pyta zawiedziona Zoe.
-No przecież ci mówię, że potknęłam się i Kevin akurat mnie złapał. -tłumaczy od nowa Atlanta.
-Oh. -wzdycha zawiedziona Zoe. -Bylibyście cudowną parą!
-Ale Zo-zo! Mówię ci po raz enty, że K e v i n m i s i ę n i e p o d o b a ! -Atlanta wymachuje rękami.
-Zozol. -zaśmiewam się pod nosem.
-Co tam mamroczesz? -pyta Zoe.
-Zozol. Zoe,Od dziś jesteś Zozol! -mówię dumna z siebie.
Zozol zaczyna się śmiać i Atlanta jej wtóruje. Do pokoju wchodzi Vera, uśmiechnięta od ucha do ucha. Zeskakuję z parapetu, ciągnę Zozala w stronę Very i w końcu stajemy przed nią.
-Poznaj Zozola. -przedstawiam Zoe, z trudem utrzymując powagę.
-Zozol? -Vera marszczy na chwilę brwi. -Zozol! -krzyczy uradowana i zaczyna się śmiać.
Trochę boli mnie kark, bo rozmawiając o czymkolwiek z Verą, muszę zadzierać głowę. Jest wzrostu Nathana, a może nawet troszkę wyższa i ma figurę modelki. Jest mulatką, a jej włosy są plątaniną długich, czarnych, owczych loków. Jej oczy są ciemne, nos drobny, a usta uwydatnione za pomocą bordowej szminki. Jest śliczna.
-Przyglądasz mi się, Julio. -zauważa, przyglądając mi się.
-Jestem Felicia, dla kolegów Felice, a dla babci Lisha. -podaję jej rękę, którą przyjmuje.
CZYTASZ
Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||
ФанфикMam na imię Felicia, ale w szkole jestem znana jako Julia. Lubię spędzać piątkowe wieczory, obserwując ludzi w jednym z miejskich klubów i pić przy tym wodę gazowaną. Lubię czytać i spacerować ze swoim psem. Odliczam dni do zakończenia roku szkolneg...