Będziesz tu po prostu stał i patrzył, jak płonę
Ale to dobrze, bo lubię sposób w jaki to boli
Będziesz tu po prostu stał i słuchał jak płaczę
Ale to dobrze, bo kocham sposób w jaki kłamiesz
Kocham sposób w jaki kłamiesz
Nie powiem ci, co to naprawdę jest
Mogę ci jedynie powiedzieć, jak się czuję
I teraz to stalowy nóż w mojej tchawicy
Nie mogę oddychać, ale walczę tak długo, jak tylko mogę
Tak długo, jak to czuję, tak jakbym leciał
Naćpany miłością, pijany własną nienawiścią
Jakbym wąchał farbę i kocham to bardziej niż cierpię, duszę się
I już kiedy mam utonąć ona mnie ratuje
Cholernie mnie nienawidzi, a ja to kocham
Czekaj! Dokąd idziesz? Zostawiam Cię!
Nie, nigdzie nie idziesz, wracaj
I tak w kółko
To szalone, bo kiedy jest dobrze wszystko układa się wspaniale
Jestem jak superman ze sprzyjającym wiatrem
Ona to Louis Lane, ale kiedy jest źle jest okropnie, tak mi wstyd, pękam
Co to za koleś? Nawet nie wiem jak się nazywa
Położyłem na niej ręce, nigdy już tak nisko nie upadnę
Chyba sam nie znam mojej siłyEminem - Love the way you lie feat. Rihanna
Kotki dziękuje wam za wszystko co robicie.Za to,że jesteście.Dajecie mi nadzieje,że to co pisze jednak ktoś czyta.Zachęcam do czytania innych opowieści.
Ps.Zaszło nieporozumienie.Maraton już się odbył.Gdyby ktoś pytał
Miłego czytania
Kocham was
Minnie3131♥♥Po udanych urodzinach Milo,wróciłam do Nowego Jorku.Dzwoniłam kilka razy do Damona,lecz odrzucał połączenia.W końcu zabloklował numer.Z trudem dochodziła do mnie bolesna świadomość utraty bruneta.I co zostało z naszego ''zawsze'' ?Nic.Chyba do końca życia nie wybacze sobie tego co zrobiłam.Jakie to banalne powiedzieć,że czas leczy rany,myśle,że jest zupełnie na odwrót.W końcu załamany człowiek ma wtedy dwie drogi,albo się podnosi i idzie dalej albo wybiera samobójstwo.Ehh nie chce o tym myśleć.
Kolejne tygodnie mijały mi tak samo.Praca,dom,próba kontaktu z Damonem i alkohol,który pozwalał mi zapomnieć.Balansowałam na granicy,ale było mi to obojętne.Nie miałam nic do stracenia.
Tego dnia,wzięłam wolne.Leżałam na kanapie,oglądając nudny serial.Czas umilała mi tylko butelka wina.Nie byłam uzależniona,to po prostu zmniejszało mój stres.Nie miałam ochoty wstać,gdy zadzwonił dzwonek do drzwi,mimo to lekko się zataczając ruszyłam otworzyć.Zamarłam gdy zobaczyłam Damona.Myślałam,że mam zwidy czy coś.Przetarłam oczy,ale on nadal tam stał.Ubrany w czarny płaszcz,z włosami zaczesanymi do tyłu.
-Wpuścisz mnie?-spytał z irytacją,a ja w końcu oprzytomniałam.Przesunęłam się,a ten wślizgnął się do środka.Rzucił czarnym materiałem na kanapę,po czym dokładanie się rozejrzał po mieszkaniu,aż jego wzrok nie na trafił na w połowie pustą butelkę wina.Słyszałam jak cedzi przekleństwa pod nosem.O co mu do cholery chodziło?
-Co tu robisz?-zapytałam,próbując uspokojić szybko bijące,z nerwów serce.
-Adam mówił,że masz problem z alkoholem-wyjaśnił rozsiadając się na kanapie.To prawda,że mój przyjaciel przyjeżdzał dosyc często do Nowego Jorku,ale twierdził,że to z powodu chorej matki,a nie próby szpiegowania mnie.Kurwa zabije go,za wtrącanie się w moje życie.
-Nic podobnego-parsknęłam,zabierając szklaną butelkę ze stolika.Wylałam resztki do kranu,żeby zobaczył,że wszystko jest okey.Widziałam ten błysk w oku,gdy bezceremonialnie podszedł do szafki,gdzie mam kosz,po czym ją otworzył.W tym momencie uświadomiłam sobie jak to wyglądało.Wszędzie walały sie puste butelki po wódce czy innych trunkach.
-Miałam impreze-skłamałam,z resztą dlaczego ja mu się tłumaczyłam.Nic nas już przecież nie łączyło.Chciałam odejśc,ale złapał mnie za nadgarstek.Przygwozdził do blatu,tak że jego biodra napierały na moje.Cholera.
-Mimo wszystko chcę Ci pomóc-syknął.Jego szare oczy zaszły ciemnością.Był wściekły i podniecony.Czułam to.Wykorzystałam moment i złączyłam nasze usta.Poddałam się,on jednak mnie odepchnął.Zabolało.Kurewsko zabolało.Łzy zamajaczyły mi w oczach.
-Między nami nic nie ma rozumiesz-warknął ciężko oddychając.To co się teraz działo,po raz kolejny łamało moje serce.
-Damonie porozmawiajmy-poprosiłam,a on spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem,po czym pokiwał głową.Usiedliśmy na kanapie i zaczęłam mówić.Patrzyłam od dziesięciu minut,jak brunet analizuje każde wypowiedziane,przez mnie słowo.Jego twarz co chwila zmieniła wyraz.Szczerze,byłam przerażona.
-Vanesso?-jego ochrypły głos przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Tak?-natychmiast odparłam,przełykając rosnącą mi w gule w gardle.
-Czy um czy ty jesteś gotowa zacząć od nowa?-spytał,wysłając tym w moją stronę milon iskier.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się.To była moja ostatnia szansa,aby go odzyskać.
-Więc najpierw czeka Cie terapia-oświadczył oschłym tonem,a ja opadałam z jakiej kolwiek radości.
-Bo..ja..ten..myślałam,że my-powiedziałam cicho,a on posłał mi swój zimny uśmiech.
-Nas już nie ma kotku-odparł,po czym zabrał swój płaszcz i wyszedł trzaskając drzwiami.Opadłam na twarde panele,zalewając się kolejną falą łez.I to był ten moment,kiedy postanowiłam wszystko zakończyć.Wzięłam kolejną flaszkę wódki i leki przeciwbólowe.Wysypałam kilka na dłoń i połknęłam,popijając gorzką cieczą.Czułam dziwne zawroty,a potem zasnęłam.
CZYTASZ
Queen||(book one)👑
RomanceVanessa Hannah Wilson to młoda studentka kończąca weterynarie.Dziewczyna ma w życiu jasno określony cel-chce skończyć studia i pracować ze zwierzętami.Co stanie się jednak, gdy na jej drodze stanie zabójczo przystojny Damon Stepehn Edward Blaquell...