[Astrid]
Możemy założyć, że wcale się nie denerwowałam. To miał być tylko najważniejszy dzień w moim życiu, a obserwować mnie będzie cała wioska.
Mogłam to potraktować jak nasze zawody na smokach. Te, które dawały punkty za owce. Tylko że bez owiec. I nie na grzbiecie smoka.
- Błagam, powiedzcie, że już skończyłyście - jęknęłam. Moja mama i Valka od kilku godzin nie dawały mi żyć. Ciągle coś poprawiały, układały na mojej głowie, przygładzały... miałam już tego dosyć.
- Już, momencik... - mama znowu coś poprawiła, Thor sam raczy wiedzieć, co, po czym w końcu klasnęła w dłonie. - Gotowe - oznajmiła.
Mogłam wreszcie wstać, odwrócić się i spojrzeć w stojące za mną ogromne lustro. Aż mnie zatkało z wrażenia. Pomysł z połączeniem sukni ślubnej Valki i mamy był świetny. Koronkową górę z długim rękawem okrywało miękkie i ciepłe bolerko z futra yaka. Dół był prosty i sięgał do samej ziemi, a z tyłu nawet materiał lekko się ciągnął. Jednak dzięki praktycznym paskom, ukrytym po wewnętrznej stronie, w trakcie zabawy mogłam z niej zrobić marszczoną sukienkę do kolan, w czym pomagało też dość spore wcięcie po prawej stronie, które przy chodzeniu odsłaniało nieco moją nogę. Na stopy wcisnęły mi jakieś delikatne butki, pasujące do całości. No i już wiedziałam, co też one tak układały na mojej głowie. Na miejscu mojego zwykłego warkocza widniały długie, przerzucone na lewą stronę loki, z wpinką z kwiatem lilii po prawej.
- I jak? Czkawka padnie z wrażenia, prawda? - Valka stanęła za mną i się uśmiechnęła. Odwzajemniłam to.
- Gdybym mogła, sama bym padła - przyznałam.
- Zostało mało czasu. Muszę jeszcze do niego zajrzeć. Zobaczymy się na miejscu.
Po tych słowach wyszła, a ja nadal wpatrywałam się w swoje odbicie. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę nadal ja.
- Denerwujesz się - zauważyła mama. Powoli Skinęłam głową.
- A jeżeli coś pójdzie nie tak? - spytałam zmartwiona. - Albo ja coś spartolę?
- Nic się nie stanie, Astrid. Jestem tego pewna. Nie denerwuj się. To jest wasz dzień. Twój i Czkawki. Nie pozwólcie sobie tego zepsuć przez jakieś durne lęki.
Uśmiechnęłam się do niej słabo. Miała rację. Jak zwykle. To nasz dzień. W końcu staniemy się naprawdę nierozłączni.
[Czkawka]
Stałem przed lustrem i zapinałem futrzaną pelerynę taty z jego ślubu z mamą. Pod spodem miałem białą, lnianą koszulę i proste, skórzane spodnie. Tradycyjnie but na jednej nodze (bo na protezie to raczej nie potrzebuję), a na głowie tradycyjny nieład, którego nawet nie chciałem ogarniać.
Do pokoju weszła Valka. Stanęła w progu i uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, jak bardzo jesteś do niego podobny? - spytała. Odwróciłem się w jej stronę, również z delikatnym, aczkolwiek smutnym uśmiechem.
- Szkoda, że go tu nie ma. Bardzo chciał zobaczyć nasz ślub. Chwalił się, że Astrid to jego przyszła synowa, zanim narzeczeństwo zdążyło przemknąć nam przez myśl.
Mama zaśmiała się.
- Cały Stoik. Byłby z ciebie dumny. Tak samo, jak ja jestem.
Po tych słowach podeszła i przytuliła mnie mocno do siebie. Nadrabialiśmy stracony czas. Może i nie było jej tutaj, kiedy dorastałem, ale była teraz. I mieliśmy tyle wspólnego... głównie miłość do smoków.
CZYTASZ
Na Ratunek
FanfictionAstrid wyrusza wraz z Wichurą zbadać granice Berk. Przypadkiem wpada w pułapkę zastawioną na Czkawkę. Młody wódz wikingów rusza jej na pomoc.