Rozdział I: Don't call me "Baby"

28 5 3
                                    

Poderwałam się z łóżka na dźwięk budzika. Znacie to uczucie, gdy nigdy nie wstajecie rano chętnie, ale są takie dni, że wręcz cieszycie się z pobudki? O tak, to właśnie ja w tym momencie.
Byłam rześka, jak nigdy. Dosłownie odtańczyłam "balet" na środku pokoju i lekka niczym dmuchawiec podbiegłam do okna, aby rozsunąć zasłony. Zza chmur wyglądało piękne słońce, co dodało mi dobrego humoru. Przez krótką chwilę napawałam się widokiem z mojego okna, po czym podeszłam do krzesła przy toaletce, gdzie przygotowane miałam ubranie. Założyłam moją ulubioną czarną spódniczkę oraz białą koszulkę z nadrukiem. Do tego wysokie czerwone glany, moje ulubione buty i zdecydowanie najwygodniejsze na świecie. Szybki makijaż - delikatne kreski na dolnej powiecie plus maskara. No i obowiązkowo błyszczyk. Włosy rozczesałam i odrzuciłam głowę w dół, aby dodać im objętości. Lekko zmierzwiłam kosmyki, złapałam czarną torbę, do której w pośpiechu włożyłam zwiewny crop top z czarną spódniczką typu mini i wyszłam z mojego pokoju. Gdyby ktoś mnie nie znał, nie domyśliłby się faktu, że mam siedemnaście lat. Pokój był urządzony w bardzo starym stylu, to dom po babci, a ja zajmowałam jej pokój z okresu młodości. Nie zmieniłam w nim ani grama. Ściany wciąż miały kremowy kolor. Brązowa, mahoniowa komoda z lustrem - aktualnie przerobiona na toaletkę - dalej stała przy masywnych drzwiach, których skrzydła prowadziły do garderoby. No cóż, może jednak nie wszystko zostało takie samo, schowek przemieniłam w nowoczesną garderobę, czyli marzenie każdej nastolatki. Łóżko miało czarną, metalową ramę, a śpiąc na nim czułam się jak księżniczka. Nad łóżkiem wisiał obraz mój i babci, namalowany kilka lat temu przez ulicznego artystę w Rzymie. Koło łóżka szafeczka nocna, idealna kopia komody, tylko w pomniejszeniu. A na szafce stara lampka, znaleziona przez moją ukochaną staruszkę na targu staroci w czarnogórskim mieście Bar. W pokoju było też biurko, również mahoniowe, a na nim mój stary laptop. Stało też pianino, na którym grałam od czasu do czasu. Było też wyjście na balkon - tylko mój balkon. Uwielbiałam wychodzić na niego wieczorami, aby patrzeć na ludzi, którzy spacerują po parku.
Na korytarzu coś mnie zatrzymało i wróciłam do pokoju, aby spojrzeć na babcię, która uśmiechała się do mnie z obrazu.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi cię brakuje - szepnęłam i p szybko, gdy łzy napłynęły mi do oczu. Nie teraz, nie czas na łzy.
Weź się w garść.
Szybko wyszłam, zamykając drzwi. Wpadłam do kuchni, gdzie porwałam jabłko z misy stojącej na blacie i wrzuciłam je do torby. W korytarzu założyłam swoją błękitną, skórzaną kurtkę i podwinęłam rękawy, jednak zabrałam też ze sobą kurtkę w kolorze czarnym. Na chwilę przestałam się ruszać i nasłuchiwałam. Nic, cisza. Tata był w pracy, a mama jeszcze nie zeszła. Doskonale. Po cichutko zakradłam się do torby mamy, która leżała na krześle w jadalni i wyjęłam portfel. Przejrzałam zawartość, zastanawiając się nad sumą, której zniknięcia mama nie zauważy. Ostatecznie zabrałam 30 dolarów i szybko schowałam do kieszeni. Odłożyłam torbę i przemknęłam do korytarza. Ostatnie spojrzenie w lustro, spokojny wdech i wyszłam z domu.

Może postawmy sprawę jasno - w moim domu nie obchodzę nikogo. Ojciec, zapracowany biznesmen, który wraca do domu późnym wieczorem. Zwraca uwagę tylko na pieniądze, uwielbia liczyć swoje zyski. Matka... no cóż, nie ukrywajmy. Zachowuje się jak zdzira, a tata nawet nie jest świadomy, jak wiele razy już go zdradziła. Ale nie weźmie z nim rozwodu, przecież nie miałaby już pieniędzy. Mój starszy brat, Alex, wyprowadził się kilka lat temu na studia ze swoją dziewczyną i od tamtej pory nie mamy kontaktu. Nie zdziwiło mnie to, nasza więź nigdy nie była szczególnie mocna.
Miałam tylko babcię, która odeszła zeszłej jesieni. Dlatego tak bardzo nienawidzę listopada. Wtedy zaczął się najgorszy okres w moim życiu, nie miałam nikogo, kto pomógłby mi pogodzić się z jej stratą. Właśnie w tamtej chwili poznałam moich przyjaciół. Byłam w pierwszej liceum, więc nie znałam nikogo bliżej, nie wiedziałam o łatkach, jakie przypięto innym. Cóż, trochę żałuję. Pewnie wtedy moja sytuacja nie wyglądałaby tak żałośnie, choć każdy uważał, że jestem po prostu rozpuszczoną panienką z bogatego domu. Jaka szkoda, że ludzie zawsze oceniają po pozorach.
Wchodząc do autobusu zobaczyłam Julię. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam w kierunku wolnego siedzenia tuż obok. Gdy już się usadowiłam objęłyśmy się na przywitanie. Dziewczyna była ciemną blondynką z zielonymi oczami i bladą cerą. Miała mały nos i usta, za to bardzo długie z natury rzęsy. Ubrana była zwyczajnie - ciemne dżinsy, czarna koszulka i koszula w czerwono-czarną kratę. Na kolanach leżała jej torba z Zary.
- Cześć - powiedziałam.
- Hej, Kat - uwielbiałam ją za to, że nie mówiła do mnie prawdziwym imieniem. Kaitlyn, ugh, nienawidziłam tego imienia, jakie nadała mi moja matka. Wolałam, gdy znajomi mówili Katie, bądź właśnie Kat.
- Masz jakiś hajs? - przyjaciółka obniżyła głos, a ja pokiwałam głową.
- W ostatniej chwili udało mi się coś wyszukać - mówiąc to sięgnęłam do kieszeni i pokazałam z dumą moją zdobycz. Oczy Julii rozbłysły.
- Czuję, że dzisiaj czeka nas szwedzki bufet - szepnęła i zachichotała, a ja jej zawtórowałam. W duchu przeklinałam się za to, co robię. Jeśli jednak nie zgodziłabym się, to zapewne do tej pory miałabym depresję po śmierci babci. A tak, przynajmniej pozbyłam się tego. Pomińmy fakt, że zamiast straty odczuwałam do siebie wstręt, że stałam się jedną z tych, których nienawidziłam jako dziecko.
Autobus dojechał na miejsce, a ja odczułam ulgę. W szkole nauka pozwalała mi zapomnieć o tym wszystkim, miałam najlepsze oceny i stypendia, wygrywałam olimpiady. Osiem godzin spokoju, a później czas zacząć moje schrzanione życie. Super.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 13, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz