MARTELL

943 39 10
                                    

"STARCIE KRÓLÓW" wersja rodu Martell

Prolog

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Quentyn zostanie władcą Dorne?! – krzyczała księżniczka Arianne wpadając do samotni jej pana ojca, Dorana Martella. Siedzący nieopodal już posiwiały mężczyzna popatrzył na córkę łagodnym wzrokiem. Nie chciał się z nią kłócić i zrobił błąd nie mówiąc jej osobiście o swym nowym planie. Gdy podczas wojny odłączył się od Sześciu Królestw był głęboko przekonany, iż to dobry pomysł. Lecz teraz, po latach jako osobne królestwo widzi jak dużo traci. Nie chce by jego dzieci (którekolwiek, które zostanie władcą) cierpiały z tego powodu.

- Arianne, postanowiłem połączyć siły z królem Joffreyem. Lecz zrozum, że żadne z rodów Westeros nie będzie tolerować kobiety jako władcy. Musiałem to zrobić. – odparł łagodnie Doran. Prawda była taka, że Quentyn nie nadawał się na władcę, a jego pierworodna była do tego przygotowywana od dzwudziestu wiosen.

- Ojcze, nie możesz zrobić tego teraz. Nie za panowanie Joffreya Baratheona. Nie, dopóki "samozwańczy" król północy Robb Stark oraz bracia „wielcy królowie" Renly i Stannis Baratheon idą na Królewską Przystań. Nie licząc tego co dzieje się poza „Trójkątem wojen". Co z królową za morzem? Daenerys Targaryen? Lub CHOCIAŻBY zbliżającą się zimą?! – krzyczała zniecierpliwiona brunetka. Siedziała w tych tematach głębiej niż sam król Dorne i lord Słonecznej Włóczni. Nic nie mogło przejść obok niej. Robiła plany wojenne i szkoliła wojowników mimo zakazów pana ojca. Miała wielkie plany i ambicje. Wiedziała, że mogłaby podbić całe siedem królestw tak jak zrobił to kiedyś Aegon Smok, gdyby tylko ojciec dał jej większe pole do manewru. Jednak miłujący pokój Doran Nymeros nie chciał by w Słonecznej Włóczni było więcej wojowników niż potrzebują do ochrony.

- Może i masz rację – odrzekł władca poprawiając się na swoim niewygodnym fotelu by lepiej widzieć córkę. – Co nie zmienia faktu, że Quentyn zostaje moim następcą. Przepraszam cię Anne.- westchnął mężczyzna, jednak twarz Arianne wykrzywiła się w nieprzyjemny grymas. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.

- Nie mów tak do mnie. – syknęła.








GRA O TRON - MARTELL Niezachwiani, Nieugięci, Niezłomni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz