Po rozmowie telefonicznej z moim przyjacielem schowałem telefon do kieszeni i wszedłem do pobliskiego sklepu, aby kupić picie. Skierowałem się do alejki z napojami.Zobaczyłem mój ulubiony sok - pomarańczowy. Kiedy miałem po niego sięgnąć, usłyszałem znajomy śmiech.
Śmiech, który kocham. Śmiech, dzięki któremu się uśmiecham. Jej cudowny śmiech.
Odwracam się, nie dowierzając.
Monica, moja Mo.
Mrugam kilkokrotnie, kiedy znowu się śmieje, wyginam usta w kąśliwy uśmiech. Robię to niekontrolowanie, przecież ona jest moim szczęściem - mimo wszystko.
Zjeżdżam wzrokiem na jej ubiór, poznaję szarawą bluzę. Oblizuję usta, cholera jest mi trochę gorąco.
Uśmiecham się, ona ma moją bluzę na sobie.
Zapominając totalnie o piciu, wychodzę ze spożywczaka, wyjmując po drodze telefon.
Mike: widziałem cię dzisiaj
dostarczono 15.15
Mike: miałaś na sobie moją bluzę
dostarczono 15.16Mike: zrobiło mi się bardzo miło
dostarczono 15.16
Mike: jednak o mnie pamiętasz
dostarczono 15.16
***************
to na dzisiaj koniec, podobał wam się mini maraton? :-) dobranoc
marta
CZYTASZ
Second friend ✉| m.c ✔
Fanfiction❝najwyraźniej nie byłem wystarczający, on był po prostu lepszy, a ja dalej nie umiem się z tym pogodzić❞ opowiadanie w większości pisane w formie wiadomości ✉ 1 ➡ First friend ✔ 2 ➡ Second friend ✔ ©2016 alta67