Epilog

1.3K 76 6
                                    

[Czkawka]

Szczerbatek uniósł głowę, kiedy znów zawróciłem, żeby zrobić kolejne kółko po pokoju.

Nic jej nie będzie, zdawał się mówić. Uśmiechnąłem się nerwowo. Tak, wiem, Astrid to twarda sztuka, nie da się tak łatwo. Nie zmienia to jednak faktu, że się martwiłem. Dlaczego nie pozwolili mi tam wejść?!

Wichura po raz kolejny zajrzała do środka przez uchylone drzwi, ciekawa, kiedy jej pani znowu się pojawi na dole. Westchnąłem ciężko i przeczesałem włosy dłonią. Ile to jeszcze może trwać?!

Wtedy usłyszałem dźwięk otwieranych na górnym piętrze drzwi. Natychmiast znalazłem się przy schodach. Po chwili na ich szczycie pojawiła się Valka. Na ubraniu miała krew, ale uśmiechała się promiennie.

- Wszystko poszło gładko. Możesz do niej iść - powiedziała. Natychmiast ruszyłem na górę.

- A co z dzieckiem? - spytałem, z lekka zdenerwowany. Co ja na to poradzę? Martwiłem się. Mama tylko znowu się uśmiechnęła.

- Leżą tam obie. Macie córeczkę.

Córka. To wspaniale! Natychmiast pognałem do pokoju, w którym odbywał się poród. Wszystko było już posprzątane. Na łóżku, przykryta świeżą kołdrą, leżała Astrid. Włosy miała lekko potargane, a z jej twarzy nadal nie zniknął rumieniec. Rumieniec i szeroki uśmiech. W ramionach trzymała małe zawiniątko. Uśmiechnąłem się ciepło i podszedłem do nich.

- Jak się czujesz? - spytałem, składając delikatny pocałunek na czole mojej dzielnej żony. Ona spojrzała na mnie z radością w niebieskich oczach.

- Nigdy nie czułam się lepiej - powiedziała. Przysiadłem na wolnym skraju łóżka i objąłem ją ramieniem.

- Udało ci się. Brawo, kochanie.

- Ja nigdy się nie poddaję - odparła hardo. Pomimo licznych komplikacji udało się jej donieść ciążę do końca i urodzić wyraźnie zdrową dziewczynkę. - Mamy córeczkę, wiesz?

Odwinęła kawałek zawiniątka i zobaczyłem małą, różową twarzyczkę. Była taka malutka, taka krucha... spała sobie słodko, zaciskając ręce w małe piąstki. Pogładziłem ją delikatnie po główce.

- Śliczna - szepnąłem, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.

- Prawda? Jak damy jej na imię? - spytała, również wpatrując się w małe bóstwo.

- Może... Elena? - zaproponowałem. Natknąłem się na takie imię w jednej ze starych ksiąg. Kojarzyło mi się z jakąś piękną istotą, którą z pewnością była nasza maleńka dziewczynka.

- Elena... ślicznie.

Uśmiechnęliśmy się do siebie. W tym samym momencie mała ziewnęła. To wyglądało tak uroczo... Astrid delikatnie pogłaskała ją po główce. Wyglądała tak, jakby każdy zbyt silny ruch mógł ją złamać, a jednocześnie widać było po niej, że jest silna. 

- Powinnyście obie odpocząć - powiedziałem w końcu. Astrid posłała mi zaskoczone spojrzenie.

- Nie jestem zmęczona - zaprzeczyła, ale zdradziło ją przytłumione ziewnięcie. Powolutku i najdelikatniej, jak tylko potrafiłem odebrałem od niej maleńką, uśmiechając się do niej krzepiąco.

- Owszem, jesteś. Musisz nabrać sił. W wiosce będą tylko czekać, aż się pokażesz. Poza tym Gothi będzie chciała oznaczyć dziecko jako mieszkankę Berk. Obie musicie być w pełni sił. 

Ułożyłem Elenę w łóżeczku obok naszego łóżka, przykryłem ją delikatnie po czym wróciłem do Astrid. 

- Ale kiedy ja naprawdę nie jestem zmęczona - upierała się, patrząc na mnie z uśmiechem. Ucałowałem ją delikatnie w czoło.

Na RatunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz