28. Give back

150 9 0
                                    

- Czekaj czekaj czy ja dobrze rozumiem? Będziesz twarzą Chanel? Ale ze tej Chanel?- zapytał głupkowato Calum
- Tak- byłam zirytowana faktem iż mówiłam mu to już po raz dziesiąty.- teraz wyjdź bo chce się przebrać.
Chłopak jak na komendę ruszył się z miejsca. Przebralam się w piękną złotą suknię.
- Samuel!- krzyknęłam gdy tylko wyszłam.
- Tutaj!- odkrzyknął mi
- No no - zagwizdał z podziwu Calum- Luke to by padł.
Zaśmiałam się na ten komentarz.
Sesja trwała dobre kilka godzin, ale swietnie się bawiłam. Calum żartował ze mną i sam'em, wiec nie nudziło nam się. Skończyliśmy robić zdjęcia po 23. Wyszły cudowne! Najlepsze było to ze mogłam wszystkie te rzeczy wziąć do domu! Spakowałam je i wepchnelam do bagażnika mojego samochodu. Wracając do domu, zatrzymalismy się w KFC. Po zjedzonej kolacji udaliśmy się  do naszego domu. W salonie zauważyliśmy śpiącego Luke. Wyglądał tak słodko ze nie chciałam go budzić. Cally uciekł do pokoju i chyba poszedł spać.
Podeszłam to Lukey'a i pocałowałam go mocno w usta. Nie odwzajemnił pocałunku. Byłam zaskoczona. Nieco speszyło mnie to. Jak gdyby nigdy nic wyminął mnie i poszedł do łazienki. Załamana weszłam do naszego  wspólnego pokoju i skulilam się na łożku. On jak gdyby nigdy wziął poduszkę i wyszedł trzaskając drzwiami. Byłam zła i taka bez silna. Miałam nadzieje na to ze mnie przytuli i pójdziemy razem spać. Ale chyba nici z tych planów. Zmęczona płaczem zasnęłam po kilku godzinach męki. O dokładnie 7:43 zadzwonił mój telefon. Oh to Chico!
-Zbieraj się! Zara chyba rodzi
- ale jakto nie jest za wcześnie?
- nie wiem jestem w szpitalu
- jasne przyjadę jak tylko będę mogła obiecuje
- dobrze czekamy na ciebie.
W radosnym humorze zbieglam na dół i rzuciłam się na Luke. Zaczęłam go mocno ściskać, gdyż badzo się cieszyłam z powodu porodu Zary. Oczywiście martwiłam się ale wiedziałam ze wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Nie dotykaj mnie- warknął.
Z wypowiedzeniem tych słów stracił u mnie wszystko. Dosłownie. Miałam już go dość. Zachowywał się dziecinnie.
- Co się stało?- próbowałam być spokojna i powstrzymać czające się łzy w kącikach oczu.
- Brzydzę się tobą- uśmiechnął się bezszczelnie. To już przelało szale goryczy!
- WIESZ CO?!- zaczęłam- MAM CIĘ DOŚĆ JESTEŚ SKOŃCZONYM IDIOTĄ!
- Może i jestem idiotą ale dobrze ze nie dziwką jak niektórzy!- powiedział
Wkurzona do granic możliwości zaczęłam
- Nie jestem dziwką! Nigdy cię nie zdradziłam i nie planuje tego zrobić!
- Jasne to gdzie byłaś wczoraj?!-rzucił kubkiem o ścianę
- U Sam'a! Pracowaliśmy!- krzyknęłam
- Mogłem się spodziewać, wiedziałem ze coś pomiędzy wami jest!
Następnie powiedział coś nie wyraźnie pod nosem
- co?-zapytałam
- Oddaj go.- wyciągnął rękę w moim kierunku- Oddaj mi pierścionek.
- Co?-zapytałam czując ze już nie daje sobie rady
- Oddawaj go!- zerwał mi pierścionek zaręczynowy z palca i zadowolony z siebie patrzył się na mnie.
- Wynos się-wycedzilam przez zaciśnięte zęby- nie chce cię więcej widzieć.
Uderzył mnie.
Rzucił wazonem z kwiatami o ścianę która była zaraz za mną i wybiegł z domu.
Upadłam na podłogę, słyszałam chrupnięcie łamiącej się kości.
P.O.V Calum
Radośnie podniosłem się z łóżka byłem dumny z tego z mojej "siostry". Pierwsze co zrobiłem to poszedłem się kapać. Po wyjściu spod prysznica usłyszałem krzyki, pózniej coś rozbiło się o ścianę, trzaśnięcie drzwiami. Szybko zbiegłem na dół po dość stromych schodach, upadając chyba z dwa razy.
W salonie pod ścianą znalazłem zanaszaca się płaczem Chloe.
Rozbite szkło. Różowe róże na podłodze. Rozlana kawa. Krew.
Niemal od razu rzuciłem się na pomoc.  Wziąłem ją na ręce i położyłem na kanapie.
Teraz zobaczyłem wygladała jak siedem nieszczęść a nawet więcej.
Rozcięte czoło i warga. Opuchnięta i czerwona  twarz od płaczu. Oczy całe załzawione i przekrwione. Prawa ręka była sina i spuchnięta. Nie wiele myśląc pobiegłem po apteczkę.
Jej ranę na czole zapewne od szkła przemylem woda utleniania i zakleiłem plasterkiem. Tą samą czynność powtórzyłem z rozcięciem na wardze. Do małej miseczki nadałem zimnej wody i powoli przemywalem jej twarz, nie wiele to dało gdyż z każdą chwila płakała coraz bardziej.
Po chwili trochę się uspokoiła i wstała.
-Przygotuj się jedziemy do szpitala.- nic nie mówiąc udala się na gore, po chwili już byliśmy w drodze. Wolałem się nie odzywać, aby nie wywoływać u niej kolejnej spazmy płaczu. Weszliśmy do windy, Dev nacisnęła guzik z numerem 4- Oddział położniczy. Czy ona? I Luke? NIEE... Na końcu korytarza zauważyłem Chico! Czyli Zara...
- Co ci się stało?- zapytał się jak nas tylko zobaczył Francisco
- Mały wypadek przy pracy- uśmiechnęła się.- wiadomo już coś.
- Jest na badaniach, coś chyba nie tak. Odeszły jej wody, ale nie może urodzić, jak tak dalej pójdzie maluch może się udusić.- mężczyzna zasłonił sobie twarz dłońmi.
- przyjdziemy tu za moment- pociągnęłem Chloe w kierunku oddziału chirurgii.
- Poczekam tu na ciebie wejdź!- uśmiechnęłam się i postanowiłem odbyć poważna rozmowę z Luke.
-------
Niedługo mam ferie to pododaje więcej rozdziałów na to opowiadanie i na Baby loading
Serdecznie was tam zapraszam misie! Przepraszam ze tak długa nieobecność ❤️

ONE MORE CHANCE.../l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz