Luc przestał mnie całować i odsunął się ode mnie trochę. Zobaczyłam dziewczynę. Długie blond włosy, zbyt mocny makijaż, który teraz był trochę rozmazany od płaczu. Miała na sobie... No właśnie ? Były to baaaaaardzo krótkie spodenki i bluzka do pępka, więcej odkrywała niż zakrywała. -Jak mogłeś?!?!?!?! - zaczęła krzyczeć i uderzyła Lucasa w klatkę piersiową. Co tu się do cholery dzieje? Kim jest ta szm...ta dziewczynna lekkich obyczajów.
-Rosie to nie tak, to tylko pocałunek, ja jej nawet nie znam. - To zabolało, nawet bardzo. Nie znam mnie ? W tym momencie zrobił ze mnie zwykła szmatę. Spojrzałam na niego i podeszłam bliżej. Nie wytrzymałam, po prostu z całej mojej siły uderzyłam go w twarz.
-NIE ZNASZ MNIE? JESTEŚ ZWYKŁYM DUPKIEM LUC. - łzy zaczęły już lecieć po moich policzkach. Przecież on nic nie znaczy. Jest dla mnie nikim. Ale dlaczego powiedział, że mnie nie zna? To zabolało, naprawdę. Chcę wrócić do domu. Cholera, rozładował mi się telefon więc nie mam jak zadzwonić po taxi, a do klubu nie wrócę. No cóż przejdę się. To niedaleko...
Usłyszałam, że ktoś za mną biegnie i krzyczy moje imię. To ten dupek. Schowalam się szybko w boczną uliczkę i czekałam aż przejdzie, minęła chwila a niedaleko mnie przebiegł zdesperowany Luc. Nagle ktoś zasłąnił mi usta i przytrzymał ręce.
-Tylko spokojnie, to nic Ci nie zrobię- usłyszałam tylko cichy szept jakiegoś mężczyzny. Łzy jeszcze bardziej cisnęły mi się do oczu. Boję się. Tak bardzo się boję. Mężczyzna prowadził mnie w głąb uliczki gdzie usłyszałam śmiechy.
-No no no, jaka ładna dziewczyna. - odezwał się pierwszy. Wysoki, chyba brunet, nie wiem dokładnie bo miał kaptur. Podeszlo do mnie trzech mężczyzn, przyglądali mi się.
-Odsłonie Ci usta, ale nie próbuj krzyczeć bo pożałujesz. - jak powiedział tak zrobił.
-Proszę, nie róbcie mi nic. - zaczęłam bardziej szlochac.
-Spokojnie, nic Ci nie zrobimy. Chodź z nami.
-Ale ale gdzie? - zapytałam
-Zamknij się już. - warknął na mnie jeden. Szarpali mnie więc zaczęłam głośno krzyczeć. Odrazu pożałowałam. Dostałam pięścią w twarz, upadlam na ziemię. Piekło dopiero się zaczęło.
-Ty dziwko! Mówiłem żebyś nie krzyczała. Zadowoliłabyś nas i dalibysmy ci spokój. - wtedy poczułam okropny ból w okolicy brzucha, tak już kilka razy. Czułam tylko ból, nie słyszałam nawet co do mnie krzyczeli. Wkoncu straciłam przytomność.Obudziłam się , znaczy tylko mój umysł był wstanie. Tak bardzo chciałam otworzyć oczy. Był ktoś przy mnie. Ktoś trzymał mnie za rękę. To chyba mama. Mówiła coś.
-Kochanie proszę obudź się, córciu, tak bardzo Cię kocham !
Mamo chce się obudzić !! Próbuje otworzyć oczy, ale na marne. Słyszę jakieś pikanie. Chcę mi się siusiu. Kurczę czuję cos podłączonego do mnie. Wszędzie. Ktoś przyszedł. To lekarz. Gdzieś mnie wiozą. Badania. Co mi w ogóle jest ? Nic nie czuję, żadnego bólu.
Luc P.o.v
Cholera jasna Ana nie chce się obudzić, to już drugi dzień. To wszystko moja wina. Gdyby nie Rosi, po co ja w ogóle się tłumaczyłem? Tak bardzo uraziłem Ane.
Siedzę właśnie na korytarzu przy jej pokoju. Otwierają się drzwi, gdzieś ją znów wiozą.
Po godzinie widzę jak korytarzem idzie Nico i jego mama. Mój kumpel obwinia się bardziej niż ja. Tylko ze on nie wie co stało się przed klubem. Na razie nie mam odwagi mu powiedzieć.
-dzień dobry Pani Hayde. - wstałem i ucalowałem kobietę w policzek.
-Cześć stary, byłeś w domu ? - od razu zapytał Nico. Czy aż tak widać że nie? Nie spałem już druga noc.
-Nie byłem. - odpowiedziałem cicho i oparłem łokcie na kolanach.
-No to idź, weź prysznic i połóż się spać. - nalegala mama Any.
-Aleee
-Nie ma żadnego ale. Jesteś wykończony. - miała rację ale nie chce zostawić Any. Już raz to zrobiłem. Ale jest tu jej rodzina. Przespie się trochę i wrócę.
-Dobrze, ale wrócę tu.
Opuściłem szpital i wrocilem do domu.Dwa dni później.
Ana P.o.v
Nareszcie się obudziłam. Cały czas jest przy mnie mój brat i mama. Nie czuję już takiego dużego bólu, dziękuję za te leki doktorze. Po obserwacji stwierdzono, że mogę wyjść dopiero jutro. To i tak dobrze. Była u mnie policja. Złożyłam zeznania i czekałam na dalsze decyzje policji. Miałam bardzo potłuczone zebra i mnóstwo siniaków. Nie rozmawiałam z Lucasem, nie chce go widzieć. Nikomu też nie wspominałam o akcji przed klubem.
Przyszły właśnie do mnie moje przyjaciółki. Smialysmy się i gadalysmy o różnych mało istotnych sprawach. Wtedy otworzyły się drzwi sali. Stał w nich Lucas z bukietem róż.Hej kochani:* podoba się ? :D
Następny rozdział wkrótce, piszcie propozycje na rozwinięcie akcji. Gwiazkujcie !
Kocham Was :*