(Dramione)
Kto by kiedykolwiek pomyślał, że Hermiona Granger, gryfonka, czarownica krwi mugolskiej, najmądrzejsza od czasów Roweny Ravenclaw zakocha się w zwykle podłym, aroganckim, tlenionym, czystokrwistym ślizgonie? Czuła, że los ją do tego wybrał, obrał jej taką drogę nawet nie pytając, czy mu wolno. Była wybrana do tego, by prawie codziennie od siedmiu lat słuchać szyderstw ze strony przystojnego arystokraty i przy okazji posiadania możliwości do podziwiania jego cudownych stalowych tęczówek. Kto by się spodziewał, że Draco Malfoy odwzajemni jej uczucie? Czuła, że los również go wybrał do kierowania się tą ścieżką bez jego zgody. Od jakiegoś czasu nie słyszała już ciągłych docinek dotyczących jej osoby, widziała, że patrzy na nią z daleka, lecz nie odważy się podejść. On też ją widział. Zwykle przemądrzałą kujonkę z Gryffindoru, do tego nieczystej krwi. Ojciec, by chyba go zabił, gdyby usłyszał, że zakochał się z mugolaczce ze znienawidzonego domu. Byłby wybrany, by znieść okrutne traktowanie ze strony Lucjusza, który nade wszystko brał sobie do serca czystość krwi i przedłużenie rodu Malfoyów. Teraz zauważał Hermionę jako piękną młodą kobietę. Jej zwykle sterczące i pokołtunione włosy zmieniły się w delikatne loki, które swobodnie opadały na jej ramiona i delikatnie okalały twarz. Sam karcił się w duchu, że tak często o niej myśli.
Matka już od zakończenia wojny powtarzała, że bardzo chciałaby mieć komu przekazać rodowy pierścień babci Black, który był przekazywany z pokolenia na pokolenie i od dłuższego czasu kurzył się w szkatułce w jej sypialni w Malfoy Manor. Tym samym domu, który był wybrany, by gościć w swoich progach Czarnego Pana, okrutnych śmierciożerców oraz samą Hermionę Granger podczas wojny. Draco nie mógł odeprzeć od siebie widoku dziewczyny, gdy była torturowana przez jego ciotkę Bellatrix. Tak bardzo chciał jej wtedy pomóc, ale on był wybrany do innego zadania. Miał stać, tak gdzie stał, za szmaragdową kotarą i wsłuchiwać się w okropne krzyki Hermiony, gdy śmierciożerczyni dawała jej poznać smak klątwy Cruciatus. Hermiona była wybrana, by nosić to piętno, a Dracon, by patrzeć na nie prawie każdego wieczoru, gdy dziewczyna zakładała krótki rękawek do kolacji. Słowo „Szlama" już na zawsze będzie zdobiło jej ramię.
Któregoś dnia arystokrata jednak odważył się przeciwstawić ojcu. Czuł, że był do tego wybrany. Podszedł do dziewczyny, którą nazywał szlamą przez tyle lat i wyznał jej. Powiedział, że się zakochał. Ona nie chciała na początku mu uwierzyć, ale wiedziała, że jest do tego wybrana. Wyznała mu to samo. Następnego dnia była uśmiechnięta, tak jak zawsze. Ale nie cieszyła się już na same lekcje, na spędzenie czasu z przyjaciółmi. Cieszyła się, że go znowu zobaczy, że ujrzy jeszcze raz te piękne tęczówki. Cieszyła się, że to jej przyszło być wybraną do tego, a nie innej. Cieszyła się na każde odwzajemnione wspomnienie, cieszyła się na każdy jego pocałunek złożony na jej wargach, cieszyła się na samą myśl, że on jest. Draco przez kolejne kilka miesięcy też był szczęśliwy. Uwielbiał czuć jej wzrok na swoim ciele, uwielbiał ją całować, uwielbiał patrzeć w jej ciepłe, czekoladowe oczy, w których zawsze dostrzegał miłość, dzięki którym czuł się kochany. Dziękował Bogu za to, że to on jest wybrany, by móc ją podziwiać każdego dnia.
Jednak wiedział, że ta droga łączy się z jeszcze jednym. Musiał powiedzieć ojcu o swoim wyborze, musiał w swoim życiu zdobyć się na odwagę jeszcze ten jeden raz. Dla nich, dla niej. Planował swoją rozmowę z Lucjuszem, całymi dniami siedział w dormitorium zastanawiając się jak to będzie wyglądać. Nie zauważył, że jednak się do niej coraz bardziej oddala. Przestał codziennie odwzajemniać jej spojrzenia, przestał patrzeć w te czekoladowe oczy, przestał myśleć o niej co noc przed zaśnięciem. Ale Hermiona to zauważyła. Patrząc w jego tęczówki widziała w nich smutek i zdruzgotanie, a nie dawne ciepło. Ramiona Draco nie przytulały jej tak jak dawniej, a mimo wszystko czuła się w nich bezpieczna. Nadal cieszyła się z bycia wybraną, ale nie wiedziała, czy on też. Odkładała to bardzo długo, tak samo jak on rozmowę z ojcem. Aż w końcu nadszedł koniec roku, ich ostatniego roku w Hogwarcie. Obydwoje wiedzieli, że są wybrani, by rozmawiać. Że albo będą już na zawsze razem, albo zakończą swoją znajomość. Ot tak. Draco był dla Hermiony jak powietrze, Hermiona dla Draco coraz mniej. Rozstali się w pociągu, pocałował ją ten ostatni raz jako Ślizgon i przyrzekł, że jeszcze się spotkają, i że będzie pisał. I odeszli, każdy w swoją stronę.
Rodzice Hermiony nie byli zadowoleni z jej wyboru. Mówili, że jej życie nie będzie z nim tak piękne jak ona to sobie wymarzyła. Dziewczyna obiecywała, że będzie inaczej, wiedziała to, czuła, że właśnie do tego była wybrana. Spakowała swoje walizki, gdy rodzice spali i wyniosła się z domu. Draco nadal nie rozmawiał z ojcem, ale obiecał, że ją przyprowadzi. Nie powiedział kogo, bo już nie czuł się wybrany. Nie chciał być wybrany, wzywała go teraz inna ścieżka. Hermiona odczytując list od ukochanego postanowiła, że przyjedzie do Malfoy Manor. Nie wiedziała, jak zareaguje Lucjusz na jej widok, ale będzie miała Draco obok siebie. Mimo wszystko wierzyła, że będzie bezpieczna w jego ramionach, czując na sobie zapach jego perfum. Wiedziała, że była wybrana właśnie do tego. Draco wiedział, że ojciec nie zgodzi się na Hermionę, że nie odda jej pierścienia babci. I uznał, że tak będzie lepiej.
Dziewczyna otworzyła wielkie, dębowe drzwi i stanęła w holu. Tak dobrze pamiętała ten dom, przypomniały jej się tortury Bellatrix. Ale wojna się już skończyła, a ona była koło swojego ukochanego. Lucjusz zobaczywszy mugolaczkę w swoim domu wpadł w furię, bo nadal tępił wszelkiego rodzaju pokrewieństwa z mugolami. Spojrzał na swojego syna i rzucił na Hermionę jedno Crucio, by wiedziała, że nie chcą jej tutaj. A Draco stał, za szmaragdową kotarą. Tak jak ponad rok temu, gdy torturowała ją Bellatrix. I doszedł do wniosku, że Hermionę można jednak kochać miłością bezgraniczną. Ale nie mógł się sprzeciwić ojcu. Był tchórzem, ale nie potrafił się zmienić. Uznał, że będzie szczęśliwsza bez niego.
Hermiona stała sama nad morzem. Swoim ulubionym, gdzie przyjeżdżała razem z rodzicami. Żałowała, że ich nie posłuchała. Nie chciała już dłużej być wybraną, nie do takiego losu. I poczuła, że ktoś obok niej się aportował. Odwracając głowę zobaczyła Dracona. W jego oczach dostrzegła kryształowe łzy. I on podszedł do niej, przytulił i pocałował. Mimo tego, że będzie bez niego szczęśliwsza, on nie potrafił sobie poradzić bez niej. A Hermiona znów czuła się bezpieczna. Podeszli razem bliżej końca klifu, na którym stali. Wiedzieli, że ten świat nie będzie ich akceptował. I razem rzucili się w morską toń. A zanim zupełnie ślad o nich zaginął zdążyła usłyszeć :
- Pamiętaj kochanie, byliśmy do tego wybrani.