CC (Black Veil Brides)

536 47 3
                                    

Nachylam się do lustra i wprawnym ruchem poprawiam makijaż. Zawsze, kiedy to robię, staram się całkowicie na tym skupić, wyciągam na wierzch język i w ogóle z pewnością mam bardzo interesującą minę. Siedzący obok CC prycha tylko z lekkim rozbawieniem, na co przewracam oczami. On nie przykłada się tak bardzo do tego, jak wygląda na scenie. 

Uśmiecham się do swojego odbicia zadowolona z efektu.

– Jesteś rozmazany – rzucam, odwracając się do chłopaka i posyłając mu możliwe najbardziej chytry uśmieszek, na jaki mnie stać.

– Co? Gdzie? – Zaintrygowany podchodzi do mnie, żeby przejrzeć się w lustrze. Nawet na moment nie odrywam od niego wzroku.

– O, tu! – mówię, przejeżdżając palcem po jego twarzy i rozmazując mocny czarny makijaż.

Nie patrzę na jego reakcję, szybko odwracam się w stronę drzwi, słysząc, że ktoś wchodzi. Moje spojrzenie napotyka znajome niebieskie tęczówki.

– I jak przygotowania? – rzuca Andy z uśmiechem.

– Zajebiście – burczy CC. Mimo sarkastycznego tonu słyszę nutkę rozbawienia w jego głosie. Chichoczę, widząc, jak usiłuje wytrzeć rozmazany make-up.

– Chodź tutaj – mówię, dalej rozbawiona.

Chłopak grzecznie staje naprzeciwko mnie, a ja ujmuję lekko jego twarz i biorę się za zmywanie tego, co sama przed chwilą mu zrobiłam. W dalszym ciągu beztrosko się uśmiecham. Czuję, jak lustruje wzrokiem moją twarz.

– Cholera, przestań – rzucam, zaciskając usta. W rzeczywistości jednak nadal nie potrafię pozbyć się przyklejonego uśmiechu.

– Niby co mam przestać?

– Tak się patrzeć. Mało mnie na co dzień widzisz? – Próbuję zabrzmieć niemiło, co chyba nie bardzo mi wychodzi. Chłopak śmieje się, przez co znowu rozmazuję mu kredkę po twarzy. Klnę pod nosem i przysuwam się, usiłując doprowadzić jego twarz do porządku. Jestem tak blisko,  że jego ciepły oddech łaskocze mój policzek. Kiedy nasze spojrzenia się spotykają, na moją twarz wpełza rumieniec. Cholera. 

Zdecydowanie za często używam tego słowa.

Gdy kończę, odwracam się do reszty chłopaków i przejeżdżam wzrokiem po ich ubraniach, włosach i makijażu.

– Och, ależ uroczo wyglądacie –stwierdzam, rzeczywiście tak myśląc.

***

Co jest powodem mojego ciągłego szczęścia? Nasze zespoły są razem w trasie. Zagraliśmy razem jedynie kilka koncertów, jednak dla takiej przeciętnej i niedoświadczonej gitarzystki jak ja, to naprawdę niesamowite wyróżnienie. Mam ochotę płakać ze szczęścia za każdym razem, kiedy wychodzę z nimi na scenę. Podczas dwóch pierwszych występów rzeczywiście nie powstrzymałam łez.

Wchodzimy za kilka minut. Wokół mnie biega pełno ludzi. Moje ciało w żaden sposób nie reaguję na stres - nie pocą mi się ręce ani nic z tych rzeczy. Po prostu gdzieś wewnętrznie się boję. Podśpiewuję cicho pod nosem, chociaż wiem, że nie za dobrze mi to wychodzi. Brak talentu nie zmieni tego, że mnie to uspokaja.

– Stresik? – pyta całkowicie rozluźniony CC, stając obok.

– Wcale – odpowiadam cicho, uciekając wzrokiem.

– No uśmiechnij się – szepcze.

Patrzę w jego brązowe oczy i rzeczywiście się uśmiecham. On odpowiada tym samym. Rozkłada ramiona i zamyka mnie w uścisku. Chowam twarz w jego długich włosach, które teraz są przewiązane bandamką. Obejmuję rękami jego szczupłe ciało. Jest tak chudziutki, że czuję żebra przez cienki materiał koszulki. Strach gdzieś ucieka, przynajmniej na moment. Kiedy odsuwamy się od siebie, chłopak nic nie mówi, jedynie puszcza mi oczko. Bierze do rąk pałeczki i idzie w stronę wejścia na scenę. Przeciskając się przez tłum ludzi, podążam za nim. Kilka osób ludzi rzuca miłe słowa w moją stronę. Jake i Andy poklepują mnie po plecach.

Koncert jest świetny. Całkiem odcinam się od świata poza sceną. Jestem całkiem wolna, naciskając palcami metalowe struny i szybko za nie szarpiąc. Gramy piosenkę za piosenką, jedynie z krótkimi przerwami, a ja nie odczuwam najmniejszego zmęczenia. Dogaduję się nawet z tłumem fanów, chociaż na początku miałam wrażenie, że mnie nie zaakceptują. Jestem na scenie jedyną dziewczyną, jakby nie patrząc. Kilka fanek piszczy, kiedy pod koniec jednego z utworów, rzucam w tłum swoją kostkę.

Schodząc, macham w stronę tłumu, a wiele osób odpowiada tym samym gestem. Niektórzy posyłają buziaki. Czuje się tak szczęśliwa, że pewnie zaczęłabym skakać i klaskać, jeśli miałabym jeszcze na to choć trochę siły. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że mam nieźle przyspieszony oddech i jestem mokra od potu. Do czasu aż nie zejdę, wpatruję się w tłum fanów, więc gdy tylko jestem za kulisami, od razu na kogoś wpadam. To CC.

– O hej – mówi, wyraźnie ciesząc się na mój widok.

– Weź, jestem spocona – mówię, chcąc się jak najszybciej zmyć. Nie czuję się zbyt komfortowo, musząc rozmawiać z nim w takim stanie.

– Może nie zwróciłaś uwagi, ale ja też – odpowiada, blokując mi przejście, przez co znowu zmierzam się z jego klatką piersiową. Oczywiście jest wyższy. Wzdycham.

– Wyglądam jak gówno. Daj mi się umyć, co? – Głupio się czuję, próbując być dla niego niemiła.

– Jeśli Cię to pocieszy, to nie wyglądam lepiej.

– Och, ty wyglądasz seksownie. Jeśli mi nie wierzysz, to te rozkrzyczane fanki z pewnością bez wahania to potwierdzą. A teraz już  mnie puść, dobra? – Krzyżuję ręce na piersi, bo wiem, że i tak nie mam tyle siły, żeby sama odepchnąć go na bok. W ogóle czemu to powiedziałam? Znowu się rumienię. Jakbym już nie mogła wyglądać gorzej. Chętnie dałabym sobie teraz w pysk za własną głupotę.

– Dobra, ale najpierw jedno pytanie. Co takiego robię, że się rumienisz? – Kiedy to wypowiada, posyła mi taki uśmiech, że mimo złości na siebie i na niego, za to, że ta sytuacja w ogóle ma miejsce, muszę włożyć mnóstwo siły w to, żeby też się nie uśmiechnąć. Albo nie dać mu w pysk.

– Możesz już przestać mówić? Wpędzasz mnie w same kłopotliwe sytuacje – mówię, znowu próbując przecisnąć się do wyjścia. Bezskutecznie. Bez większego wysiłku odsuwa mnie od siebie, a ja odwracam głowę, żeby nie widzieć jego uradowanej tą sytuacją twarzy. Chłopak bez słowa, delikatnie ujmuję mój podbródek i odwraca w swoją stronę, po czym łączy nasze usta. Jestem w kompletnym szoku, jednak mimo to nie wyrywam się i zamykam oczy. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy całują się z otwartymi oczami. Wiem, że obydwoje w tej chwili jesteśmy spoceni i wycieńczeni, ale i tak czuję, jak łaskocze mnie w brzuchu, kiedy jego ciepłe usta dotykają moich.

– Takie niemówienie jest w porządku? – pyta, kiedy odsuwamy się od siebie. Szczerzy się jak głupi do sera. A najgorsze jest to, że ja mimo starań, też.

– Idź już lepiej wziąć prysznic brudasie –śmieję się i dźgam go łokciem w bok, przeciskając się obok niego. Tym razem mi się udaję.



Bands One Shots PlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz