Jutrzejszego dnia miał minąć tydzień od straszliwej i mrożącej krew w żyłach wojny z Gają. Codziennie do póznych pór nocnych syn Hadesa rozmyślał nad swoim beznadziejnym życiem, w którym już tak wiele stracił: kochającą siostrę, miłość, znajomego syna Hefajstosa, co jeszcze straci? Przez chwilę ubzdurał sobie, że warto z tym skończyć, ale szybko usunął tę myśl z głowy. Przecież ma osobę, a tak właściwie siostrę, na której zawsze może polegać i dla której żyje. Nie mógł pozwolić, aby uśmiech znikł z jej twarzy, żeby pogrążyła się w smutku oraz zapomniała o szczęściu. Co to, to nie! Czemu nie może być taki jak inni, czemu jest takim pesymistą, typowym synem Hadesa!? W sumie to dobrze się stało, że niektórzy z Rzymian postanowili chwilowo, a może i na stałe zamieszkać w obozie herosów. Z rozmyślania nad sobą wyrwała go siostra.
- Nico, powinieneś iść już spać. Popatrz, która godzina. Musisz o siebię dbać. Przecież wiesz, że po misji twoje zdrowie się pogorszyło. Proszę, zrób to dla mnie i idz dziś wcześniej spać- powiedziała Hazel.
- Dobrze- dobrze wymamrotał i poszedł sie położyć.
Tak naprawdę jeszcze długo po tym nie spał. Kpił sam z siebie mówiąc w myślach jaki to z niego egoista. Przecież miał Hazel i Reyne dla nich był gotowy poświęcić wszystko. Dla nich musiał żyć. Leżał jeszcze długo za nim jego powieki zrobiły się ciężkie i opadły, a on udał się w objęcia Morfeusza. Śnił o pobycie na pieknej wyspie. Obserwował dwójkę ludzi siedzących na plaży. Mimowolnie kąciki jego ust podniosły się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Po krótkiej chwili sen zaczął rozmazywać się, a on ujrzał rozmazane twarze ludzi. Czy tylko mu się zdawało czy naprawdę dostrzegł tam twarz Leo. Nie był o tym przekonany, ale chciał powrócić do krainy snów.
- Hej! Pora się obudzić!- powiedział znajomy głos.
Podniósł powieki i ujrzał piękną dziewczynę z ciemnymi włosami zaplecionymi w warkocz i cudownymi oczami, które mogły hipnotyzować.
- Wstawać!- krzyknęła- W obozie Jupiter nie ma takiej rozpusty i nieładu. Już ja dopilnuję, żeby to się zmieniło.- mówiła.
Mimo jej władczego charakteru lubił ją, a może czuł coś więcej? Tego jeszcze nie mógł stwierdzić. Leniwie wstał z łóżka.
- Już wstaję. - powiedział.
- No to dobrze, ja idę obudzić innych. Zdajesz sobię sprawę, która godzina!? Już siódma!- krzyknęła i wyszła lekko trzaskając drzwiami.
- Chyba raczej dopiero siódma- szepnął z lekkim uśmiechem na twarzy.
Zasady się zmieniły z przybyciem Rzymian. Pomyślał po zobaczeniu pustego, zasłanego już łóżka siostry i poszedł do łazienki. Ubrał się na czarno, co nie było zaskoczeniem. Spojrzał na chwilę w lustro. Był lekko umięśniony i szczupły. Dodatkowo przez krótki okres czasu urósł i mógł śmiało powiedzieć, że wzrostem dorównuję prawie Perc'emu. Jego jasna cera idealnie komponowała się z czarnymi włosami sięgającymi do połowy ucha oraz tak samo ciemnymi oczami dając jego postaci tajemniczy wygląd. Podczas rozmyślania nad swoim wyglądem pomyślał, że zachowuje się jak dziecko Afrodyty i momentalnie odwrócił wzrok. Wyszedł z domku i udał się do pawilonu jadalnego. Zauważył, że Hazel już jadła i przysiadł się do niej.
- Hej.- powiedziała z uśmiechem.
- Cześć.- odpowiedział.
- Wyspałeś się?- zagadała.
- W sumie to nie.- mruknął.
Pomyślał o soku jagodowym i kanapkach, a jego talerz i szklanka się napełniły.
- Jak to nie?! Jest już siódma trzydzieści!- spojrzała na chłopaka z rozbawieniem.
- No wiesz dla ciebie "już" dla mnie "dopiero". Gdyby Reyna nie weszła i nie wygoniła by mnie z łóżka pewnie jeszcze bym spał- wymruczał zajadając się śniadaniem.
- Nie mówi się z pełną buzią Nico- wtrąciła się Reyna do rozmowy i dosiadła się do nich.
- Reyna przecież obozowe zasady zakazują siadania przy stołach dla dzieci innych bogów- odpyskował jej syn Hadesa.
Ona zaś przewróciła oczami i nie odpowiedziała na zaczepkę.
- Hazel czy mogłabyś zostawić nas z Nico samych, tylko na chwilę?- powiedziała czarno włosa dziewczyna.
- Tak, oczywiście.- odpowiedziała Hazel i mrugnęła do chłopaka, który oblał się lekkim rumieńcem.
- Po pierwsze!- powiedziała dziewczyna- Nie pouczaj mnie. - lekko się uśmiechnęła, a po drugie choć, bo musisz mi pomóc w przygotowaniu przyjęcia z powodu wygranej.
Nico posłusznie wstał zostawiając resztki jedzenia na talerzu i podążył za pretorką. Jak mógł zapomnieć o balu, skarcił siebię w duchu. Długo się zbierał, aby przerwać niezręczną ciszę.
- Reyna?- wydukał.
- Tak?
- Cz-czy zechciałabyś to-towarzyszyć mi na balu?- cicho wydukał.
- Wiesz....- przerwała i zamyśliła się- Raczej nie....
Hej, przepraszam za zamieszanie, ale zapomniałam hasła do konta. Zaczęłam też pisać z innej perspektywy, bo w tej się lepiej czuję. Miłej lektury chociaż rozdział jest nudny i na niezbyt dobrym poziomie.
CZYTASZ
Reynico
FanfictionHej to ja Olipijskaheroska, zapomniałam hasło na tamte konto i po prostu zaczynam od nowa pisać :) . Tak jak wcześniej jest to historia Reynico tylko trochę zmieniona. Reszty dowiecie się z rozdziałów.